Niemal biegiem wyszłam z budynku firmy i wsiadłam do pierwszej napotkanej taksówki. Kierowca odwiózł mnie do domu i widząc w jakim jestem stanie nie poprosił nawet o zapłatę. Zaprzeczyłam i chciałam mu dać pieniądze, ale powiedział, że mam iść do domu i napić się melisy. Poczułam się lekko zmieszana, ale posłusznie wyszłam z pojazdu i udałam się w stronę mieszkania. Przekraczając próg momentalnie odrzuciłam myśli o Paul'u i uświadomiłam sobie, jak wiele mam do zrobienia. Dostałam jeden dzień na spakowanie się i uporządkowanie spraw. Wyjeżdżam, a raczej wyjeżdżamy w trasę. Nie wiem do końca na czym ma to polegać. Szczegóły mieliśmy poznać dopiero na miejscu. Chodzi o bezpieczeństwo, czy coś tam. Nie jestem pewna, bo z oczywistego powodu nie docierało do mnie wszystko o czym mówił Nate. Najgorsze jest to, że przez cały ten głupi wyjazd, nie wiem kiedy znowu zobaczę chłopaków. MOICH chłopaków!
Potrzebowałam ich towarzystwa i to bardzo. Tęsknota nie dawała mi normalnie funkcjonować. Często się zacinałam, wpadałam w stan zawieszenia i przytomniałam jakiś czas później. Kilka razy złapałam się na wymyślaniu jak będzie wyglądało nasze pierwsze spotkanie po tak długiej rozłące. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do Zayn'a sms'a, żeby zadzwonił jak będzie miał na to czas. Zdążyłam nastawić pranie i zrobić kawę. W drodze do salonu z parującym kubkiem w ręce usłyszałam dźwięk dzwonka.
- Szybki jesteś - powiedziałam.
- Załóżmy, że masz rację - usłyszałam głos w słuchawce - Coś się stało?
- Tak! Wyjeżdżam! Nie wiem gdzie i na ile! I czy dostanę wolne chociaż na kilka dni, żeby móc się z wami zobaczyć. I w ogóle nie wiem po co tam jadę i co ja mam tam niby robić! Wiem tylko, że jadę z pewnym przygłupem, z którym miałam nadzieję już nigdy w życiu się nie spotkać - wyrzuciłam z siebie bardzo szybko i umilkłam.
- Hej! Hej! Hej! Z jakim przygłupem? Znasz go?
- Tak, to mój niedoszły... - powiedziałam nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swoich słów.
- Zaraz zadzwonię do Nate'a i powiem mu, że nigdzie nie jedziesz! Nie pozwolę, żebyś wyjechała z jakimś facetem, który mógłby być twoim potencjalnym chłopakiem. A jeśli to zboczeniec i cię zgwałci? Albo upije, przeleci i zostawi gdzieś w rowie? Nie pozwalam ci nigdzie jechać! Jak trzeba będzie to przyjadę i zatrzymam cię choćby siłą! Kiedy masz ten wyjazd?
- Jutro w południe - opowiedziałam niepewnie nieco zaskoczona jego reakcją.
- No to nie przyjadę, bo nie dam rady! Ale znajdę cię i go zabiję, a ciebie zabiorę i tyle! A jeśli...
- Zayn!
- ...roztrzaskam mu...
- Zayn!
- ...przysięgam, że jeśli się do ciebie tylko zbliży, to...
- MALIK!!!
-...
- Już? - zapytałam spokojnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Twoja zazdrość jest słodka...
- Nie jestem zazdrosny - bronił się chłopak.
- No pewnie, że nie - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Ugh! Nie jedź... Mamy dostać wolne dwa dni za jakieś dwa tygodnie. Chciałem przyjechać i tak mocno mocno cię przytulić! - chyba był trochę zrozpaczony.
- Zayn... Nie ważne gdzie i z kim będę, te dwa dni spędzimy razem, dobrze? Obiecuję! - powiedziałam chyba nie bardzo wierząc we własne słowa.
- Wiesz, że to może okazać się niemożliwe? Nie obiecuj, jeśli nie wiesz na 100% czy to się spełni, Holly. Bo nie przeżyję takiego zawodu... - dodał nieco ciszej.
- Zayn... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie przejmuj się. Poradzimy sobie. Coś wymyślimy...
- Mam nadzieję - powiedziałam szeptem, ale jestem pewna, że usłyszał, bo dość głośno westchnął.
- Muszę kończyć, Holls, ale odezwę się jutro wieczorem upewnić się, że nic ci nie jest...
- Pozdrów chłopaków i uściskaj Jerry'ego. Tęsknię...
- Wiem, ja też...
- Do usłyszenia więc...
- Do usłyszenia - pożegnał się i rozłączył.
Siedziałam jeszcze przez chwilę w otępieniu. A co jeśli nie wyjdzie i nie uda nam się spotkać za te dwa tygodnie? Chyba tego nie przeżyję... Wzięłam dużego łyka kawy i wstałam. Weszłam do garderoby i dokładnie przyjrzałam się ubraniom. Ustaliłam wstępnie, co ze sobą wezmę i sięgnęłam po wielgachną walizkę. Położyłam ją na środku pomieszczenia i otworzyłam wieko. Za podróż płaci firma? To zrobię sobie nadbagaż! A niech płaci za swoje zbrodnie, Nate niewierny...
Zabrałam się do segregowania i układania rzeczy. Sportowe, dzienne, wieczorowe, eleganckie, do spania, buty. Wszystkie poskładałam w idealną kosteczkę, może poza marynarką, i ułożyłam w torbie. Naszykowałam jeszcze ubranie na samą podróż i skończyłam. Pozostały mi jeszcze do dopakowania kosmetyki i dopiero wyprane ubrania, które muszą jeszcze wyschnąć. Poszłam więc do łazienki i wywiesiłam pranie. Całość wykonanej pracy zajęła mi sporo czasu. Na zewnątrz panował już mrok, rozpraszany tylko przez nieliczne na tej ulicy lampy. Cóż mogłam więcej zrobić? Wzięłam do ręki piżamę i weszłam pod prysznic. Nic nie działa kojąco tak jak długi, gorący prysznic. Jednak wszystko dobre, co się dobrze kończy. Zakręciłam wodę i owijając się w ręcznik wyszłam na zimną podłogę. Ubrałam się, umyłam zęby i ruszyłam w stronę łóżka. Położyłam się i zamknęłam oczy. Ostatnia moja myśl tego dnia to : nareszcie spokój...
***
Cześć! Witam wszystkich!
Na wstępie chciałam was bardzo przeprosić za tak długą nieobecność! Niestety przez ostatni miesiąc całe moje życie obróciło się o 180 stopni. Szczerze nie życzę nikomu tego, co przytrafiło się mnie, bo nie jest łatwo się pożegnać.
Ale! Jak widać jestem! Wracam i mam całkiem zmienioną koncepcję na bloga. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie! Chociaż może nie, bo będzie dużo więcej wątków miłosnych, zazdrości, kłótni, przebaczenia i takich tam słodkości doprowadzających do mdłości :D
Proszę, wybaczcie mi tę nieobecność i spodziewajcie się w niedługim czasie kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam wszystkich!!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz