piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 13.2

          Czekałam. Czekałam. I jeszcze raz czekałam. Na darmo. Była już godzina 15., a ich ciągle nie było. Spędziłam pół dnia na czekaniu, a nic mi z tego nie przyszło. Może to ma być dla mnie jakaś nauka. Może powinnam zadziałać, a nie tylko czekać! Wstałam więc z kanapy w salonie, porwałam z podłogi torebkę i wybiegłam z domu. Wsiadłam do stojącej pod blokiem taksówki i podałam kierowcy adres mieszkania chłopaków. Przez całą drogę myślałam, jak powinnam się zachować. Nakrzyczeć na nich, czy udawać, że nic się nie stało. Zwyciężyła moja wybujała duma i postanowiłam nie okazywać uczuć.
          Wysiadając z samochodu, przykleiłam do twarzy jeden z najładniejszych moich uśmiechów i podeszłam do drzwi. Zapukałam. Nie musiałam czekać długo. Drzwi otworzy po raz kolejny Zayn. Tym razem nie powiedział nawet "cześć". Odwrócił się pozostawiając otwarte drzwi i ruszył schodami na górę. Prychnęłam tak głośno, żeby mnie usłyszał i weszłam do mieszkania. Swoje kroki skierowałam prosto do salonu. Ten był jednak pusty. Skoro tak... Weszłam po schodach i ruszyłam na koniec korytarza. Podeszłam do drzwi z prawej strony i nacisnęłam klamkę. Skoro nikt rzeczywiście nie chce mi pomóc, zrobię to sama. Czas, start!
          Moim oczom ukazał się Malik z jakąś brązowowłosą dziewczyną na kolanach. Uśmiechnęłam się szeroko, weszłam i rzuciłam się na jego łóżko.
- Ojej! Już zapomniałam jakie to łóżko jest wygodne! - powiedziałam entuzjastycznie, choć nigdy wcześniej na nim nawet nie siedziałam.
- Holly, co ty tutaj robisz? - zapytał przez zaciśnięte zęby Zayn.
- Odwiedzam miejsce, w którym pierwszy raz...! No przestań. Przecież mówiłeś, że mogę dziś do ciebie wpaść! - zrobiłam zdezorientowaną minę i spojrzałam na niego z wyrzutem. Chyba powinnam zostać aktorką.
- Wyjdź, proszę - powiedział i wstał, zrzucając z kolan dziewczynę.
- To niezbyt miłe zapraszać kogoś, a później go wyganiać - powiedziałam i również się podniosłam.
- Nie zapraszałem cię tutaj. Idź już.
- Jasne... Chodź na sekundkę - szepnęłam przechodząc koło niego i pociągnęłam go za rękaw, prowadząc za drzwi.
          Gdy tylko znaleźliśmy się za drzwiami, chłopak złapał mnie za ramiona i oparł o ścianę.
- Co ty kurwa robisz?!
- Ja? Odbieram to, co moje - szepnęłam mu prosto w usta, odpychając mocno od siebie.
- Mówiłem ci, że w tej chwili nie możemy być razem...- zaczął.
- Nie po to przyszłam- przerwałam mu.
- Nie? To po co? - zapytał zdezorientowany.
- Po moją nadszarpaną dumę. Musisz wiedzieć, że podjęłam twoje wyzwanie. I mam zamiar wygrać.... -powiedziałam i skierowałam się w stronę pokoju Jerry'ego.
- Jakie do cholery wyzwanie? Co ci się przyśniło?! - wołał za mną, ale mu nie odpowiedziałam.
          Bez pukania weszłam do pokoju brata i podeszłam do łóżka. Rzuciłam się na nie i czekałam aż Jerry coś powie. On natomiast stał niewzruszony pod drzwiami  z założonymi rękami na piersiach i patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- No co?! - jęknęłam w poduszkę, nie podnosząc głowy.
- Wiedziałem, że jesteś pojebana, ale bez przesady...
- A co? Mam stać i patrzeć jak ta wywłoka mi go zabiera?! - zapytałam podnosząc się na łokciach.
- Mogłabyś podejść do tego inaczej. Zastanawiałaś się, czy twoje zachowanie jej nie skrzywdzi?
- To ona krzywdzi mnie. Zabroniła Zayn'owi się ze mną spotykać! A miał być moim przyjacielem. Nie pozwolę jej na to! - krzyknęłam i wstałam.
- Ale nie tak! Chcesz się na niej zemścić? To rzeczywiście takie odpowiedzialne i dojrzałe!
- Jerry! Nie mogę go stracić! Zayn musi wiedzieć, jak ja się z tym czuję. Chcę tylko, żeby tak jak kiedyś wpadał do mnie zapalić, czy wypić kawę! Nie wiem co mam ze sobą zrobić bez niego! Zaczęłam się spóźniać do pracy, bo nie budzą mnie już jego sms'y! W sklepie spędzam kilka godzin, bo to on zawsze wrzucał wszystko do koszyka, a ja siedziałam w nim i to wszystko łapałam. Zostałam sama! Ty też nie masz dla mnie czasu, ale to rozumiem. Nie chcę, żeby wszyscy wokół mnie skakali, ale nie chcę być sama! Nie umiem...
- Więc zrób to w dojrzały sposób...
- Jak?
- Pokaż mu co stracił... - zaproponował z głupim uśmieszkiem, który mógł znaczyć tylko jedno - konspira!
- Co masz na myśli?
- Wiesz... Pomyśl przez chwilę jak facet... Najbardziej podniecająca dla facetów jest rzecz, której nie mogą mieć. Bądź niedostępna. Olej! Ale pojawiaj się. Musi często cię widzieć. Jak chcesz, to mogę spróbować załatwić z Tracy, żebyście mogli się spotykać.
- Mógłbyś to dla mnie zrobić? - zapytałam z nadzieją, choć nie potrzebowałam odpowiedzi na to pytanie.
- Dla ciebie wszystko, ale nie za darmo...
- Czego chcesz? - w ułamku sekundy zmieniłam swój ton z podekscytowanego na podejrzliwy.
- Przeproś ich.
- Co?!
- Przeproś. To wszystko, co masz zrobić. Jeśli ci się uda, zrobimy kolejny krok, a później następny i w końcu odzyskasz Malika.
- Zrobię wszystko - powiedziałam z determinacją.
- Miło mi to słyszeć. Zrób to jutro na imprezie.
- Dobra. To idę. Pogadasz z tą...
- Nie kończ - zaśmiał się - pogadam. A właśnie! Harry i Niall połapali się z sms'ami...
- Kurwa! Czego nie zrozumieli z "nie mów temu drugiemu"?!  krzyknęłam i odwracając się na pięcie ruszyłam w stronę wyjścia.


***

Niestety nie uda mi się skończyć tego rozdziały dzisiaj, bo za minut 5 wyjeżdżam. Jestem jednak w euforii wynikającej z odebrania wyników matury. Cieszę się jak debil, bo poszło mi całkiem nieźle! Postanowiłam więc dodać ten, kolejny, fragment rozdziału, który niefortunnie ukaże się w trzech częściach. Bawcie się dobrze i cieszcie wakacjami! Do zobaczenia za dwa tygodnie! ;*

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 13.1

          Obudziłam się z myślą "chce, niech ma". Taki humor trzyma się mnie od ostatniego spotkania z Zayn'em tydzień temu. Zdeterminowana odrzuciłam kołdrę i wstałam na równe nogi. Prysznic! Pobiegłam do łazienki, umyłam się, później zęby i w ręczniku przeszłam do garderoby. Wybrałam strój i ubrałam się [KLIK]. Dziś ważny dzień. Przez cały ostatni tydzień układałam plan. Czas więc wcielić go w życie i rozpocząć wojnę. Zjadłam śniadanie, a później wyszłam na taras, żeby zapalić papierosa. W głowie miałam mętlik, jednak jednego byłam pewna - zryję Mu beret! I to tak, żeby nie wiedział jak się nazywa!
          Z planem zapoznałam chłopaków i mimo, że Jerry nie zgadzał się ze mną, postanowiłam zrobić swoje. Zemsta jest słodka. Na początek - zmieszać go z błotem. Do tego potrzebuję osobnika płci przeciwnej, który akurat nie jest ze mną spokrewniony, i imprezy, na której będzie Zayn z Tracy. Ani jedno, ani drugie nie stanowiło większego problemu. Wahałam się jedynie nad wyborem samca. Zaoferowało się dwóch, którzy akurat nie mają partnerki. Pomocy chciała udzielić nawet Eleanor, "udostępniając" mi Lou, ale z prostej przyczyny odmówiłam - Zayn nie uwierzyłby, że Louis zamieniłby El na jakąkolwiek inną dziewczynę.
          Jedynym sprawiedliwym, choć niezbyt uczciwym sposobem na wybranie odpowiedniego faceta, było poddanie obu próbie. Kto pierwszy, ten lepszy. Stojąc na tarasie napisałam do Harry'ego i Niall'a identycznego sms'a: "przyjdź do mnie, tylko nie mów Harry'emu/Niall'owi." Pół godziny i powinni tu być. Który przyjedzie jako pierwszy, temu prawdopodobnie bardziej zależy. Wygra więc ten, który dotrze tu drugi. Dlaczego? Odpowiedź jest zaskakująco prosta - mniej mu zależy, a to oznacza, że będę miała mniejsze wyrzuty sumienia. W sumie, nie powinnam mieć ich wcale, bo sami tego chcieli, ale cóż... Moja moralność... Nie muszę chyba dużo mówić... Wyścig czas zacząć panowie!

***

Oto zapowiedź kolejnego rozdziału. Jeszcze raz więc zapytam: Harry czy Niall?! :D

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 12

- Jedz, Holly! - krzyknął Jerry, a ja spojrzałam na niego spode łba i prychnęłam głośno.
- Kurwa, jedz to! - wrzasnął ponownie.
          Patrząc na niego z wyrzutem wstałam i przemierzając korytarz poszłam do swojego pokoju, a dokładniej do garderoby. Zamknęłam drzwi, zdjęłam piżamę i zupełnie naga położyłam się na podłodze. I tak od trzech tygodni. Nie jadłam, nie piłam, z domu wychodziłam tylko do pracy, która stała się dla mnie całym światem od kiedy do chłopaków wprowadziła się nowa dziewczyna Zayn'a. Rozumiem, że są razem, ale do cholery, dlaczego od razu ze sobą mieszkają?! Chciałabym ją poznać, mimo, że bardzo się tego boję. Nie wiem nawet jak wygląda i ja się nazywa, bo mój laptop leży zakurzony pod łóżkiem.
          Po 20 minutach leżenia na wykładzinie zrobiło mi się niewygodnie i zimno, więc wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wzięłam do ręki bieliznę, ubranie, i założyłam je na siebie [KLIK]. Wyszłam z garderoby i rozejrzałam się po pokoju. Żywego ducha! Przeszłam do salonu, a później do kuchni. Jerry już poszedł. I dobrze... Mam już dość jego nadopiekuńczości. Wiem, że chce dobrze, ale to strasznie irytujące.
          W moim brzuchu zaburczało. Coś nowego. Może przechodzi mi już depresja. Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam. O dziwo pełna. Jerry się postarał. Zrobiłam sobie szybkie śniadanie, wypiłam kilka łyków kawy i wybiegłam z domu. Jestem już spóźniona. Mam nadzieję, że Nate nie będzie zły... Wsiadłam do taksówki i już za chwilę byłam na miejscu. Kierowca mi się udał, jechał skrótami... Wbiegłam do budynku, przywitałam się z ochroniarzem, z którym czasem wyjdę na papierosa i pobiegłam do biura szefa. Bez pukania weszłam do gabinetu i zaczęłam się tłumaczyć:
- Nate, przepraszam cię bardzo, od rana mam problemy z psychiką, wybaczysz psychopatce? - zapytałam robiąc maślane oczy.
- Ostatnio masz te problemy zbyt często - zaczął poważnym tonem. - Holly, teraz nie mam czasu. Przyjdź w porze lunchu, muszę z tobą poważnie porozmawiać.
- Nate...
- Idź, przeszkadzasz mi... - skończył i otworzył mi drzwi, dając do zrozumienia, że czas na mnie.
          Czy ten dzień może się już skończyć?! Nie! Bo dopiero się zaczął! Cholerka... Podeszłam wolnym krokiem do swojego biurka i ciężko opadłam na krzesło. Włączyłam komputer. Zadania na dziś. Kurde! Plakaty promujące płytę One Direction. Czy ja, do cholery, znajdę dzisiaj choć odrobinę spokoju?! Nie? To zajebiście!
          Biorę się do pracy. Najpierw zdjęcie. O żesz! Ile ich jest?! Dobra, to w takim razie później. Albo pojadę do nich i pomogą mi coś wybrać. Tekst... Też później. A co teraz? Papieros! Tak!
          Wstałam, zwinęłam z oparcia krzesła torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia dla personelu. Teoretycznie nie powinnam tamtędy chodzić, ale ugadałam się z odpowiednią osobą, więc mogę tam robić co zechcę. Przeszłam przez szerokie drzwi i wyszłam na dwór. Oparłam się plecami o nagrzaną od słońca ścianę i odpaliłam papierosa. Muszę coś zrobić. To znaczy z moją pracą. Co jeśli Nate mnie wywali? Mam jeszcze pół godziny do spotkania z nim, a to wcale nie jest zbyt wiele czasu. Cóż, jeśli trzeba będzie, padnę na kolana i będę go błagać o litość.
          20 minut później stałam już przed jego gabinetem. Drżałam ze strachu i zdenerwowania. Co tam drżałam, wyglądałam jakbym dostała ataku padaczki! A Nate'owi się nie spieszyło. Szedł powoli korytarzem w moją stronę, nawet na mnie nie patrząc. Podszedł do drzwi i otworzył je przede mną. Weszłam do środka i stanęłam sztywno przed jego biurkiem.
- Usiądź - powiedział i sam usiadł na swoim wielkim i z pewnością bardzo wygodnym fotelu.

***

          Z biura Nate'a dosłownie wybiegłam. Dał mi wolne na dziś, więc nie czekając chwili wyłączyłam służbowy komputer i wyszłam z budynku firmy. Nie wiedziałam jak czuć się w tej sytuacji. Wiem tylko, że muszę koniecznie szybko jechać do chłopaków i pogadać z Jerrym. Złapałam taksówkę i wpakowałam się do niej nie oglądając się za siebie. Nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić. Wszytko we mnie wrzało, twarz miałam czerwoną, a moje ręce drżały. Co chwila mruczałam coś do siebie, przez co kierowca spoglądał na mnie co jakiś czas z zainteresowaniem i chyba zażenowaniem.
          Minęło jakieś pół godziny zanim pojazd zatrzymał się przed domem zespołu. Szybko zapłaciłam, wysiadłam i zapukałam do drzwi. Otworzył mi nie kto inny jak Zayn. Wpuścił mnie do środa i po krótkim "cześć" uciekł schodami na górę. Zdezorientowana udałam się w stronę salonu, gdzie na kanapie siedział Jerry, a na podłodze, na przeciwko siebie siedzieli Niall i Harry. Blondyn z otwartą buzią czekał, by pochwycić w usta rzuconą przez Harry'ego żelkę. Gdy mu się nie udało, zawył z wściekłości i dopiero kiedy mnie zobaczył ucichł i uśmiechnął się szeroko.
- Witamy w naszych skromnych progach. Czym możemy Pani służyć?! - krzyknął Irlandczyk wstając z podłogi.
- Cześć Niall - przywitałam się dając mu buziaka w policzek. - Cześć Harry. Jerry, do kuchni - dodałam.
- Serio? Ja też tęskniłem, siostra! - zawołał ironicznie, ale podniósł się z kanapy i ruszył w moją stronę.
- To coś poważnego, czy możemy poprzeszkadzać? - zapytał Curly z ewidentną nadzieją w głosie.
- Nie wtrącaj się, Harry. Nie teraz. Zawołam was jak coś - odpowiedziałam, niezbyt miło i wyszłam ciągnąc za sobą Jerry'ego.
          Weszliśmy do kuchni i usiedliśmy przy stole. Chłopak wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem i chyba zmartwieniem w oczach. Ja natomiast siedziałam i nie wiedziałam od czego zacząć. Przeczuwając, o co chcę zapytać, Jerry powiedział:
- Wszystko z nim OK. Tylko Tracy zabroniła mu się z tobą spotykać.
          Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się miłego powitania ze strony mulata, ale wiadomość o tym, że nie może przebywać ze mną w jednym pomieszczenia zmieszała mnie z ziemią.
- To dobrze - odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Dobrze? Jaja sobie ze mnie robisz?! Ona jest jakaś pojebana! - wrzasnął na cały dom Jerry.
- Ciszej, bo zaraz przyjdzie i będzie awantura - powiedział wyłaniający się zza drzwi Niall.
- Nie podsłuchuj! - krzyknęłam oburzona.
- Serio myślałaś, że będziemy grzecznie siedzieć na kanapie zastanawiając się, o czym rozmawiacie? - zapytał ironicznie Harry, wychylając się zza blondyna.
- UGH!!! No dobra, chodźcie tu. - powiedziałam i przewróciłam oczami.
          Weszli do kuchni i usiedli. Niall na krześle, a Harry na blacie.
- Dobra, słuchajcie...

***

- Nie powinnaś się tak tym przejmować. - powiedział Niall i uśmiechnął się do mnie szeroko, pokazując wszystkie swoje zęby.
- Ma rację, poradzisz sobie - dopowiedział Jerry wstając.
- No nie wiem. Gdzie idziesz? - zapytałam.
- Do tego kiepa. Jest ci chyba winien wyjaśnienia - odpowiedział i wyszedł nie oglądając się na nas.
- Super...  - westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach.
          Nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś dotyka mojego ramienia. Później drugie coś, lub ktoś dotyka drugiego ramienia. Nie wiedząc co się dzieje podniosłam wzrok do góry, a gdy tylko to zrobiłam zostałam ściśnięta w mocnym uścisku dwóch zidiociałych ludziów.
- Dzięki chłopaki, ale chyba jednak się wycofam - szepnęłam niemal niesłyszalnie.
- Zwariowałaś?! Nie mogłabyś zrobić niczego głupszego - powiedział Harry.
- To nie jest tylko moja decyzja - powiedziałam zdecydowanie głośniej i spojrzałam mu w oczy.
- Jest - powiedział Horan.
- Nie - teraz spojrzałam na niego. - Nie zrobię niczego, co mogłoby mu zaszkodzić.
- Holly! Nie zachowuj się jak głupia pipa!!! To twoje życie i on nie może decydować za ciebie. Weź się w garść, zepnij dupę i zrób to, co będzie dla CIEBIE najlepsze! - krzyknął Styles i klepnął mnie dość mocno w plecy.
- Dobra, dobra, ale nie bij! - zażartowałam i odpłaciłam się mu tym samym.
          Jak to na tym okrutnym świecie bywa, musieliśmy skończyć tę pogawędkę, ponieważ do kuchni wszedł Zayn i Jerry. Brat kiwnął głową na chłopaków i wyszli zostawiając mnie sam na sam z mulatem.
- Dostałeś przepustkę - prychnęłam i spojrzałam Malikowi prosto w oczy.
- Daj spokój, Holly... - szepnął i odwrócił wzrok.
- Nie bądź śmieszny - powiedziałam.
- Ja śmieszny?! To ty do tego doprowadziłaś! To twoja wina! Gdybyś nie naskoczyła na tę dziewczynę w restauracji, a później na tego dziennikarza, to nie byłoby problemu - krzyknął wytykając mnie palcem.
- A więc tak myślisz? - zapytałam z niedowierzaniem. - Dobra! To widzimy się niedługo! - krzyknęłam i wyszłam z pomieszczenia trącając go po drodze.
          Pożegnałam się z chłopakami i bratem, dałam buziaka Eleanor, która zeszła akurat na dół po coś do picia i wyszłam. Chce wojny, to będzie ją miał. Podjęłam decyzję... A on mnie sprowokował. Czas, START!!!

xoxo Holly!

niedziela, 23 czerwca 2013

Help!

Hej wam :) 
Jestem właśnie w trakcie pisania następnego rozdziału. Mam z nim wielki problem, bo pomysłów tysiące i na żaden nie mogę się zdecydować. Dlatego właśnie zwracam się z prośbą do Was, abyście nieco mi pomogli. Mianowicie: Harry czy Niall? Napiszcie w komentarzu tylko imię i dalej już będę wiedziała co robić! Z góry wielkie dzięki! ;*

sobota, 22 czerwca 2013

Liebster Award Blog

Uwaga uwaga!!!
Za sprawą Nelka aa zostałam nominowana do Liebster Award Blog.

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować boga, który Cię nominował.

Oto pytania, które dostałam i moje odpowiedzi:
1. Masz drugie imię? Jak tak, to podaj.
       Otóż, nie mam!
2. Ulubiony zespół?
       The Offspring! <3
3. Kiedy zaczęłaś pisać bloga?
       10 kwietnia 2013
4. Ulubiony kraj?
       Trudno wybrać jeden, ale z tych, które odwiedziłam najbardziej podobało mi się w USA.
5. Ulubiona pora roku?
       Wiosna, zdecydowanie!
6. Skąd bierzesz swoje inspiracje?
       Z obserwacji! :D
7. Twoje imię?
       Chciałam być na blogu anonimowa, ale trudno - Marta.
8. Gdybyś miała trzy życzenia jakie by były?
       - Wyjechać do San Francisco i Nowego Jorku.
       - Dostać się na studia i z nich nie wylecieć.
       - Spotkać wreszcie miłość mojego życia!!! ;P
9. Kim chcesz zostać w przyszłości?
       Mamą - najlepszy zawód na świecie <3
10. Wolisz czytać książki, czy oglądać filmy?
       Hmm... Uwielbiam jedno i drugie, chyba, że chodzi o ekranizacje książek, wtedy wolę papier :D
11. Kto wie z twoich najbliższych o twoim blogu?
       Tylko pies :P

Blogi, które nominuję:
1. http://www.ellizabeth-story.blogspot.com/
2. http://whispers-and-love.blogspot.com/
3. http://pocaluneksmierc.blogspot.com/
4. http://allyandonedirection.blogspot.com/
5. http://kaja-story2.blogspot.com/
6. http://forever-together-or-alone.blogspot.com/
7. http://silence-tells-me-more.blogspot.com/
8. http://i-have-to-vin.blogspot.com/
9. http://touch-of-silence.blogspot.com/
10. http://magiczna-tajemnica.blogspot.com/
11. http://walk-away-and-stay.blogspot.com/

Pytania ode mnie :)
1. Twoje imię.
2. Twój wiek.
3. Ostatni głupi sen (pytanie zainspirowane moim dzisiejszym snem - siedziałam w samochodzie na dworcu pkp i jadłam długopisy :D)
4. Twój ulubiony kolor (może być kilka)
5. Kto jest twoim idolem/autorytetem?
6. Twój ulubiony film i serial.
7. Ulubiona piosenka (szukam nowego repertuaru do playlisty ;P)
8. Ulubiona książka, lub autor.
9. Umiesz/lubisz gotować? Albo jeść? :D
10. Ile czasu dziennie spędzasz przed komputerem?
11. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 40 lat?



Drodzy bloggerzy, do dzieła!
Wybaczcie pytania, brałam je z tyłka, bo nie umiem wymyślać takich rzeczy ;P
C'ya! ;*




środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 11

          Musi mieć dziewczynę też mi coś! To niech ją sobie narysuje i wytnie! Robi to dla mojego dobra? Jakoś nie czuję się uszczęśliwiona... Mam nadzieję, że jak jutro opowiem to Jerry'emu, to zabije najpierw mnie, za głupotę, a później jego, za to, że jest takim wielkim idiotą! Z resztą... Niech mu będzie... Zobaczymy, kto wyłamie się jako pierwszy. Chce zgrywać ważniaka, to niech zgrywa... Jestem silniejsza, niż na to wyglądam, a zazdrość jeszcze mnie napędza...
          Szłam przed siebie, nie oglądając się na nic. Kilka razy potrąciłam idących z naprzeciwka ludzi. Olałam idących za mną gazeciarzy, którzy myśleli, że ich nie widzę. Szłam i myślałam. W głowie miałam mętlik. Nienawidzę, kiedy mi zależy. Wolę, kiedy jest mi wszystko jedno... Ale zależało... Bardzo!
          Problem polega na wyrzutach sumienia. No bo, co by było gdybyśmy od początku zaczęli się ze sobą spotykać? A teraz co? Nie możemy być razem, bo tak bardzo zjebałam! Po całości... Powinnam go przeprosić? Nie... On też nie jest bez winy... Dalibyśmy radę bez tej całej szopki z dziewczyną...
          W kieszeni spodni usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Zayn. Odrzuciłam połączenie. To już czwarty raz... Nie minęło pół minuty, a telefon zadzwonił znowu. Numer nieznany. Serio? To żałosne. Ale cóż... Raz się żyję... Nie mogę go ciągle unikać.
- Halo?
- Holly?
- Nie, Święty Mikołaj. Czego chcesz?
- Przyjedziesz do nas? To bardzo ważne.
- Do was, czy do ciebie?
- Musimy porozmawiać...
- Wszystko już sobie wyjaśniliśmy - chciałam odłożyć telefon, ale usłyszałam spanikowane "czekaj". - No co?!
- Proszę, to bardzo ważne... - powiedział.
- Zayn, daj mi spokój. Nie mam ochoty na wasze gierki. Nie mieszaj mnie w to. Proszę cię tylko o to, żebyś zostawił mnie w spokoju. Zadzwoń jak zatęsknisz. Tylko najlepiej już nie w tym stuleciu, bo łeb ukręcę!
- Holly, to nie to, co myślisz...
- A co?
- Nasz menadżer chce z tobą rozmawiać.
- Ach tak? To mu powiedz, żeby pocałował mnie w dupę, bo nie jestem tobą i wcale nie muszę się go słuchać!
- Holly, do cholery! Nic nie rozumiesz! Proszę, zrób to dla mnie!
- Dla ciebie? Chyba z chuja spadłeś! Nie licz na to!
- Więc zrób to dla mnie - usłyszałam nieco inny głos. Jerry? Miał przyjechać dopiero jutro! O co tu chodzi?
- Jerry?
- Nie, twoja stara!
- Twoja też, co ty robisz w Londynie? Miałeś być dopiero jutro!
- Ale jestem dzisiaj. Przyjedź proszę, chcę z tobą porozmawiać. I lepiej wsadź poduszkę w spodnie, bo jak ci kopa zasadzę, to zrobisz w majty...
- No dobra! Już jadę! Ale lepiej mnie trzymaj, żebym czasem nie wydrapała Zayn'owi tych jego ślicznych oczu!
- Mam śliczne oczy? - znowu on...
- Wal się! - krzyknęłam i rozłączyłam się.
          Faceci! O co im kurna w życiu chodzi? Zawróciłam i poszłam z powrotem w stronę domu. Nie dam im tej satysfakcji i nie przybiegnę tak szybko. Droga minęła mi tak szybko, że nie zauważyłam kiedy minęłam wejście do budynku. Co to kurde dzień zawracania? Zawróciłam znowu i weszłam do budynku, a później windy. Wjechałam na trzecie piętro i weszłam do domu. Rzuciłam torebkę w kąt obok drzwi i poszłam na taras z paczką papierosów w ręce. Odpaliłam jednego i mocno zaciągnęłam się dymem. Nie wiem dlaczego ludzie mówią, że palenie uspokaja. Wcale tak nie jest. Wręcz przeciwnie. W sytuacjach takich jak ta, czuję się jeszcze bardziej nerwowa niż byłam.
          Z każdą chwilą bałam się coraz bardziej. Nie Jerry'ego, ani tego co ma mi do powiedzenia. Bałam się spotkania z Zayn'em. A jeśli będzie tam ta jego nowa dupa? Cóż, nie uniknę tego spotkania. Jedyne co mogę zrobić, to wziąć się w garść i stawić temu czoła.
          Pod wieczór zaczęło robić się chłodno. Przebrałam się więc [KLIK] i wyszłam z domu. Podróż taksówką dłużyła mi się niesamowicie. Kilka razy miałam ochotę wysiąść, gdy kierowca zatrzymywał się na światłach. Zrobiłam to jednak dopiero, gdy zatrzymał się przed domem chłopaków. Zapłaciłam i na trzęsących się nogach ruszyłam w stronę drzwi. Nacisnęłam dzwonek i czekałam. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich uśmiechnięty Jerry.
          Pomimo złego humoru, na widok brata, moje usta mimowolnie wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Staliśmy tak kilka minut, gdy nagle poczułam silne uderzenie w plecy. Odskoczyłam natychmiast od brata i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Pojebało cię?! - zapytałam. - Za co to?
- Już ty dobrze wiesz za co! - powiedział.
- Oj dobra, ale bez przesady... O co ci kurde chodzi?
- Ja ci powiem o co! Ale nie teraz... Chodź - powiedział i wskazał dłonią drzwi, żebym w końcu weszła do domu.
         Tak też zrobiłam. Gdy tylko drzwi za nami się zamknęły usłyszałam szybkie kroki w naszą stronę. Nie muszę zgadywać, żeby wiedzieć kto idzie. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Eleanor. Uścisnęła mnie na przywitanie i ciągnąc za rękę na górę, powiedziała:
- Wiedziałam, że będziesz wyglądać mało imprezowo. Zaraz to naprawimy.
          Cokolwiek miało to znaczyć, nie zaprzeczałam. Byłam gotowa zrobić wszystko, byleby opóźnić spotkanie z Zayn'em. Poszłam więc grzecznie za dziewczyną, by za chwilę wejść do pokoju, jak się okazało (poznałam po koszulkach w paski walających się po podłodze) Louis'a. Usiadłam na łóżku i czekałam aż Eleanor odezwie się choć słowem.
- Wolisz spodnie, czy sukienkę? - zapytała po chwili.
- Nie wiem. Goliłam dzisiaj nogi, więc może być sukienka. - odpowiedziałam beznamiętnie.
          Czekałam tak jeszcze 10 minut, dopóki dziewczyna nie odwróciła się do mnie, trzymając w ręku sukienkę i unosząc znacząco brwi. Nie powiem, podobała mi się. No i kolor! Idealny dla mnie... Nie zwlekając ani chwili założyłam ją i dobrałam dodatki [KLIK]. Trudno mi to przyznać, ale wyglądałam nieziemsko. Cóż za brak jakiejkolwiek skromności! No, trudno...
- El... - zaczęłam - Sukienka jest genialna, ale możesz mi powiedzieć po co te wszystkie przebieranki?
- Nie powinnam ci mówić, ale w sumie i tak już po wszystkim. Chłopaki chcieli zrobić ci imprezę niespodziankę, bo Jerry przyjechał wcześniej. Zayn miał cię na nią przyprowadzić, ale wiele się zmieniło. Pokłóciliście się, więc niespodzianka nie wyszła, bo to Jerry musiał cię poprosić, żebyś przyszła. Co tak właściwie się stało? Zayn milczy. Od powrotu od ciebie siedzi sam w pokoju i wyszedł tylko na chwilę, kiedy do ciebie zadzwoniliśmy.
- El, nie wiem co się stało. Było wspaniale, a potem powiedział mi, że przez ten skandal musi mieć dziewczynę i nie mogę być nią ja. Poczułam się tak strasznie źle... A później powiedział, że ludzie mają się dowiedzieć, że jestem dla niego nikim. To boli... - powiedziałam niemal szeptem.
- Mała... Wiem doskonale jak się czujesz - zaczęła Eleanor pocieszającym tonem. - Nawet nie wiesz jak wiele razy Danielle zrywała z Liam'em tylko po to, żeby było o nich głośno... To jest showbiznes.... Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone! I jeśli zależy ci na Zayn'ie musisz być cierpliwa i wyrozumiała. To co zrobił było konieczne. Nie każ mu wybierać między tobą a marzeniami. No i pomyśl! Jeśli przetrwacie to i wciąż będziecie czuć to samo, to gwarantuję ci, że będziecie ze sobą do usranej śmierci - zakończyła z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dobra! - powiedziałam. - Ale nie obiecuję, że ta jego dziewczyna nie wyjdzie stąd bez oczu.
          Eleanor zaśmiała się, wstała z łóżka i podeszła do drzwi.
- Idziesz? - zapytała, na co pokiwałam głową i ruszyłam za nią.
          Zeszłyśmy po schodach na dół i weszłyśmy do salonu, gdzie przywitały nas spojrzenia wszystkich obecnych. Kątem oka zauważyłam Zayn'a siedzącego w rogu pokoju na fotelu i gapiącego się tępo w szklankę z bursztynowym napojem (pewnie whisky). Nie czekając podeszłam do niego. Gdy byłam już blisko spojrzał na mnie wzrokiem pełnym smutku i nadzieji.
- Cześć - powiedziałam cicho siadając na oparciu fotela.
- Cześć - odpowiedział i odsunął się nieznacznie.
Siedzieliśmy przez chwilę w zupełnym milczeniu, nie patrząc na siebie, nie dotykając się. Pierwszy raz czułam się w jego towarzystwie niezręcznie.
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? - zapytał, przerywając ciszę.
- Wcale... Zayn, ja po prostu się boję... - odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Chodź do mnie - powiedział, a ja usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego.
- Zayn?
- Hmm? - zamruczał, wtulając się bardziej w moje włosy.
- Ja chyba nie dam rady...
- Z czym?
- Z tym wszystkim. Chciałabym móc być twoją przyjaciółką, ale w tej sytuacji jest to niemożliwe.
- O czym ty mówisz? Potrzebuję cię-zajęczał i przytulił mnie mocno.
- Mimo, iż bardzo bym chciała, nie potrafię zaakceptować tego co się dzieje. Potrzebuję cię, ale bez ogona z cyckami.
- Holly! Spójrz na mnie - powiedział i obrócił moją twarz tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Czułam na twarzy jego ciepły oddech. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
- Poradzimy sobie - szepnął. - Razem. Hmm?
          Pokiwałam głową. Na ustach poczułam jego delikatne wargi. Tak długo na to czekałam. Objęłam ramionami jego szyję i szybko zapomniałam o otaczającym nas świecie. Niestety, nie byliśmy sami. Oderwałam się od niego i przytuliłam mocno. Spędziliśmy tak pół wieczoru żartując i śmiejąc się z pijanych osób. W końcu sami zaczęliśmy pić i się bawić. Było lepiej niż sądziłam, że będzie.
         Jako, że mam mądrego starszego brata, odciągnął mnie niemal siłą od Zayn'a i położył spać w swoim pokoju pilnując, żeby dobijający się do drzwi Zayn nie wtargnął do środka. Czekał tak aż zasnę, by w końcu samemu położyć się obok i smacznie zachrapać.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 10

          Siedziałam jak wryta. To miał być koniec dnia, a nie jakiś ciąg dalszy! Do moich uszu doleciał dźwięk telefonu. Wzięłam urządzenie do ręki i odebrałam.
- Widziałaś już? - zapytał męski głos.
- Ehe - wydukałam, nie wiedząc co mogłabym powiedzieć.
- Przyjadę zaraz...
- Ok! - rozłączyłam się.
          Wstałam z łóżka, opatuliłam się swetrem i poszłam do kuchni. W takich chwilach najlepsze jest kakao. Przygotowałam ciepły napój i poszłam do salonu. Usiadłam na wygodnej kanapie i patrząc pusto w przestrzeń myślałam nad tym co teraz się wydarzy. Nie minęło wiele czasu, a ktoś zapukał do drzwi. Ktosiem okazał się Zayn, oczywiście. Nie witając się wszedł zdenerwowany do środka. Poszłam za nim zamykając uprzednio drzwi. Usiadłam obok niego na kanapie i czekałam aż coś powie.
- Gnój... - szepnął i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
- Wiem... Przepraszam, ja nie wiedziałam, że to się może wydarzyć, zrozum, ja... - zaczęłam się tłumaczyć, ale mi przerwał.
- Przestań... - powiedział. - To nie twoja wina. Może rzeczywiście przesadziłaś, ale to nic takiego.
- Nic takiego? - zapytałam jak głupia. - Nie jesteś zły?
- Zły? Nie... - zaśmiał się. - Ale ty chyba będziesz...
- Jak to?
- Sama zobaczysz... Ale raczej nie wychodź bez ciemnych okularów z domu...
- Co masz na myśli? - dopytywałam.
- Uwierz, że do jutra będą cię znały wszystkie nasze fanki i raczej cię nie polubią. Staniesz się rozpoznawalna. Będziesz obiektem nienawiści milionów dziewczyn na całym świecie!
- Skromniacha z ciebie! - zaśmiałam się i dałam mu kuksańca w bok.
- Nie boisz się? Odważna! - powiedział i zaczął mnie gilgotać.
- Nie boję! - powiedziałam przez śmiech. - A ty nie będziesz miał problemów?
- Niee... Na wszystkich zdjęciach mam czapkę i okulary. Nie widać, że to ja. Menadżer napisze sprostowanie do prasy i będzie spoko - powiedział.
- No skoro tak, to nie mamy się czym przejmować.
- Zobaczymy czy będziesz tak śpiewać jutro, jak przed twoim domem pojawią się gazeciarze...
- Nie wiedzą, gdzie mieszkam!
- Nie? - zrobił dziwną minę - A chodź na balkon. - powiedział i założył czapkę i okulary, po czym pociągnął mnie za rękę na taras.
          Jak dla mnie, nic ciekawego. Domy, ulice, przechodnie. Norma.
- I o co ci chodzi? - spojrzałam pytająco na chłopaka.
- Już tłumaczę. Kiedy tu przyszedłem było znacznie więcej osób. Pewnie poszli do domu. Ale! - zawiesił na chwilę głos - tamten facet - wskazał palcem na jakiegoś przechodnia - kręci się tu od kiedy przyszedłem. Wcześniej był z jakąś laską, pewnie robią zmiany, bo jest już późno.
- Tamten facet? A wygląda tak nieszkodliwie... - powiedziałam.
- Tacy są najgorsi. Uważaj na nich jutro, albo jak będziesz szła do pracy.
- Ehe, dobra... Tej! Facet! - wydarłam się do niego. O dziwo spojrzał się. Sam się zdemaskował. Pewnie jakiś świeżak... - Ty do mnie?!
           Teraz udaje, że nie wie o co chodzi, ale po kolejnym "ej" z mojej strony zawołał:
- Czy łączy panią coś z Zayn'em Malikiem z One Direction?
- A kto to? - udawałam głupią.
- Ponoć widziano panią z nim dzisiaj w restauracji...
- Jest pan pewien?
- Nie, stąd pytanie!
- Długo pracuje pan w tym zawodzie?!
- Dwa tygodnie!
- Z "nowakami" nie rozmawiam! Idź pan w chuj! - krzyknęłam i odeszłam od barierki. Usiadłam na fotelu pod ścianą i odpaliłam papierosa.
- No to teraz masz przejebane! - powiedział Zayn ze śmiechem i usiadł koło mnie również wyciągając z paczki fajkę.
- W dupie to mam! Nie będzie mi się pod oknem kręcił!
- Po takiej akcji? Będzie! I przyprowadzi znajomych - zaśmiał się znowu i pokręcił głową.
- No to trudno.
          Skończyliśmy palić w milczeniu. Było już po północy, kiedy Zayn oświadczył, że idzie, bo będzie miał jutro dużo do zrobienia w związku z zaistniałą sytuacją, którą niestety niechcący pogorszyłam. Odprowadziłam chłopaka do drzwi.
- Widzimy się jutro? - zapytał stojąc w progu.
- Nie wiem. Zobaczymy jutro - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- W takim razie do jutra - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
          Gdy wyszedł, nie czekając na nic, poszłam w stronę łóżka i układając się na nim wygodnie, zasnęłam.
          Obudziłam się dość wcześnie. Zegarek na półce wskazywał godzinę dziesiątą. Wstałam, umyłam się i ubrałam [KLIK]. Włosy zostawiłam rozpuszczone. W lodówce wciąż było pusto. Wzięłam telefon do ręki. Zayn chciał się dziś ze mną zobaczyć, to niech zrobi śniadanie i przyjedzie, a co?! Wybrałam numer chłopaka i zadzwoniłam.
- Halo?
- Zrobisz mi słońce śniadanie? - zapytałam słodkim głosem.
- A może jakieś "cześć"? - zapytał ze śmiechem.
- Kanapki. Z serkiem. I weź kawę, bo też już nie mam.
- A keczup masz? - zapytał wzdychając głośno do telefonu.
- Mam. To kiedy będziesz?
- Za 20 minut.
- Ok.
          Rozłączyłam się i wzięłam do ręki laptopa. Spojrzałam na tę samą stronę co wczoraj. Moim oczom ukazał się kolejny artykuł ze mną w roli głównej. Nawet nie czytałam. Wyłączyłam urządzenie i przeszłam się po mieszkaniu, zbierając porozstawiane naczynia. Skoro mam chwilę czasu, to trochę ogarnę. W końcu jutro przyjeżdża Jerry. Zaniosłam naczynia do kuchni i włożyłam do zmywarki. Później weszłam do łazienki i nastawiłam pranie.
          Gdy stałam na tarasie i podlewałam kwiaty usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam mulata, który zamarł w dziwnej pozycji - był zgięty w pół i miał wyciągnięte w moją stronę ręce, jakby chciał mnie pogilgotać. Z pewnością tak właśnie było, ale go uprzedziłam.
- Kurde! - krzyknął.
- Ty! Chciałeś mnie! Pogilgotać? - zapytałam powoli się do niego zbliżając.
- Co robisz? - zapytał i zaczął się cofać.
- Mszczę się! - powiedziałam i rzuciłam się na chłopaka.
- Za co? - zapytał, dusząc się ze śmiechu.
- Za zakradanie się i zamiar gilgotania mnie.
- No weź...
- Kara musi być! - krzyknęłam i zaczęłam gilgotać go jeszcze bardziej.
- Nie dam ci kanapek!
- Kanapek? - zapytałam opamiętując się i przestając gilgotać. - A z serkiem?
- Ehe - odpowiedział łapiąc z trudem oddech i trzymając się za brzuch.
- No dobra, 1:1! Idziemy jeść - powiedziałam i ruszyłam do kuchni, a chłopak poczłapał za mną.
          Usiedliśmy na krzesełkach i zaczęliśmy objadać się chlebkiem.
- Nie ty je robiłeś, prawda? - zapytałam patrząc na Zayn'a podejrzliwym wzrokiem.
- Ja! - odparł.
- Pewny jesteś?
- No dobra, Harry!
- Wiedziałam... - zaśmiałam się rzucając w niego kawałkiem żółtego sera.
- O nie! - wykrzyknął robiąc unik.- Jak mogłaś?!
- No normalnie! - zaśmiałam się jeszcze głośniej.
- Jaka ty chamska dzisiaj!
- Ja? Coś ty - uśmiechnęłam się szeroko i wystawiłam chłopakowi język.
- Człowiek skurwiel! Zaraz cię ugryzę! - zagroził.
- Dobra, a w co? - zapytałam.
- W ten długi jęzor! - odpowiedział.
          W ułamku sekundy nasze miny się zmieniły. Z chęcią pozwoliłabym mu na to, ale... Zayn odwrócił wzrok i udawał, że nic nie powiedział, a ja spaliłam raczka i wzięłam szybki łyk kawy, przez co się zakrztusiłam. Tak - typowa Holly! Nie patrząc na nic chłopak podbiegł do mnie, wyjął mi z ręki kubek i odstawił na stół, po czym podniósł mnie z krzesła, postawił na nogi i uderzył mocno w plecy.
- Ał! - krzyknęłam i mu oddałam ciągle kaszląc.
- Chcesz się bić? - zapytał po czym podniósł mnie, przerzucił sobie przez ramię i poszedł do mojego pokoju.
          Zanim zorientowałam się, co zamierza zrobić, poczułam jak lecę. Chwilę później upadłam na łóżko, które cicho zaskrzypiało. Tak się bawimy? No dobra... Przewidując kolejny ruch mulata, przeturlałam się na bok, a on upadł w miejsce, w którym przed chwilą leżałam, głośno przeklinając. Zanim się podniósł usiadłam na jego plecach i zaczęłam po nich skakać.
- O ty! - krzyknął i podniósł się na łokciach i kolanach, przez co spadłam z niego i wylądowałam z hukiem na podłodze.
- Ty chamie! - wrzasnęłam i szybko się podniosłam.
Skoczyłam na niego, ale ten złapał moje nadgarstki i położył na plecach. Teraz to on usiadł na mnie i zaczął łaskotać. Zaczęłam piszczeć i wiercić się. Od śmiechu bolały mnie policzki i brzuch.
          Nagle poczułam ciężar chłopaka na całym ciele. Zmęczony rozłożył się na mnie i z udawaną przesadą zaczął sapać w poduszkę, niby ze zmęczenia. Zaśmiałam się jeszcze raz, po czym zrzuciłam go z siebie, na co jęknął i położył się obok.
- Co robimy? - zapytał.
- Dzieci - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Dobra - powiedział i położył znowu na mnie.
- Spadaj, żartowałam - powiedziałam i odepchnęłam go lekko.
- Wiem, już lecę!
          Nie zdążyłam zareagować kiedy chłopak usiadł na mnie okrakiem, podniósł ręce do góry i przechylił się, lecąc tym samym na podłogę i uderzając w nią głośno. Usłyszałam tylko jego cichy jęk i krótkie "kurwa".
- Co jest? - zapytałam podnosząc się.
- Boli - zajęczał.
- Podmuchać?
- Tak. I buzi! - odpowiedział podsuwając mi nadgarstek pod nos.
           Dmuchnęłam, pocałowałam i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Lepiej?
- Lepiej, chodź zapalić - wstał i pociągnął mnie za rękę na taras.
          Wyszliśmy i wyciągnęliśmy papierosy. Staliśmy tak patrząc co chwila na siebie.
- Nie obrazisz się? - zapytał po chwili Zayn.
- A czemu? - odpowiedziałam pytaniem.
- Muszę ci coś powiedzieć. Ale proszę, nie bądź zła...
- No ok... - nie wiedziałam, czy nie będę zła. W takich chwilach się o tym nie myśli. Za wszelką cenę chciałam wiedzieć, co chce mi powiedzieć.
- Tylko wiedz, że to nie był mój pomysł i że gdyby ode mnie to zależało, to bym się w to nie pakował!
- No mów, do cholery!
- Muszę mieć dziewczynę... -wyrzucił z siebie najciszej jak tylko mógł.
- Co?!
- Muszę...- szepnął.
- Słyszałam! - prychnęłam.
- Holly, obiecałaś!
- Nie obrażam się!
- Holly... Po tej akcji po prostu muszę mieć dziewczynę. Menadżer już jej szuka.
- Menadżer szuka ci dziewczyny?! - zapytałam kpiąco.
- Tak - pokiwał głową.
- To ja miałam nią być. Jak możesz?! Najpierw przychodzisz i niemal błagasz, żebym się z tobą umówiła, zgadzam się pod warunkiem, że dasz mi trochę czasu, a później mówisz, że będziesz miał inną dziewczynę?! Zastanów się gościu, co ty robisz?!
- Holly, mówiłem, że to nie mój pomysł. Muszę podpisać kontrakt z jakąś laską, na np. pół roku, pokażę się z nią kilka razy przed kamerami i tyle. Ciągle mi na tobie zależy Holly... - podszedł i złapał mnie za rękę.
- Ładnie mi to okazujesz...
- Proszę cię... próbuję cię chronić. Kiedy wszyscy dowiedzą się, że jesteśmy dla siebie nikim, dadzą ci spokój...
- Jestem dla ciebie nikim? - zapytałam niemal przez łzy.
- Co? Nie! Nie to chciałem powiedzieć! - powiedział załamany.
- Ale powiedziałeś! - krzyknęłam i wyrwałam dłoń z jego uścisku.
- Holly, uwierz mi, tak będzie lepiej dla wszystkich! - powiedział i wziął mnie w ramiona.
- Idź już, Zayn - wychrypiałam.
- Nie.
- Nie chcę cię tu widzieć.
- Nie odejdę teraz - powiedział i odsunął mnie lekko od siebie, tak by widzieć moją twarz. - Nie chcę nigdzie odejść, Holly.
- Ale ja chcę, żebyś już poszedł i dał mi się zastanowić. - odpowiedziałam i odwróciłam wzrok w drugą stronę.
- Nie rób mi tego... - powiedział błagalnym tonem.
- Więc ty też mi tego nie rób...
- Muszę...
- Ja też!
- Holly!
- Zayn!
          Nie wiedzieliśmy, co jeszcze powiedzieć. Staliśmy tak patrząc każde w inną stronę, bojąc się spojrzeć sobie w oczy. Nie chciałam tak ostro zareagować. Ale skrzywdził mnie. Nie sądziłam, że jest to możliwe. Ale chyba poważnie zaczęło mi na nim zależeć, a teraz wszystko legło w gruzach. Jak mam się z nim dalej przyjaźnić, kiedy nie będę mogła się do niego przytulać gdy tylko nadarzy się okazja, kraść mu całusów (co czasem robiłam, kiedy niczego się nie spodziewał - w końcu nie byliśmy normalnymi przyjaciółmi, z założenia mieliśmy być dla siebie kimś więcej). Co ja bez niego zrobię? Jest dla mnie najbliższą osobą w Londynie...
- Nie przekreślaj mnie... - szepnął mi do ucha Zayn, przytulając mnie mocno do siebie.
- A co mam zrobić? - zapytałam.
- Nie wiem. Nic już nie wiem... Ale potrzebuję cię bardziej, niż ci się wydaje...
- Więc pozwól mi zostać twoją dziewczyną - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
- Nie mogę... - odpowiedział po krótkim milczeniu. Spuścił wzrok i oparł swoje czoło na moim. - Tak bardzo bym tego chciał...
- Więc co stoi na przeszkodzie? - zapytałam.
- Bo to nie o to tu chodzi... Oni mają cię zostawić, a nie interesować się tobą jeszcze bardziej - odpowiedział.
- Już ci powiedziałam, że się ich nie boję!
- Bo jeszcze nie wiesz, co to znaczy!
- Więc daj mi się dowiedzieć!
- Nie!
- Czemu?!
- Bo nie!
- Nie wystarczy!
- Bo nie chcę, żebyś się zmieniła! Nie wiem! Co jeśli uderzy ci sodówa, albo się załamiesz?! Nie chcę cię stracić i to tyle! Chcę, żebyś została sobą na zawsze, bo właśnie taka jesteś wspaniała. Tyle! Wystarczy?! - wykrzyczał mi to w twarz potrząsając mną lekko.
- A co z tym, czego ja chcę?! - zapytałam, dźgając go palcem w klatę.
Milczenie...
- To się nie liczy, tak? - zapytałam już ciszej.
- Holly, to nie tak, że się nie liczy... Po prostu nie rozumiesz...
- Jasne... Bo jestem tylko małą, głupią Holly, z małej mieściny, która poznała wielką gwiazdę i została przez nią wydymana, na każdy możliwy sposób...
- Nie mów tak, proszę...
- Dlaczego? Przecież tak właśnie jest...
- Przestań...
- Nie - powiedziałam stanowczo. - Wyjdź.
- Holly...
- Idź! - krzyknęłam i odepchnęłam go mocno od siebie.
          Stał przez chwilę i nie wiedział co zrobić, ale widząc moją determinację cofnął się i spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam twarz. Westchnął, podszedł do mnie, pocałował w czoło i wyszedł. Z moich oczu popłynęły łzy. Wróciłam do pokoju, wzięłam torebkę i wyszłam z domu, głośno trzaskając drzwiami.



***
Jest 10! Dziękuję za wszystkie komentarze i czekam na następne! Piszcie, co sądzicie ;*