Obudziłam się. Nie chciałam otwierać oczu. Bałam się. Czułam na sobie ciepło bijące od ciała Zayn'a. Co ja najlepszego zrobiłam? Ale tak, podobało mi się. Rozchyliłam delikatnie powieki, później szerzej i szerzej. Nie spał. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Cześć, słońce - powiedział i musnął wargami czubek mojego nosa. Mimo woli uśmiechnęłam się.
- Cześć - wymruczałam cicho.
- Jak się spało?
- Całkiem, całkiem - skłamałam. Nie musi wiedzieć, że w jego ramionach odpłynęłam jak małe dziecko.
- Tylko? Ja spałem znakomicie - powiedział z lekko zawiedzioną miną.
- Zayn?
- Hmm?
- Idź już. - nie chciałam, żeby dłużej tutaj był. Czułam się okropnie. Jakbym go wykorzystywała. Mimo, że wcale tego nie robiłam.
- Nie mogę - odpowiedział stanowczo.
- Musisz...
- Nie chcę...
- Powinieneś.
- Wiem. - westchnął i położył się na plecach.
Między nami zapadła cisza. Była tak głęboka, że słyszałam plusk wody u sąsiadów.
- Więc jak to teraz będzie wyglądać? - zapytał. - Będziemy się unikać i udawać, że nic się nie stało?
Spodziewałam się tego pytania. Układałam na nie odpowiedź milion razy. I wciąż nie wiem co powiedzieć.
- Nie wiem, Zayn. To, co się wydarzyło nigdy nie powinno się wydarzyć.
Paliły mnie oczy. Z nerwów zaczęłam bawić się skrawkiem kołdry. Zauważył to, bo złapał mnie za rękę i unieruchomił ją.
- Żałujesz, że to się stało? - zapytał i spojrzał mi w oczy.
Tego pytania się nie spodziewałam!
- Zayn... proszę...
- Odpowiedz.
- Nie - odparłam bez namysłu. - Nie wiem. Może trochę.
- A dokładniej?
- Żałuję tylko tego, że stało się to tak szybko. Nigdy nie nawiązywałam znajomości w ten sposób, ale jestem pewna, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Mam przeczucie, że zniszczyliśmy przyjaźń, która nie zdążyła się jeszcze dobrze wykluć. Więc nie wiem jak powinniśmy się teraz zachowywać. Nie jesteśmy ani przyjaciółmi, ani parą. W tym momencie nie umiem nawet określić kim dla mnie jesteś, a co dopiero, czy chcę się z tobą związać. - powiedziałam szybko, a do oczu napłynęły mi łzy.
Cisza. Nie odpowiedział nic. Chciałabym, żeby pokazał choć odrobinę emocji. Nie wierzę, że to, co powiedziałam na niego nie wpłynęło. Ja bym się wściekła. Ale to jest facet. A faceci są dziwni. Inni. Czego więc mogę się spodziewać? Nie wiem. Nie wiem nic. Czułam strach i niepokój, a jednocześnie ulgę. Gdyby się obraził, problem sam by się rozwiązał. No, po części. Odwróciłam twarz w jego stronę. Wpatrywał się tępo w sufit. Co jakiś czas mrugał tylko oczami.
- Zayn, powiedz coś - wyszeptałam.
- Nie wiem co... - powiedział równie cicho.
- Chcę cię poznać. - nie powiedziałam tego tylko po to, żeby przerwać niezręczną sytuację. Bardzo chciałam wiedzieć o nim więcej.
- Bardzo bym chciał, żebyś lepiej mnie poznała - spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło. - Ale na moich zasadach.
Zbił mnie z tropu. Co mu chodzi po tej czarnej głowie?
- Co to znaczy?
- Nie będziemy ani przyjaciółmi ani parą. Będziemy tym kim jesteśmy dla siebie teraz. Uznajmy to za kompromis. Poznajemy się nawzajem, a w tym czasie wpadnę do ciebie czasem po buziaka. - powiedział. Minę miał poważną, więc chyba nie żartował.
- Czyli... Chcesz, żebyśmy byli dla siebie nikim, ale z bonusami typu całowanie? - zapytałam niepewnie.
- No... Tak jakby. Chociaż czymś więcej niż buziakiem bym nie pogardził - uśmiechnął się znacząco, na co ja zrobiłam się cała czerwona.
- Co sugerujesz?
- No nic nic! Zapomnij. Buziak wystarczy! Tak na początek - zaśmiał się i przybliżył swoją twarz.
- Teraz?!
- A czemu nie?
- Bo idź już! - powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- No ej! - zaprotestował.
- Muszę to przemyśleć.
- Tu nie ma nad czym myśleć! Tu trzeba działać!
- Zayn!
- Co?
- To głupie!
- Wiem!
- Z tego nic nie będzie!
- Będzie!
Krzyczeliśmy na siebie jak pojebani. Na dodatek patrzył na mnie tymi swoimi nieziemsko pięknymi oczkami bez litości posyłając na dno pozbawione balastu wiedzy małe łódeczki rozumu. A ja głupia nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najgorsze było to, że naprawdę zaczęłam brać propozycję Zayn'a na poważnie. W życiu nie powiedziałabym, że przyjdzie mi rozmyślać nad czymś tak oczywistym. Oczywistym, bo powinnam kategorycznie odmówić. Ale było mi tak dobrze... Dziwne, bo dawno nie podobał mi się już mężczyzna. Ostatnio z racji tego, iż jestem biseksualna wolałam dziewczyny. A tu nagle taki Zayn i piorun by to wszystko strzelił! Byłam zła na samą siebie za to, że tak szybko dałam się podejść. Nie oszukujmy się. Dopiero dwa dni temu udało mi się zapamiętać jego imię. A teraz leżę naga w łóżku i zastanawiam się nad zostaniem jego "przeleciółką". To głupie.
- Zayn - odezwałam się po chwili milczenia.
- No?
- Nie. - odpowiedziałam i już chciałam wstać z łóżka, gdy przypomniałam sobie, że jestem goła. Goła i niewesoła.
- Nie? - zapytał z niedowierzaniem.
- Nie.
- Wiesz ile dziewczyn dałoby się zabić, żebym im to zaproponował?
- A wiesz gdzie mam te wszystkie dziewczyny? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Oburzyłam się. No gościu mnie wkurzył.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli... - zaczął się tłumaczyć.
- Nie wiem, co miałeś na myśli, ale nie interesuje mnie to w tym momencie. Nie znamy się i nie będziemy ze sobą sypiać. Wbij to sobie do głowy. Zaliczyłeś mnie i koniec. Po wszystkim.
- Za takiego mnie masz? - zapytał, a jego oczy jakby straciły blask.
- Za jakiego? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Myślisz, że przespałem się z tobą tylko po to, żeby cię zaliczyć? - podniósł się i schował twarz w dłoniach.
- Zayn... - nie wiedziałam co powiedzieć. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Nie ważne - powiedział po chwili. - To normalne. Wszystkie dziewczyny tak o mnie myślą. Nie wiem czemu miałbym się przejmować twoim zdaniem. Pójdę już. - powiedział i wstał z łóżka. Założył spodnie, chwycił koszulkę i wyszedł.
Chciałam pójść za nim. Bardzo chciałam. Ale nie mogłam. Zatkało mnie. Nie chciałam go obrazić. Zapomniałam nawet co mówiłam i dlaczego się zdenerwował. Ale tu nie ma co chcieć. Usłyszałam trzask i wiedziałam, że Zayn wyszedł. Wstałam i poszłam do łazienki. W takich sytuacjach najlepiej działa zimny prysznic.
Musiałam się spieszyć. Zayn'em zajmę się później. W tym momencie została mi godzina do wyjścia do pracy. Nie mogę się spóźnić, choć wiem, że Nate nie gniewałby się długo. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby. Założyłam [KLIK], spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam. Po drodze kupiłam kawę i ruszyłam w stronę przystanku. Chyba powinnam zainwestować w samochód, bo pomimo korków zawsze jest to bardziej komfortowy rodzaj transportu niż zatłoczony autobus.
Do pracy dotarłam na czas. Pierwsze co zrobiłam to przywitałam się z Nate'm. Robię to zawsze. Dziś moja praca polegała na projektowaniu reklamy H&M. Poszło sprawnie, więc mogłam wrócić do domu trochę wcześniej. Teraz mogłam zająć się Zayn'em. Napisałam sms'a do Eleanor.
Potrzebuję adres chłopaków. Muszę coś naprawić...
Po chwili dostałam odpowiedź, w której był adres. Zaszłam jeszcze do sklepu. Kupiłam popcorn, żelki, gazowany napój, którego jeszcze nigdy nie piłam i chrupki orzechowe. Zamówiłam taksówkę i po chwili stałam przed dużym, białym budynkiem. Przeszłam przez furtkę i zadzwoniłam do drzwi. Kilka minut później stanął przede mną Louis.
- Hej - przywitał się. - Eleanor wspomniała mi, że przyjdziesz. Wszystko ok?
- Hej. Nie do końca. Nabroiłam, muszę po sobie posprzątać - odpowiedziałam. - Jest Zayn?
- Jest. Ale nie wiem, czy żyje, bo nie wychodził jeszcze dzisiaj z pokoju.
- Przekupię go niezdrowym jedzeniem? - zapytałam i wskazałam na torbę w moim ręku.
- Jak masz żelki to raczej tak - uśmiechnął się i przepuścił mnie w drzwiach.
Louis zaprowadził mnie najpierw do salonu, gdzie siedzieli pozostali. Przywitałam się z nimi, po czym udałam się za chłopakiem schodami na górę. Wskazał mi drugie drzwi po prawej stronie, a później wycofał się życząc mi powodzenia. Podeszłam do wskazanych drzwi i cicho zapukałam.
- Nie! - usłyszałam.
Zapukałam jeszcze raz. Niech stracę.
- Kimkolwiek jesteś, odejdź!
I jeszcze raz.
- No co jest, kurna?
Nie minęło 5 sekund, a drzwi przede mną otworzyły się i stanął w nich półnagi Zayn.
- Co ty tu...? - zaczął, ale nie skończył, bo machnęłam mu przed oczami torbą ze słodyczami.
- Przyszłam cię przekupić i powiedzieć jak bardzo mi przykro.
- Tracisz czas. Nie chcę tego słuchać. - powiedział i ruszył w stronę okna.
- Wiem, że nie chcesz. Ale czasu nie tracę. - powiedziałam, rzuciłam torbę na łóżko i podeszłam do chłopaka.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy. Nie zaprzeczaj.
Milczał. Jak zmusić faceta do rozmowy? To proste. Nie mówić nic! Więc ja też milczałam. Staliśmy i patrzyliśmy przez okno. Ramię w ramię. No może nie do końca, bo jestem kurdupel, więc powiedzmy ramię w głowę.
- Nie chcę, żebyś postrzegała mnie w takich kategoriach. - powiedział po chwili i spojrzał na mnie.
- Nie postrzegam. Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale źle mnie zrozumiałeś. Nie chciałam, żebyś odebrał to w ten sposób. No w ten, ale odwrotnie. To znaczy... - plątałam się. Nie jestem najlepsza w przepraszaniu.
- To znaczy co? - zapytał zniecierpliwiony.
- To znaczy, że chciałam, żebyś ty tak pomyślał. No wiesz... Żebyś pomyślał, że mnie zaliczyłeś i to koniec. Wtedy byłoby łatwiej. Po sprawie, rozumiesz...
- To najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszałem! - powiedział i odwrócił mnie w swoją stronę. - Oszalałaś chyba! Nigdy bym tak o tobie nie pomyślał.
- Ale to by wiele ułatwiło...
- No i co z tego? Nie będziemy niczego ułatwiać. Nie zgodziłaś się na moją propozycję, ale ja nie zgadzam się na twoją. Nie przestanę się starać! Potrzebuję cię! - powiedział i mnie przytulił.
- Zayn, co ty pieprzysz?! - krzyknęłam i odsunęłam się od niego. - W ogóle mnie nie znasz! Jak możesz mówić, że jestem ci potrzebna? Zastanów się chwilę. Jesteśmy zupełnie różni. Jedyne co nas łączy to papierosy i moje łóżko. Na tym opiera się nasza znajomość, a to nie wróży nic dobrego!
- Przestań panikować. - powiedział i doskoczył do mnie tak szybko, że nim się zorientowałam byłam już w jego objęciach.
- Zayn. Puść mnie. - powiedziałam najspokojniej jak tylko mogłam.
- Nie - odpowiedział zadziornie.
- Puść.
- Nie.
- Widzisz?
- Co?
- Nie zgadzamy się nawet co do takich drobnostek, a co dopiero gdybyśmy mieli zacząć jakiś związek. Zastanów się, czego ty chcesz i czy ma to jakikolwiek sens. - powiedziałam, a on puścił mnie i odsunął się o krok.
- Bo jesteś uparta! - krzyknął i przytupnął nogą.
- Bo jestem! - odpowiedziałam i również tupnęłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Znowu było ok. Mission complete! Zjedliśmy żelki, pogadaliśmy chwilę o pierdołach i Zayn odwiózł mnie do domu. Na pożegnanie dostałam buziaka w policzek, co chłopak skomentował "to na początek". Jedyne co przyszło mi wtedy do głowy to to, że na początek dostałam znacznie więcej. Wróciłam do domu i niezwłocznie, jako że dochodziła już północ (o matko!), położyłam się spać. I tak dobiegła końca kolejna środa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz