środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 11

          Musi mieć dziewczynę też mi coś! To niech ją sobie narysuje i wytnie! Robi to dla mojego dobra? Jakoś nie czuję się uszczęśliwiona... Mam nadzieję, że jak jutro opowiem to Jerry'emu, to zabije najpierw mnie, za głupotę, a później jego, za to, że jest takim wielkim idiotą! Z resztą... Niech mu będzie... Zobaczymy, kto wyłamie się jako pierwszy. Chce zgrywać ważniaka, to niech zgrywa... Jestem silniejsza, niż na to wyglądam, a zazdrość jeszcze mnie napędza...
          Szłam przed siebie, nie oglądając się na nic. Kilka razy potrąciłam idących z naprzeciwka ludzi. Olałam idących za mną gazeciarzy, którzy myśleli, że ich nie widzę. Szłam i myślałam. W głowie miałam mętlik. Nienawidzę, kiedy mi zależy. Wolę, kiedy jest mi wszystko jedno... Ale zależało... Bardzo!
          Problem polega na wyrzutach sumienia. No bo, co by było gdybyśmy od początku zaczęli się ze sobą spotykać? A teraz co? Nie możemy być razem, bo tak bardzo zjebałam! Po całości... Powinnam go przeprosić? Nie... On też nie jest bez winy... Dalibyśmy radę bez tej całej szopki z dziewczyną...
          W kieszeni spodni usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Zayn. Odrzuciłam połączenie. To już czwarty raz... Nie minęło pół minuty, a telefon zadzwonił znowu. Numer nieznany. Serio? To żałosne. Ale cóż... Raz się żyję... Nie mogę go ciągle unikać.
- Halo?
- Holly?
- Nie, Święty Mikołaj. Czego chcesz?
- Przyjedziesz do nas? To bardzo ważne.
- Do was, czy do ciebie?
- Musimy porozmawiać...
- Wszystko już sobie wyjaśniliśmy - chciałam odłożyć telefon, ale usłyszałam spanikowane "czekaj". - No co?!
- Proszę, to bardzo ważne... - powiedział.
- Zayn, daj mi spokój. Nie mam ochoty na wasze gierki. Nie mieszaj mnie w to. Proszę cię tylko o to, żebyś zostawił mnie w spokoju. Zadzwoń jak zatęsknisz. Tylko najlepiej już nie w tym stuleciu, bo łeb ukręcę!
- Holly, to nie to, co myślisz...
- A co?
- Nasz menadżer chce z tobą rozmawiać.
- Ach tak? To mu powiedz, żeby pocałował mnie w dupę, bo nie jestem tobą i wcale nie muszę się go słuchać!
- Holly, do cholery! Nic nie rozumiesz! Proszę, zrób to dla mnie!
- Dla ciebie? Chyba z chuja spadłeś! Nie licz na to!
- Więc zrób to dla mnie - usłyszałam nieco inny głos. Jerry? Miał przyjechać dopiero jutro! O co tu chodzi?
- Jerry?
- Nie, twoja stara!
- Twoja też, co ty robisz w Londynie? Miałeś być dopiero jutro!
- Ale jestem dzisiaj. Przyjedź proszę, chcę z tobą porozmawiać. I lepiej wsadź poduszkę w spodnie, bo jak ci kopa zasadzę, to zrobisz w majty...
- No dobra! Już jadę! Ale lepiej mnie trzymaj, żebym czasem nie wydrapała Zayn'owi tych jego ślicznych oczu!
- Mam śliczne oczy? - znowu on...
- Wal się! - krzyknęłam i rozłączyłam się.
          Faceci! O co im kurna w życiu chodzi? Zawróciłam i poszłam z powrotem w stronę domu. Nie dam im tej satysfakcji i nie przybiegnę tak szybko. Droga minęła mi tak szybko, że nie zauważyłam kiedy minęłam wejście do budynku. Co to kurde dzień zawracania? Zawróciłam znowu i weszłam do budynku, a później windy. Wjechałam na trzecie piętro i weszłam do domu. Rzuciłam torebkę w kąt obok drzwi i poszłam na taras z paczką papierosów w ręce. Odpaliłam jednego i mocno zaciągnęłam się dymem. Nie wiem dlaczego ludzie mówią, że palenie uspokaja. Wcale tak nie jest. Wręcz przeciwnie. W sytuacjach takich jak ta, czuję się jeszcze bardziej nerwowa niż byłam.
          Z każdą chwilą bałam się coraz bardziej. Nie Jerry'ego, ani tego co ma mi do powiedzenia. Bałam się spotkania z Zayn'em. A jeśli będzie tam ta jego nowa dupa? Cóż, nie uniknę tego spotkania. Jedyne co mogę zrobić, to wziąć się w garść i stawić temu czoła.
          Pod wieczór zaczęło robić się chłodno. Przebrałam się więc [KLIK] i wyszłam z domu. Podróż taksówką dłużyła mi się niesamowicie. Kilka razy miałam ochotę wysiąść, gdy kierowca zatrzymywał się na światłach. Zrobiłam to jednak dopiero, gdy zatrzymał się przed domem chłopaków. Zapłaciłam i na trzęsących się nogach ruszyłam w stronę drzwi. Nacisnęłam dzwonek i czekałam. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich uśmiechnięty Jerry.
          Pomimo złego humoru, na widok brata, moje usta mimowolnie wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Staliśmy tak kilka minut, gdy nagle poczułam silne uderzenie w plecy. Odskoczyłam natychmiast od brata i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Pojebało cię?! - zapytałam. - Za co to?
- Już ty dobrze wiesz za co! - powiedział.
- Oj dobra, ale bez przesady... O co ci kurde chodzi?
- Ja ci powiem o co! Ale nie teraz... Chodź - powiedział i wskazał dłonią drzwi, żebym w końcu weszła do domu.
         Tak też zrobiłam. Gdy tylko drzwi za nami się zamknęły usłyszałam szybkie kroki w naszą stronę. Nie muszę zgadywać, żeby wiedzieć kto idzie. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Eleanor. Uścisnęła mnie na przywitanie i ciągnąc za rękę na górę, powiedziała:
- Wiedziałam, że będziesz wyglądać mało imprezowo. Zaraz to naprawimy.
          Cokolwiek miało to znaczyć, nie zaprzeczałam. Byłam gotowa zrobić wszystko, byleby opóźnić spotkanie z Zayn'em. Poszłam więc grzecznie za dziewczyną, by za chwilę wejść do pokoju, jak się okazało (poznałam po koszulkach w paski walających się po podłodze) Louis'a. Usiadłam na łóżku i czekałam aż Eleanor odezwie się choć słowem.
- Wolisz spodnie, czy sukienkę? - zapytała po chwili.
- Nie wiem. Goliłam dzisiaj nogi, więc może być sukienka. - odpowiedziałam beznamiętnie.
          Czekałam tak jeszcze 10 minut, dopóki dziewczyna nie odwróciła się do mnie, trzymając w ręku sukienkę i unosząc znacząco brwi. Nie powiem, podobała mi się. No i kolor! Idealny dla mnie... Nie zwlekając ani chwili założyłam ją i dobrałam dodatki [KLIK]. Trudno mi to przyznać, ale wyglądałam nieziemsko. Cóż za brak jakiejkolwiek skromności! No, trudno...
- El... - zaczęłam - Sukienka jest genialna, ale możesz mi powiedzieć po co te wszystkie przebieranki?
- Nie powinnam ci mówić, ale w sumie i tak już po wszystkim. Chłopaki chcieli zrobić ci imprezę niespodziankę, bo Jerry przyjechał wcześniej. Zayn miał cię na nią przyprowadzić, ale wiele się zmieniło. Pokłóciliście się, więc niespodzianka nie wyszła, bo to Jerry musiał cię poprosić, żebyś przyszła. Co tak właściwie się stało? Zayn milczy. Od powrotu od ciebie siedzi sam w pokoju i wyszedł tylko na chwilę, kiedy do ciebie zadzwoniliśmy.
- El, nie wiem co się stało. Było wspaniale, a potem powiedział mi, że przez ten skandal musi mieć dziewczynę i nie mogę być nią ja. Poczułam się tak strasznie źle... A później powiedział, że ludzie mają się dowiedzieć, że jestem dla niego nikim. To boli... - powiedziałam niemal szeptem.
- Mała... Wiem doskonale jak się czujesz - zaczęła Eleanor pocieszającym tonem. - Nawet nie wiesz jak wiele razy Danielle zrywała z Liam'em tylko po to, żeby było o nich głośno... To jest showbiznes.... Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone! I jeśli zależy ci na Zayn'ie musisz być cierpliwa i wyrozumiała. To co zrobił było konieczne. Nie każ mu wybierać między tobą a marzeniami. No i pomyśl! Jeśli przetrwacie to i wciąż będziecie czuć to samo, to gwarantuję ci, że będziecie ze sobą do usranej śmierci - zakończyła z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dobra! - powiedziałam. - Ale nie obiecuję, że ta jego dziewczyna nie wyjdzie stąd bez oczu.
          Eleanor zaśmiała się, wstała z łóżka i podeszła do drzwi.
- Idziesz? - zapytała, na co pokiwałam głową i ruszyłam za nią.
          Zeszłyśmy po schodach na dół i weszłyśmy do salonu, gdzie przywitały nas spojrzenia wszystkich obecnych. Kątem oka zauważyłam Zayn'a siedzącego w rogu pokoju na fotelu i gapiącego się tępo w szklankę z bursztynowym napojem (pewnie whisky). Nie czekając podeszłam do niego. Gdy byłam już blisko spojrzał na mnie wzrokiem pełnym smutku i nadzieji.
- Cześć - powiedziałam cicho siadając na oparciu fotela.
- Cześć - odpowiedział i odsunął się nieznacznie.
Siedzieliśmy przez chwilę w zupełnym milczeniu, nie patrząc na siebie, nie dotykając się. Pierwszy raz czułam się w jego towarzystwie niezręcznie.
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? - zapytał, przerywając ciszę.
- Wcale... Zayn, ja po prostu się boję... - odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Chodź do mnie - powiedział, a ja usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego.
- Zayn?
- Hmm? - zamruczał, wtulając się bardziej w moje włosy.
- Ja chyba nie dam rady...
- Z czym?
- Z tym wszystkim. Chciałabym móc być twoją przyjaciółką, ale w tej sytuacji jest to niemożliwe.
- O czym ty mówisz? Potrzebuję cię-zajęczał i przytulił mnie mocno.
- Mimo, iż bardzo bym chciała, nie potrafię zaakceptować tego co się dzieje. Potrzebuję cię, ale bez ogona z cyckami.
- Holly! Spójrz na mnie - powiedział i obrócił moją twarz tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Czułam na twarzy jego ciepły oddech. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Poradzimy sobie - szepnął. - Razem. Hmm?
          Pokiwałam głową. Na ustach poczułam jego delikatne wargi. Tak długo na to czekałam. Objęłam ramionami jego szyję i szybko zapomniałam o otaczającym nas świecie. Niestety, nie byliśmy sami. Oderwałam się od niego i przytuliłam mocno. Spędziliśmy tak pół wieczoru żartując i śmiejąc się z pijanych osób. W końcu sami zaczęliśmy pić i się bawić. Było lepiej niż sądziłam, że będzie.
         Jako, że mam mądrego starszego brata, odciągnął mnie niemal siłą od Zayn'a i położył spać w swoim pokoju pilnując, żeby dobijający się do drzwi Zayn nie wtargnął do środka. Czekał tak aż zasnę, by w końcu samemu położyć się obok i smacznie zachrapać.

1 komentarz:

  1. och, jaki słitaśny rozdział! <3 rzygam tęczą po prostu (w dobrym sensie) :D Strasznie się jaram, że już się nie kłócą. Teraz może być już tylko lepiej. <3 Czekam na nn!

    Kukardka, xoxo

    + Potrzebuję cię, ale bez ogona z cyckami.

    Jebłam, hahaha! :D

    OdpowiedzUsuń