poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 21

          Z biura wyszłam dosłownie wściekła. Gdybym była psem, prawdopodobnie miałabym w ustach pianę. Jak on mógł mi to zrobić?! No dobra, mógł, bo nie wiedział. Ale i tak. Nie mogę pracować z Paul'em! Dlaczego ten facet wraca zawsze, kiedy w moim życiu zaczyna się układać?! I co on sobie wyobraża?! Co to za ukradkowe spojrzenia i puszczanie oczek, gdy szef nie patrzy?! Obiecuję, że kiedy tylko znajdę się Nate'em sam na sam, to obiję mu twarz. No dobra, może nie obiję mu twarzy, ale bardzo dosadnie dam mu do zrozumienia, że następnym razem sama chcę sobie wybrać wspólnika.
          Niemal biegiem wyszłam z budynku firmy i wsiadłam do pierwszej napotkanej taksówki. Kierowca odwiózł mnie do domu i widząc w jakim jestem stanie nie poprosił nawet o zapłatę. Zaprzeczyłam i chciałam mu dać pieniądze, ale powiedział, że mam iść do domu i napić się melisy. Poczułam się lekko zmieszana, ale posłusznie wyszłam z pojazdu i udałam się w stronę mieszkania. Przekraczając próg momentalnie odrzuciłam myśli o Paul'u i uświadomiłam sobie, jak wiele mam do zrobienia. Dostałam jeden dzień na spakowanie się i uporządkowanie spraw. Wyjeżdżam, a raczej wyjeżdżamy w trasę. Nie wiem do końca na czym ma to polegać. Szczegóły mieliśmy poznać dopiero na miejscu. Chodzi o bezpieczeństwo, czy coś tam. Nie jestem pewna, bo z oczywistego powodu nie docierało do mnie wszystko o czym mówił Nate. Najgorsze jest to, że przez cały ten głupi wyjazd, nie wiem kiedy znowu zobaczę chłopaków. MOICH chłopaków!
          Potrzebowałam ich towarzystwa i to bardzo. Tęsknota nie dawała mi normalnie funkcjonować. Często się zacinałam, wpadałam w stan zawieszenia i przytomniałam jakiś czas później. Kilka razy złapałam się na wymyślaniu jak będzie wyglądało nasze pierwsze spotkanie po tak długiej rozłące. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do Zayn'a sms'a, żeby zadzwonił jak będzie miał na to czas. Zdążyłam nastawić pranie i zrobić kawę. W drodze do salonu z parującym kubkiem w ręce usłyszałam dźwięk dzwonka.
- Szybki jesteś - powiedziałam.
- Załóżmy, że masz rację - usłyszałam głos w słuchawce - Coś się stało?
- Tak! Wyjeżdżam! Nie wiem gdzie i na ile! I czy dostanę wolne chociaż na kilka dni, żeby móc się z wami zobaczyć. I w ogóle nie wiem po co tam jadę i co ja mam tam niby robić! Wiem tylko, że jadę z pewnym przygłupem, z którym miałam nadzieję już nigdy w życiu się nie spotkać - wyrzuciłam z siebie bardzo szybko i umilkłam.
- Hej! Hej! Hej! Z jakim przygłupem? Znasz go? 
- Tak, to mój niedoszły... - powiedziałam nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swoich słów.
- Zaraz zadzwonię do Nate'a i powiem mu, że nigdzie nie jedziesz! Nie pozwolę, żebyś wyjechała z jakimś facetem, który mógłby być twoim potencjalnym chłopakiem. A jeśli to zboczeniec i cię zgwałci? Albo upije, przeleci i zostawi gdzieś w rowie? Nie pozwalam ci nigdzie jechać! Jak trzeba będzie to przyjadę i zatrzymam cię choćby siłą! Kiedy masz ten wyjazd?
- Jutro w południe - opowiedziałam niepewnie nieco zaskoczona jego reakcją.
- No to nie przyjadę, bo nie dam rady! Ale znajdę cię i go zabiję, a ciebie zabiorę i tyle! A jeśli...
- Zayn!
- ...roztrzaskam mu...
- Zayn!
- ...przysięgam, że jeśli się do ciebie tylko zbliży, to...
- MALIK!!!
-...
- Już? - zapytałam spokojnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Twoja zazdrość jest słodka...
- Nie jestem zazdrosny - bronił się chłopak.
- No pewnie, że nie - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Ugh! Nie jedź... Mamy dostać wolne dwa dni za jakieś dwa tygodnie. Chciałem przyjechać i tak mocno mocno cię przytulić! - chyba był trochę zrozpaczony.
- Zayn... Nie ważne gdzie i z kim będę, te dwa dni spędzimy razem, dobrze? Obiecuję! - powiedziałam chyba nie bardzo wierząc we własne słowa.
- Wiesz, że to może okazać się niemożliwe? Nie obiecuj, jeśli nie wiesz na 100% czy to się spełni, Holly. Bo nie przeżyję takiego zawodu... - dodał nieco ciszej.
- Zayn... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie przejmuj się. Poradzimy sobie. Coś wymyślimy...
- Mam nadzieję - powiedziałam szeptem, ale jestem pewna, że usłyszał, bo dość głośno westchnął.
- Muszę kończyć, Holls, ale odezwę się jutro wieczorem upewnić się, że nic ci nie jest...
- Pozdrów chłopaków i uściskaj Jerry'ego. Tęsknię...
- Wiem, ja też...
- Do usłyszenia więc...
- Do usłyszenia - pożegnał się i rozłączył.
          Siedziałam jeszcze przez chwilę w otępieniu. A co jeśli nie wyjdzie i nie uda nam się spotkać za te dwa tygodnie? Chyba tego nie przeżyję... Wzięłam dużego łyka kawy i wstałam. Weszłam do garderoby i dokładnie przyjrzałam się ubraniom. Ustaliłam wstępnie, co ze sobą wezmę i sięgnęłam po wielgachną walizkę. Położyłam ją na środku pomieszczenia i otworzyłam wieko. Za podróż płaci firma? To zrobię sobie nadbagaż! A niech płaci za swoje zbrodnie, Nate niewierny... 
          Zabrałam się do segregowania i układania rzeczy. Sportowe, dzienne, wieczorowe, eleganckie, do spania, buty. Wszystkie poskładałam w idealną kosteczkę, może poza marynarką, i ułożyłam w torbie. Naszykowałam jeszcze ubranie na samą podróż i skończyłam. Pozostały mi jeszcze do dopakowania kosmetyki i dopiero wyprane ubrania, które muszą jeszcze wyschnąć. Poszłam więc do łazienki i wywiesiłam pranie. Całość wykonanej pracy zajęła mi sporo czasu. Na zewnątrz panował już mrok, rozpraszany tylko przez nieliczne na tej ulicy lampy. Cóż mogłam więcej zrobić? Wzięłam do ręki piżamę i weszłam pod prysznic. Nic nie działa kojąco tak jak długi, gorący prysznic. Jednak wszystko dobre, co się dobrze kończy. Zakręciłam wodę i owijając się w ręcznik wyszłam na zimną podłogę. Ubrałam się, umyłam zęby i ruszyłam w stronę łóżka. Położyłam się i zamknęłam oczy. Ostatnia moja myśl tego dnia to : nareszcie spokój...


***

Cześć! Witam wszystkich! 
Na wstępie chciałam was bardzo przeprosić za tak długą nieobecność! Niestety przez ostatni miesiąc całe moje życie obróciło się o 180 stopni. Szczerze nie życzę nikomu tego, co przytrafiło się mnie, bo nie jest łatwo się pożegnać. 
Ale! Jak widać jestem! Wracam i mam całkiem zmienioną koncepcję na bloga. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie! Chociaż może nie, bo będzie dużo więcej wątków miłosnych, zazdrości, kłótni, przebaczenia i takich tam słodkości doprowadzających do mdłości :D 
Proszę, wybaczcie mi tę nieobecność i spodziewajcie się w niedługim czasie kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam wszystkich!!! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz