środa, 15 maja 2013

Rozdział 9

          Od mojego ostatniego spotkania z Zayn'em minął już tydzień. Przez ten czas chłopak nie miał czasu na spotkania ze mną. Pracują nad kolejną płytą i całe dnie spędzają na aranżacjach, nagrywaniu, itd. Nie mam mu tego za złe. To większa część jego życia i mimo wszystko praca. Owszem, chciałabym się z nim zobaczyć, ale jestem cierpliwa i mogę poczekać.
          Siedziałam właśnie z kubkiem kawy w ręce i laptopem na kolanach, gdy dostałam sms'a. O patrzcie! Od Zayn'a.
Co tam? Masz chwilę?
A to ciekawe...
No jasne. O co chodzi? - odpisałam.
Za 10 minut wpadnę! - na widok wiadomości zadrżałam. W końcu się doczekałam. W głowie miałam już ułożony plan. Nie poddam mu się tak szybko jak ostatnio. Niech sobie nie myśli.
Czekam - odpisałam.
          Odłożyłam laptopa, wstałam i poszłam do kuchni. Moje bose stopy wydawały cichy plask, gdy stąpały po zimnej podłodze. Matko, jaki tu syf - pomyślałam. Prawda jest taka, że jestem bałaganiarą. I to jaką! Umieściłam brudne naczynia w zmywarce, włożyłam tabletkę i wcisnęłam start. Chociaż tyle... Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Do moich nozdrzy napłynął zapach olejku do kominka. W pokoju pachniało zieloną herbatą z mandarynką. Wstałam i podeszłam do komody. Palące się świeczki mogą stać się kuszące i podejrzane. Nie ma co ryzykować. Mimo, że nadawały klimat, dmuchnęłam w nie i wesoło tańczący płomień zgasł.
          Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przyszedł. Przeszłam przez korytarz i otworzyłam drzwi. Na jego widok na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Stęskniłam się za nim. Bardziej niż się spodziewałam. Na przywitanie pocałował mnie w policzek, po czym wszedł do środka.
- Jak tam? - zapytałam.
- Zmęczony... Ale szczęśliwy. Ładnie nam dzisiaj poszło. Zrobiliśmy aranżację do czwartej już piosenki. Jutro będziemy to ćwiczyć. Powoli zaczyna boleć mnie gardło...
- Chodź do kuchni. Zrobię coś ciepłego do picia, bo chyba zmarzłeś - uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam do pomieszczenia obok.
- Nie jest źle - powiedział i się zaśmiał.
- Jaja sobie robisz? Masz czerwone policzki i nos. Aż tak zimno jest?
- No dobra, wygrałaś. Jest okrutnie zimno! Myślałem, że zamarznę jak czekałem na taksę.
          Zaśmiałam się. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam ją do ugotowania. Z lodówki wyciągnęłam ciasto z truskawkami i ukroiłam nam po kawałku. Chwilę później siedzieliśmy już w salonie i w ciszy zajadaliśmy się ciachem, popijając je parującą herbatą.
- Zapalimy? - zapytał z nadzieją w głosie Zayn.
- Jasne - odpowiedziałam i poszliśmy na taras.
- Co robiłaś cały dzień?
- Byłam w pracy, ale w sumie nic ciekawego się nie działo. Wróciłam do domu i się nudziłam. Dobrze, że przyszedłeś. Nie pamiętam już kiedy miałam okazję z kimś pogadać...
- Stęskniłem się - odpowiedział z uśmiechem.
- Ja też - odpowiedziałam i zaśmialiśmy się oboje.
          Nic już nie mówiliśmy. W ciszy skończyliśmy palić i zmarznięci wróciliśmy do pokoju. Widząc, że się trzęsę Zayn podszedł do mnie i przytulił mocno. Staliśmy tak przez chwilę. Napięcie między nami z każdą minutą stawało się większe. Na szczęście Zayn zachował zimną krew, bo powiedział:
- Chyba już pójdę. Od rana mamy próby.
- Jasne... Ja idę do pracy - uśmiechnęłam się i oderwałam od chłopaka.
Poszliśmy w stronę drzwi. Gdy nadszedł czas pożegnania zaczęłam się bać. Co teraz się stanie? Zayn podszedł do mnie i jeszcze raz przytulił.
- Damy radę - szepnął. - Wytrzymamy...
- Wiem. Musimy - odpowiedziałam.
          Chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostawił mnie z wielkim mindfackiem. Nie zostało mi nic jak położyć się spać. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym poszłam do łóżka i nakryłam się ciepłą kołdrą. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam. O czym? O wszystkim. I o niczym. Sama nie wiem. do głowy przychodziły mi same głupoty. W końcu zamknęłam oczy i udało mi się zasnąć.
          Dni mijały niesamowicie wolno. Wpadłam w pewną rutynę. Rano wstawałam, szłam do pracy, wracałam do domu, jadłam obiad, siadałam przed komputerem, myłam się i szłam spać. Nudy! Dziś natomiast obudziłam się i nie musiałam wstawać do pracy. Soboty mam wolne. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Spędziłabym tak pewnie pół dnia, gdyby nie telefon, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Halo? - zapytałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Siostra! - krzyknął Jerry. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Tak dawno już z nim nie rozmawiałam!
- Jerry? Co jest? Coś się stało?
- Nie, no co ty! A w sumie trochę tak. - powiedział tajemniczo.
- Nie strasz, mów co się dzieje!
- No dobra. Za kilka dni przyjeżdżam do Londynu. Mam nadzieję na jakieś spotkanie, mała...
- Serio?! To fantastycznie! Kupiłam nową poduszkę, więc będziesz miał na czym spać! - zaśmiałam się.
- Nie nie... Nie będę mieszkał u ciebie. Pamiętasz jak mówiłem ci o możliwości grania z chłopakami? Wczoraj zadzwonił ich menadżer. Zamieszkam z nimi. Na początku chciałem z tobą, ale łatwiej będzie mi tam ze względu na próby, itd. Poza tym chyba powinienem ich trochę lepiej poznać..
- Zwolnij gościu! Czyli wolisz piątkę nieznajomych facetów niż kochaną siostrzyczkę? - zapiszczałam do słuchawki z udawanym żalem.
- No weeeeź nie wjeżdżaj mi na sumienie... Dobrze wiesz, że tak będzie lepiej. No i zostanę na długo, więc zdążysz się mną znudzić. - zaśmiał się.
- Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz! Ja tobą? Chyba cię pojebało!
- Dobra, dobra! Meggie mówi, że masz o niej nie zapominać. Chce małego Big Bena.
- To niech sobie kupi! - zakpiłam, ale wiedziałam, że i tak jej go kupię.
- No to mała do zobaczenia!
- Daj znać kiedy dokładnie będziesz, to przyjadę na lotnisko i pojadę z tobą do chłopaków.
- Ok! Trzymaj się, pa!
- No pa...
           Telefon Jerry'ego wprawił mnie w bardzo pozytywny nastrój. Wstałam, umyłam się i ubrałam [KLIK]. Lodówa świeciła pustkami. Chyba koniecznie muszę iść na zakupy. Przedtem jednak kawa i papieros. Nie zdążyłam dojść z sypialni do kuchni, gdy mój telefon znów zadzwonił. Odebrałam, a z głośnika popłynął dźwięk głosu Zayn'a.
- Co robisz myszko?
Jakie to słodkie... Bleh!
- Nic takiego... Idę robić kawę i muszę pojechać na zakupy.
- Uuu... Mogę jechać z tobą?
- A nie macie dzisiaj próby?
- Nie. Weekend mamy wolny! - zawołał zacieszony chłopak.
- No to w takim razie nie mam nic przeciwko.
- Jestem w pobliżu, zaraz przyjadę. W sumie też bym się napił kawy, jeśli można oczywiście - powiedział.
- Jasne. Czekam!
          Rozłączył się, a ja wyciągnęłam z szafki dwa kubki, nasypałam brunatnego proszku i zalałam wcześniej ugotowaną wodą. Nie minęło kilka minut, a chłopak zapukał do drzwi i wszedł bez czekania aż otworzę. Wiedział, że może. W sumie tylko on tutaj przychodził, czasem wpadł jeszcze Nate, albo Eleanor. Chłopa podszedł do mnie, dał buziaka w policzek i pomógł zanieść kawę na taras. Tam odpaliliśmy papierosy stojąc tak po prostu rozmawialiśmy. Pasował mi taki układ. Zayn przychodził tak często jak mógł, ja zawsze czekałam. Postanowiliśmy nie sypiać już ze sobą. Dość szybko doszliśmy do porozumienia w sprawie naszego "związku". Ustaliliśmy, że najlepszą podstawą będzie przyjaźń, więc od niej właśnie zaczynamy. Czasem tylko, gdy jest mu gorąco i zdejmuje koszulę w podbrzuszu łapie mnie przyjemny skurcz, a na poliki występują rumieńce.
- To co robimy?- moje rozmyślenia zostały przerwane. Chłopak stał i wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź.
- Nie wiem. Muszę uzupełnić zapasy w lodówce... No i chyba jestem trochę głodna...
- No dobra. To jedziemy. Zbieraj się - powiedział, wziął ode mnie pusty już kubek i ruszył w stronę kuchni.
          Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie Zayn'a i jechaliśmy do jakiegoś centrum handlowego. 20 minut później zatrzymaliśmy się obok wysokiego budynku z reklamami poszczególnych sklepów.
- Czekaj chwilę - mruknął Zayn, gdy miałam nacisnąć już klamkę i wysiąść. Założył czapkę z daszkiem i czarne okulary.
- No błagam!
Chłopak zaśmiał się i wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do budynku. Mijaliśmy sklepy z ubraniami, butami i innymi dziwactwami. Najpierw jednak śniadanie. Weszliśmy do jakiejś małej restauracji i schowaliśmy się za półścianką. Wtedy Zayn zdjął maskujące rzeczy i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Nic takiego. Módl się, żeby obsłużył nas facet - powiedział na co wybuchnęłam gromkim śmiechem.
- Bujasz. Nie jesteście aż tak znani...
          Niestety niespełna 5 minut później odwołałam to, co powiedziałam. Do naszego stolika podeszła młoda kelnerka i podała menu. Na widok mojego towarzysza zaczerwieniła się i poprosiła o autograf. A że nie miał gdzie się podpisać zaoferowała mu kark. Widząc to inne dziewczyny również zaczęły podchodzić. To jest jakaś paranoja! Idę z gościem na jedzenie, bo z głody wykręca mi brzuch, a tu otaczają nas puste lalunie i wystawiają najróżniejsze części ciała do podpisu. Siedziałam grzecznie. Serio! Byłam cierpliwa. Wszystko do czasu, gdy pewna klientka nie usiadła mu na kolanach i niby przypadkiem położyła dłoń na jego kroczu. Chłopaka zatkało. Podskoczył lekko i zrobił się cały czerwony. Chciało mi się śmiać, ale czarnuszek zrobił minę pod tytułem "ratuj, bo nie wyrobię", więc postanowiłam wkroczyć do akcji.
          Wstałam, obeszłam stolik i spojrzałam z góry na dziewczynę.
- Wstań - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Co proszę? - zapytała udając niewiniątko.
- Wstań mówię, bo cię podniosę - odpowiedziałam.
Dziewczyna wstała i stanęła wyprostowana. Była wysoka. Bardzo. Tym bardziej przy mnie.
- Zjeżdżaj mała - powiedziała z grozą wymalowaną na twarzy.
- Mała powiadasz? - zaciekawiłam się. - Może wyjdziemy się przewietrzyć?
- Grozisz mi?
- O nie... Obiecuję... - powiedziałam i wskazałam ręką wyjście.
- Chyba śnisz...
- Zayn, wyjdź, bo nie chcesz przy tym być - zwróciłam się do chłopaka i podwinęłam rękawy.
- Holly, spokojnie - uspokajał mnie.
- Co to to nie... Lubię mieć na pewne rzeczy wyłączność - powiedziałam i złapałam dziewczyną za bluzę, po czym skierowałam swe kroki ku wyjściu z restauracji.
- Zostaw mnie! - krzyczała, na co reagowałam milczeniem.
- Taka odważna jesteś?! Uważaj na siebie, bo jak dalej będziesz dotykała w miejsca intymne nie swoich facetów, to może ci się coś stać.
- Zayn ma nową laskę? - zapytała, po czym wyjęła telefon. Wiedziałam co chce zrobić. Nie bawiąc się w "niby przypadkiem" wytrąciłam jej urządzenie z ręki, które roztrzaskało się na podłodze.
- Zapłacisz za to - powiedziała i złapała mnie ręką za włosy. SERIO?!
- Hahahaha! - roześmiałam się.
- Z czego się śmiejesz głupia szmato?! - wrzasnęła.
Wokół nas zebrał się już spory tłumek. W oddali zobaczyłam śmiejącego się Zayn'a w czapce i okularach.
- Będziesz mnie ciągnąć za włosy? - zapytałam z udawanym przejęciem. - Na twoje nieszczęście mam brata. Całe dzieciństwo bawiłam się z im w przepychanki. Co powiesz na zapasy w centrum handlowym?
W tym momencie odepchnęłam ją mocno. Wrzasnęła z przerażenia, zachwiała się i upadła. Nie czekając ani chwili dłużej pobiegłam w stronę Zayn'a, złapałam go za rękaw i pociągnęłam w stronę parkingu.
- Znasz jakieś inne centrum handlowe? - zapytałam w biegu, na co w odpowiedzi dostałam głośny wybuch śmiechu.
          Zatrzymaliśmy się dopiero przed samochodem. Wsiedliśmy i zaczęliśmy pokładać się ze śmiechu i nawzajem przekrzykiwać. Gdy względnie się uspokoiliśmy, Zayn odpalił auto i ruszył z miejsca. Postanowiliśmy pojechać prosto do domu chłopaków, gdzie lodówa była pełna, a że zbliżała się już godzina 13 Harry z pewnością już coś gotował. Niestety nie zdążyliśmy nic zjeść, więc w drodze powrotnej burczało nam w brzuchach.
          Pół godziny później weszliśmy do domu i ruszyliśmy do salonu. Moim oczom ukazał się widok, którego nie chciałam widzieć. Na kanapie siedział Louis, a na nim okrakiem Eleanor.
- O fuuuuj! - krzyknął Zayn i niczym nie speszony podszedł do nich rzucając wcześniej El sukienkę leżącą na podłodze.
          Dziewczyna ubrała się i rzuciła chłopakowi spojrzenie pełne politowania. Potem wstała i podeszła do mnie. Dała mi buziaka w policzek i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Myśleliśmy, że nikogo nie ma - powiedziała i mrugnęła do mnie okiem. - Co u ciebie dziewczyno? Dawno się nie widziałyśmy.
- Taa... Chyba mam ci duuużo do opowiedzenia - powiedziałam i poszłam za dziewczyną do kuchni.
          Wyciągnęłyśmy z lodówki ser, ogórki i szynkę. Zrobiłyśmy sobie kanapki i usiadłyśmy przy stole.
- To co chcesz mi powiedzieć? - zapytała.
- O nie nie nie! Za dużo uszu w tym domu się kręci - powiedziałam. W tym samym momencie do kuchni wpadł potargany Lou i Zayn. - Sama widzisz...
Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęłyśmy się pod nosami.
- Gadacie o nas? - zapytał szatyn i usiadł koło brunetki.
- Chciałbyś - odpowiedziała i dała mu gryza kanapki.
- To czemu tak szybko umilkłyście? - zapytał Zayn opierając się o blat.
- Bo macie duże uszy - powiedziałam, na co El głośno się zaśmiała.
- Nasze uszy są spoko! - oburzył się Louis i teatralnie dumnie wypiął pierś.
- Spoko, ale duże.
- Pff!
- Dobra dobra! - zakończyła sprzeczkę Eleanor i łapiąc chłopaka za uszy pociągnęła go do wyjścia z kuchni.
- Świetne są! - dodała na odchodnym.
          Dzień mijał spokojnie. Obejrzeliśmy z Zayn'em mecz, pogadaliśmy, poobgadywaliśmy laskę z centrum i takie tam inne. Z czasem dołączali się do nas pozostali wracający z zakupów, porannego joggingu (Harry stwierdził, że musi w końcu zacząć dbać o kondycję), tudzież innych wątpliwych atrakcji. Dowiedziałam się przy okazji, że Jerry przyjeżdża już w poniedziałek i ustaliliśmy, że to ja razem z Louisem odbiorę go z lotniska.
          Cieszyłam się z przyjazdu brata. Bardzo za nim tęskniłam. Mam mu dużo do powiedzenia. Chcę, by wiedział o wszystkim. Wiem, że nie będzie zadowolony, ale może doradzi mi co powinnam zrobić. Albo po prostu pieprznie mnie w ten głupi łeb i powie, że muszę w końcu dorosnąć. Taak... Chyba tego mi najbardziej brakuje...
          Wieczór zapowiadał się niezwykle nudno. Liam pojechał spotkać się z Danielle, Louis wrócił z Eleanor do pokoju, Harry z Zayn'em dyskutowali o wyniku meczu, a Niall marudził, że musi poszukać jakiejś normalnej dziewczyny. Typowe... Biedni faceci... Lecą na nich miliony lasek, mogliby mieć każdą, nawet jeśli nie byłaby ich fanką, bo najnormalniej w świecie są atrakcyjni, ale nie... Ciągle z tymi dziewczynami coś nie tak...
          Nadeszła godzina 18. Pożegnałam się z chłopakami i weszłam do taksówki. Zayn chciał mnie odwieźć, ale Harry kazał mu zostać i dokończyć porcję spaghetti. Tak więc skończył się ten niesamowity dzień z 1D. No może nie był taki niesamowity. Ale ciekawy na pewno.
          Po powrocie do domu umyłam się i czyściutka położyłam się do łóżka. Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam przeglądać najróżniejsze strony. Moim oczom ukazał się dzisiejszy artykuł na jednej ze stron plotkarskich. No to będę sławna...


***
Pojawiły się pierwsze komentarze. Dziękuję! :*

1 komentarz:

  1. Łohoho już w gazetach? Szybko poszło :P ale ja chcę, żeby byli razem!!! Błagam.. I czekam na nn! :*

    Kukardka, xoxo

    + twoja reklama pojawi się dzś na blogu. :)

    OdpowiedzUsuń