wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 3

          Poszliśmy spać bardzo późno. Wciąż mam do rozpakowania jedną torbę. Mimo zmęczenia wstaliśmy dzisiaj wcześnie. Nie mieliśmy w lodówce dosłownie NIC! Ubraliśmy się [KLIK] szybko i wyszliśmy do miasta. W planie mieliśmy zwiedzenie okolicy, zrobienie zakupów (przede wszystkim spożywczych) i może jakiś obiad. Najpierw zakupy. Sklep okazał się być niedaleko, więc żeby nie targać zakupów ze sobą odnieśliśmy je do domu. Okolica, w której mieszkałam była bardzo sympatyczna. Spokojna, niezbyt tłoczna. Idąc minęliśmy mały bar, w którym postanowiliśmy zjeść śniadanie. Następnie weszliśmy do niewielkiego centrum handlowego, gdzie znalazłam świetną lampkę, idealnie pasującą do wystroju mojego pokoju. Kupiłam ją! Nie mogliśmy pozwolić sobie na ogromne zakupy, bo nie miałam jeszcze wystarczająco pieniędzy. Pracę zaczynam dopiero za tydzień. Jutro tam pójdę. Nate obiecał oprowadzić mnie po budynku.
          Po drodze do domu zaszliśmy jeszcze na kawę. Zrezygnowaliśmy z obiadu, bo wyrobiliśmy się dosyć wcześnie. Dzisiaj więc obiad robi Jerry. Korzystając z chwili wolnego, rzuciłam się na łóżko i zadzwoniłam do Emily, mojej przyjaciółki ze starej szkoły. Opowiedziałam jej w skrócie o moim nowym mieszkaniu, przystojnym szefie i nowej pracy (chociaż jeszcze jej nie zaczęłam). Później wyszłam na taras i jak to mam z Emily w zwyczaju zapaliłyśmy razem papierosa. Do pokoju wszedł Jerry, wyszedł na taras i się zaczęło...
- Nie powiedziałaś, że palisz?! Masz ogień? - zapytał i wyciągnął z kieszeni paczkę.
Podałam mu zapalniczkę i kontynuowałam rozmowę z Em. Jak tylko Jerry zaczaił, że z nią rozmawiam zmył się na drugi koniec tarasu. Zapomniałam wspomnieć, że jeszcze niedawno mieli romans. Nie chcąc wpędzać brata w jeszcze większe zakłopotanie, pożegnałam się z przyjaciółką i szybko się rozłączyłam.
- Musisz przestać tak reagować. Ustaliliście chyba, że będziecie przyjaciółmi, a przyjaciele od siebie nie uciekają. - powiedziałam podchodząc do niego.
- Wiem, ale to nie moja wina. Chciałbym umieć normalnie z nią rozmawiać, ale to chyba niewykonalne.
          Skończyliśmy palić i poszliśmy do kuchni, z której unosił się znany mi zapach.
- Co gotujesz? - zapytałam wprawiając w ruch nozdrza.
- Nie pytaj! - zaśmiał się. - Weź jakieś talerze zanieś na stół, a nie będziesz mi tu stała i wąchała.
Przejrzałam wszystkie szafki w poszukiwaniu naczyń.
- Mamy problem - w końcu powiedziałam.
- Co?
- Nie mamy talerzy!
Spojrzałam ponownie. Kurde!
- No to nie zostaje nam nic, tylko pożyczyć coś od sąsiada. - powiedział Jerry. - Pilnuj, żeby się nie spaliło, ja zaraz coś wykombinuje.
I wyszedł. Nie protestowałam. Mimo wszystko ma większą zdolność do nawiązywania kontaktów. A ja za to do podjadania z garów! Nie wiem jak was, ale mnie trochę dziwi, że w mieszkaniu są gary, a nie ma talerzy. Ciekawe jak ze sztućcami. Otworzyłam szufladę i znalazłam w niej widelec. Jeden, jedyny widelec! Na szczęście jest jeszcze łyżka, którą Jerry mieszał na patelni. Właśnie, c do patelni... Podniosłam przykrywkę. Wiedziałam! Smażona cebulka i pokrojona w drobną kostkę kiełbasa. Obok w garnku makaron. Wiem co będzie! Łazanki bez kapusty, po której mam "wyruchy odmiotne". Wspominałam, że kocham brata?
- Już jestem! Co podglądasz? - podbiegł do mnie, dał talerze i odsunął od kuchenki. Tak, to w jego stylu.
Wzięłam z szuflady widelec, powiedziałam "jesz łyżką" i poszłam do salonu. Usiadłam na dużej kanapie i włączyłam telewizor. Nic... nic... nic... Wyłączyłam. Ta zwykle wyglądało u mnie oglądanie tv. Rzuciłam się na oparcie i z nudów zaczęłam wystukiwać dłońmi rytm.
- Za perkusją nie siadaj - skwitował Jerry niosąc rozgrzane garnki.
Nałożyliśmy sobie spore porcje żarcia. W międzyczasie snuliśmy plany na wieczór.
- Ogarniamy jakiś klub? - zapytałam nieśmiało. Wiedziałam, że Jerry lubi imprezować, ale najlepiej bawi się kiedy nie musi mnie pilnować.
- A będziesz grzeczna?
- Będę.
- A nie będziesz wyciągała mnie na parkiet?
- Będę.
- To nie!
Uderzyłam go w głowę tak, że czubkiem nosa dotknął prawie jedzenia.
-Ej! - chciał mi oddać, ale zrobiłam całkiem zwinny (jak na mnie) unik.
- No co? Chcę iść do klubu i tańczyć. A, że nie mam z kim, to będę tańczyć z tobą! Kropka! - powiedziałam patrząc wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobra! Ale tylko jeden taniec! A później daj mi posiedzieć w spokoju przy barze.
- Trzy i postawię ci piwo. - negocjacje <3!
- Zgoda. - uścisnęliśmy sobie dłonie i wróciliśmy do jedzenia.
          Po skończonym posiłku zebrałam naczynia i poszłam je umyć. Resztki jedzenia włożyłam do lodówki. W tym czasie Jerry włączył tv i zaczął przeszukiwanie programów.
-Ej! Pogromcy mitów! - krzyknął.
-Fajnie! Idę pod prysznic!
          Weszłam do łazienki, zdjęłam ubrania. Kurde! Nie wzięłam ręcznika. Nienawidzę się za to. Nałożyłam na siebie bieliznę, koszulkę i poszłam do pokoju.
- Te, golas! Co się szwędasz?! - zapytał ze śmiechem brat.
- Spadaj. Szykuj się, gówniarzu! - wzięłam ręcznik i zdążyłam wrócić do łazienki zanim dopadł mnie rozzłoszczony Jerry.
- Nie mów tak do mnie! - powiedział jeszcze do zamkniętych już łazienkowych drzwi i chyba wrócił na kanapę.
          Znowu się rozebrałam, rozpuściłam włosy i weszłam do wanny pełnej gorącej wody. Spędziłam tam pewnie jakieś pół godziny leżąc i rozkoszując się ciepłem. W końcu jednak woda zaczęła stygnąć, więc umyłam ciało i włosy i niechętnie wyszłam z wanny. Owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju, by się ubrać. Nie mogłam się zdecydować jednak stwierdziłam, że to pierwsza impreza w moim wykonaniu w Londynie, więc trzeba się zrobić dobre pierwsze wrażenie. Założyłam [KLIK] i zrobiłam delikatny makijaż. Nie chcemy przecież, żeby w trakcie jakiegoś żywszego tańca spłynęła ze mnie tapeta. Jedyne czego zwykle nie robię to kreski. "Raz nie zawsze". Uśmiechnęłam się do lustra i byłam gotowa  wyjścia. Do torebki spakowałam telefon, klucze, portfel i papierosy. Mało ich już. Trzeba kupić.
          Wyszykowana weszłam do salonu, w którym siedział już Jerry. Na mój widok pomachał znacząc brwiami i zaczął się śmiać.
- No, no... Czuję podryw! - powiedział z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
- Spadaj. Tobie też by się przydało czasami dobrze wyglądać.
- Ja nie muszę się stroić. Ja zawsze wyglądam dobrze. - zadarł nos do góry i ruszył w stronę drzwi.
Zjechaliśmy windą na dół i złapaliśmy taksówkę. Spytaliśmy kierowcy, czy zna jakieś fajne miejsca. Wyjaśniliśmy, że jesteśmy tu dopiero od wczoraj. Zawiózł nas do niewielkiego klubu, w którym impreza już się rozkręcała.
          Weszliśmy do pomieszczenia. Zajęliśmy stolik niedaleko parkietu, ale w dość bezpiecznym miejscu, bo za półścianką. Zamówiliśmy piwo i czekaliśmy na jakiś dobry kawałem. To znaczy ja czekałam, a Jerry z niechęcią spoglądał na parkiet i pewnie modlił się, aby żadna piosenka nie wpadła mi w ucho. Pomylił się. Zaciągnęłam go na parkiet i zaczęliśmy wywijanie. Szybko przyszło, szybko poszło. Zaczęła się wolna piosenka, więc oboje jęknęliśmy z dezaprobatą i wróciliśmy do stolika.
          Czas szybko mijał, a mi został już tylko jeden taniec z Jerry'm. I co ja później zrobię?! Wyszliśmy zapalić. Jakaś dziewczyna podeszła do mojego brata i zapytała o taniec. "O ty zdrajco! Ja musiałam się z tobą targować". Poszedł. Świnia! Ja natomiast stałam oparta o murek i delektując się każdym buchem dopalałam papierosa. Usłyszałam za sobą śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam pięciu gości z jakimiś dziewczynami. Niech się bawią, jak mają z kim. Mój ziomek mnie zostawił, więc niech chociaż oni się cieszą. Skończyłam. Gdy wracałam minęłam w drzwiach jednego z nich. Usiadłam przy stoliku i czekałam na powrót Jerry'ego. "Chyba mu się nie spieszy" - pomyślałam.
          Nagle podszedł do mnie jakiś gościu i zapytał, czy nie chciałabym się zamienić z nim na stoliki. Dziwne. O co mu chodzi?
- Wiesz, bo jest taka sprawa, że jesteśmy dość rozpoznawalni i chcielibyśmy schować się za ścianką - wytłumaczył brunet. Jak tu takiemu odmówić? Te słodkie oczka, długie włosy. Zdecydowanie w moim typie! Cóż, do romantyczek nie należę.
- Nie. Wybacz, ale nie chcę zgubić brata, a to nasza "baza" - odpowiedziałam z równie ślicznym uśmiechem co jego. Mina mu zrzedła. Chyba nieczęsto ktoś mu odmawia.
- Słuchaj, mogę ci zapłacić - próbował dalej.
- No chyba gościu ocipiałeś! Nie chcę od ciebie pieniędzy i twojego stolika. Mógłbyś już odejść, bo zawołam ochronę. - wściekłam się.
Niechętnie odszedł do znajomych. Okazało się, że to oni wchodzili do klubu, kiedy paliłam papierosa. Rozmawiali o czymś zacięcie stojąc w kółku. Teraz wysyłają dziewczynę?
- Hej, jestem Eleanor.
- Holly. - odpowiedziałam i uścisnęłam wyciągniętą w moją stronę rękę dziewczyny.
- Mogę się na chwilę dosiąść? - kiwnęłam głową. - Sprawa wygląda tak...
- Nie chcę pieniędzy. - uprzedziłam ją.
- Kto mówi o pieniądzach? - oburzyła się, a kiedy wskazałam palcem na bruneta pokiwała tylko głową. - To już wszystko wiem. Harry to idiota, nie zwracaj na niego uwagi. Chodzi o to, że chłopaki są dość popularni. Chcemy uniknąć napadów fanek. Przyszliśmy tu, żeby odpocząć i trochę się pobawić, a autografy, zdjęcia, to zdecydowanie nam dzisiaj nie odpowiada.
- Mówisz popularni? Jak bardzo?
- Bardzo. Nie znasz ich? - zapytała zdziwiona nieco moją niewiedzą.
- Chyba nie... - spojrzałam w ich stronę i coś w nich było znajomego, ale z kojarzeniem twarzy zawsze miałam niemałe problemy.
- To nawet lepiej. Nie rzucisz się zaraz na nich i nie będziesz prosić choćby o jedno spojrzenie...
- Aż tak? - chyba zrobiłam głupią minę, bo Eleanor się zaśmiała.
- Nawet nie masz pojęcia... - odpowiedziała i znowu się zaśmiała. Miała bardzo ładny śmiech.
- Lekko przesrane... - pokiwała głową.
- Wiesz, spoko jesteś. Może wpadniesz kiedyś do mnie? Dam ci numer, jakbyś chciała wyjść na zakupy, czy coś.
- To miłe z twojej strony. Ale nie mam czasu ani pieniędzy na buszowanie po sklepach. Póki co muszę się skupić na przeprowadzce i aklimatyzacji.
- No to w sam raz! Chcesz poznać chłopaków? Mają teraz wolne, mogliby pomóc w noszeniu pudeł, itd. - zaproponowała. Chyba chciała mnie urobić.
- Dzięki, ale skoro mają wolne, to niech z tego korzystają.  - grzecznie odmówiłam. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
- Kurde, polubiłam cię! A Harry mówił, że jakaś pokręcona laska przy tym stoliku siedzi i przynudza.
- Dawaj go tu! Ja mu zaraz powiem - zażartowałam, ale chyba to usłyszał, bo podszedł i z mało przyjazną miną powiedział:
- Chodź, El. Nie ma co z nią dyskutować.
- Spadaj Loczek, rozmawiam! - odpowiedziała. - I zawołaj Lou.
Po chwili podszedł do nas nieco niższy gościu w koszuli zapiętej pod samą szyję (co wyglądało niemal komicznie), usiadł i dał buziaka Eleanor.
- Holly, to jest Louis, mój chłopak. - przedstawiła nas.
- Miło cię poznać, Holly. Serio jesteś taka straszna? - odpowiedział wskazując na Harry'ego.
- To zależy dla kogo. Wiesz, nie przepadam za ludźmi, którzy nie doceniają wartości pieniądza i chcą mnie przekupić. - odpowiedziałam.
- No tak. To jak? Zamienisz się? Bo smutno się tam tak stoi - poprosił.
- Dobra, niech będzie, ale on - wskazałam na Harry'ego - albo nie, nic od niego nie chcę.
Moi nowi znajomi zaśmiali się i gestem przywołali resztę. Pożegnałam się z Eleanor i Louisem, wzięłam od dziewczyny numer i odeszłam dwa stoliki dalej.
          Usiadłam na kanapie i wzrokiem odszukałam brata. Wisiał mi jeszcze jeden taniec. Później papieros i do domu. Trzeba się wyspać. Momentalnie znalazłam się na parkiecie. Odbiłam brata, poszaleliśmy chwilę i wyszliśmy z klubu. Obok kosza z popielniczką stał koleś z tego zespołu. Patrzcie go! Zamiast dbać o struny głosowe, pali sobie fajkę! Gdy podeszliśmy z Jerry'm i odpaliliśmy papierosy chłopak zagadał.
- To ty odstąpiłaś nam stolik? - spojrzał na mnie. Pokiwałam tylko głową. Nie muszę być miła. Nie znam go.
- Dzięki - powiedział i się uśmiechnął. O kurwa, jakie on ma oczy! Teraz dopiero to zauważyłam. Chyba spaliłam buraka, bo poczułam ciepło na policzkach.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
          Pożegnaliśmy się z chłopakiem, kazałam mu jeszcze powiedzieć ode mnie "cześć" Eleanor i Louisowi i poszliśmy. Taksówka odwiozła nas pod same drzwi. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

2 komentarze:

  1. W końcu pojawili się chłopcy:)
    W sumie chyba napiszę zbiorowy komenatrz, do wszystkiego, jak nadrobie rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. No no akcja się rozwija. Czyżby coś z Zaynem? A może polubią się z Harrym? Jestem strasznie ciekawa, idę dalej! :*

    Kukardka, xoxo

    OdpowiedzUsuń