poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 12

- Jedz, Holly! - krzyknął Jerry, a ja spojrzałam na niego spode łba i prychnęłam głośno.
- Kurwa, jedz to! - wrzasnął ponownie.
          Patrząc na niego z wyrzutem wstałam i przemierzając korytarz poszłam do swojego pokoju, a dokładniej do garderoby. Zamknęłam drzwi, zdjęłam piżamę i zupełnie naga położyłam się na podłodze. I tak od trzech tygodni. Nie jadłam, nie piłam, z domu wychodziłam tylko do pracy, która stała się dla mnie całym światem od kiedy do chłopaków wprowadziła się nowa dziewczyna Zayn'a. Rozumiem, że są razem, ale do cholery, dlaczego od razu ze sobą mieszkają?! Chciałabym ją poznać, mimo, że bardzo się tego boję. Nie wiem nawet jak wygląda i ja się nazywa, bo mój laptop leży zakurzony pod łóżkiem.
          Po 20 minutach leżenia na wykładzinie zrobiło mi się niewygodnie i zimno, więc wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wzięłam do ręki bieliznę, ubranie, i założyłam je na siebie [KLIK]. Wyszłam z garderoby i rozejrzałam się po pokoju. Żywego ducha! Przeszłam do salonu, a później do kuchni. Jerry już poszedł. I dobrze... Mam już dość jego nadopiekuńczości. Wiem, że chce dobrze, ale to strasznie irytujące.
          W moim brzuchu zaburczało. Coś nowego. Może przechodzi mi już depresja. Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam. O dziwo pełna. Jerry się postarał. Zrobiłam sobie szybkie śniadanie, wypiłam kilka łyków kawy i wybiegłam z domu. Jestem już spóźniona. Mam nadzieję, że Nate nie będzie zły... Wsiadłam do taksówki i już za chwilę byłam na miejscu. Kierowca mi się udał, jechał skrótami... Wbiegłam do budynku, przywitałam się z ochroniarzem, z którym czasem wyjdę na papierosa i pobiegłam do biura szefa. Bez pukania weszłam do gabinetu i zaczęłam się tłumaczyć:
- Nate, przepraszam cię bardzo, od rana mam problemy z psychiką, wybaczysz psychopatce? - zapytałam robiąc maślane oczy.
- Ostatnio masz te problemy zbyt często - zaczął poważnym tonem. - Holly, teraz nie mam czasu. Przyjdź w porze lunchu, muszę z tobą poważnie porozmawiać.
- Nate...
- Idź, przeszkadzasz mi... - skończył i otworzył mi drzwi, dając do zrozumienia, że czas na mnie.
          Czy ten dzień może się już skończyć?! Nie! Bo dopiero się zaczął! Cholerka... Podeszłam wolnym krokiem do swojego biurka i ciężko opadłam na krzesło. Włączyłam komputer. Zadania na dziś. Kurde! Plakaty promujące płytę One Direction. Czy ja, do cholery, znajdę dzisiaj choć odrobinę spokoju?! Nie? To zajebiście!
          Biorę się do pracy. Najpierw zdjęcie. O żesz! Ile ich jest?! Dobra, to w takim razie później. Albo pojadę do nich i pomogą mi coś wybrać. Tekst... Też później. A co teraz? Papieros! Tak!
          Wstałam, zwinęłam z oparcia krzesła torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia dla personelu. Teoretycznie nie powinnam tamtędy chodzić, ale ugadałam się z odpowiednią osobą, więc mogę tam robić co zechcę. Przeszłam przez szerokie drzwi i wyszłam na dwór. Oparłam się plecami o nagrzaną od słońca ścianę i odpaliłam papierosa. Muszę coś zrobić. To znaczy z moją pracą. Co jeśli Nate mnie wywali? Mam jeszcze pół godziny do spotkania z nim, a to wcale nie jest zbyt wiele czasu. Cóż, jeśli trzeba będzie, padnę na kolana i będę go błagać o litość.
          20 minut później stałam już przed jego gabinetem. Drżałam ze strachu i zdenerwowania. Co tam drżałam, wyglądałam jakbym dostała ataku padaczki! A Nate'owi się nie spieszyło. Szedł powoli korytarzem w moją stronę, nawet na mnie nie patrząc. Podszedł do drzwi i otworzył je przede mną. Weszłam do środka i stanęłam sztywno przed jego biurkiem.
- Usiądź - powiedział i sam usiadł na swoim wielkim i z pewnością bardzo wygodnym fotelu.

***

          Z biura Nate'a dosłownie wybiegłam. Dał mi wolne na dziś, więc nie czekając chwili wyłączyłam służbowy komputer i wyszłam z budynku firmy. Nie wiedziałam jak czuć się w tej sytuacji. Wiem tylko, że muszę koniecznie szybko jechać do chłopaków i pogadać z Jerrym. Złapałam taksówkę i wpakowałam się do niej nie oglądając się za siebie. Nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić. Wszytko we mnie wrzało, twarz miałam czerwoną, a moje ręce drżały. Co chwila mruczałam coś do siebie, przez co kierowca spoglądał na mnie co jakiś czas z zainteresowaniem i chyba zażenowaniem.
          Minęło jakieś pół godziny zanim pojazd zatrzymał się przed domem zespołu. Szybko zapłaciłam, wysiadłam i zapukałam do drzwi. Otworzył mi nie kto inny jak Zayn. Wpuścił mnie do środa i po krótkim "cześć" uciekł schodami na górę. Zdezorientowana udałam się w stronę salonu, gdzie na kanapie siedział Jerry, a na podłodze, na przeciwko siebie siedzieli Niall i Harry. Blondyn z otwartą buzią czekał, by pochwycić w usta rzuconą przez Harry'ego żelkę. Gdy mu się nie udało, zawył z wściekłości i dopiero kiedy mnie zobaczył ucichł i uśmiechnął się szeroko.
- Witamy w naszych skromnych progach. Czym możemy Pani służyć?! - krzyknął Irlandczyk wstając z podłogi.
- Cześć Niall - przywitałam się dając mu buziaka w policzek. - Cześć Harry. Jerry, do kuchni - dodałam.
- Serio? Ja też tęskniłem, siostra! - zawołał ironicznie, ale podniósł się z kanapy i ruszył w moją stronę.
- To coś poważnego, czy możemy poprzeszkadzać? - zapytał Curly z ewidentną nadzieją w głosie.
- Nie wtrącaj się, Harry. Nie teraz. Zawołam was jak coś - odpowiedziałam, niezbyt miło i wyszłam ciągnąc za sobą Jerry'ego.
          Weszliśmy do kuchni i usiedliśmy przy stole. Chłopak wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem i chyba zmartwieniem w oczach. Ja natomiast siedziałam i nie wiedziałam od czego zacząć. Przeczuwając, o co chcę zapytać, Jerry powiedział:
- Wszystko z nim OK. Tylko Tracy zabroniła mu się z tobą spotykać.
          Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się miłego powitania ze strony mulata, ale wiadomość o tym, że nie może przebywać ze mną w jednym pomieszczenia zmieszała mnie z ziemią.
- To dobrze - odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Dobrze? Jaja sobie ze mnie robisz?! Ona jest jakaś pojebana! - wrzasnął na cały dom Jerry.
- Ciszej, bo zaraz przyjdzie i będzie awantura - powiedział wyłaniający się zza drzwi Niall.
- Nie podsłuchuj! - krzyknęłam oburzona.
- Serio myślałaś, że będziemy grzecznie siedzieć na kanapie zastanawiając się, o czym rozmawiacie? - zapytał ironicznie Harry, wychylając się zza blondyna.
- UGH!!! No dobra, chodźcie tu. - powiedziałam i przewróciłam oczami.
          Weszli do kuchni i usiedli. Niall na krześle, a Harry na blacie.
- Dobra, słuchajcie...

***

- Nie powinnaś się tak tym przejmować. - powiedział Niall i uśmiechnął się do mnie szeroko, pokazując wszystkie swoje zęby.
- Ma rację, poradzisz sobie - dopowiedział Jerry wstając.
- No nie wiem. Gdzie idziesz? - zapytałam.
- Do tego kiepa. Jest ci chyba winien wyjaśnienia - odpowiedział i wyszedł nie oglądając się na nas.
- Super...  - westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach.
          Nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś dotyka mojego ramienia. Później drugie coś, lub ktoś dotyka drugiego ramienia. Nie wiedząc co się dzieje podniosłam wzrok do góry, a gdy tylko to zrobiłam zostałam ściśnięta w mocnym uścisku dwóch zidiociałych ludziów.
- Dzięki chłopaki, ale chyba jednak się wycofam - szepnęłam niemal niesłyszalnie.
- Zwariowałaś?! Nie mogłabyś zrobić niczego głupszego - powiedział Harry.
- To nie jest tylko moja decyzja - powiedziałam zdecydowanie głośniej i spojrzałam mu w oczy.
- Jest - powiedział Horan.
- Nie - teraz spojrzałam na niego. - Nie zrobię niczego, co mogłoby mu zaszkodzić.
- Holly! Nie zachowuj się jak głupia pipa!!! To twoje życie i on nie może decydować za ciebie. Weź się w garść, zepnij dupę i zrób to, co będzie dla CIEBIE najlepsze! - krzyknął Styles i klepnął mnie dość mocno w plecy.
- Dobra, dobra, ale nie bij! - zażartowałam i odpłaciłam się mu tym samym.
          Jak to na tym okrutnym świecie bywa, musieliśmy skończyć tę pogawędkę, ponieważ do kuchni wszedł Zayn i Jerry. Brat kiwnął głową na chłopaków i wyszli zostawiając mnie sam na sam z mulatem.
- Dostałeś przepustkę - prychnęłam i spojrzałam Malikowi prosto w oczy.
- Daj spokój, Holly... - szepnął i odwrócił wzrok.
- Nie bądź śmieszny - powiedziałam.
- Ja śmieszny?! To ty do tego doprowadziłaś! To twoja wina! Gdybyś nie naskoczyła na tę dziewczynę w restauracji, a później na tego dziennikarza, to nie byłoby problemu - krzyknął wytykając mnie palcem.
- A więc tak myślisz? - zapytałam z niedowierzaniem. - Dobra! To widzimy się niedługo! - krzyknęłam i wyszłam z pomieszczenia trącając go po drodze.
          Pożegnałam się z chłopakami i bratem, dałam buziaka Eleanor, która zeszła akurat na dół po coś do picia i wyszłam. Chce wojny, to będzie ją miał. Podjęłam decyzję... A on mnie sprowokował. Czas, START!!!

xoxo Holly!

3 komentarze:

  1. boże jaki ty masz talent dziewczyno:) to opowiadanie jest niesamowite, a rozdział świetny:) czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj :) Kolejna osoba, która napisała komentarz! Dziękuję ślicznie, nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie twoje słowa! Postaram się jak najszybciej dodać następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że tak późno.. Brak internetu :/
    Rozdział jak zwykle super, ale co chciał od niej Nate?! No chyba nie wytrzymam z ciekawości... Kurcze, no! I jeszcze Zayn, on jest normalnie chamem, że mówi, że to jest jej wina! Powinien się wstydzić!
    Kurcze, nie mogę się doczekać nn ;*

    Kukardka, xoxo

    + hue hue miłych wakacji <3

    OdpowiedzUsuń