Czytałam właśnie jakiś podrzędny magazyn, gdy do mojego szpitalnego pokoju wszedł Jerry.
- Przyniosłem banany, ja prosiłaś - powiedział i położył owoce na szafce nocnej obok mojego łóżka i usiadł.
Odłożyłam książkę i uśmiechnęłam się do brata. Przez te dwa dni, które spędziłam w szpitalu tylko on mnie odwiedzał. Zayn uciekł zaraz po postawieniu przez lekarza diagnozy. Wczoraj wpadła na chwilę Eleanor poinformować mnie tylko o swoim wyjeździe i pożegnać się. Posiedziała 15 minut i poszła. Jerry natomiast przychodził do mnie w każdej wolnej chwili, przynosił jedzenie, ubrania na zmianę, książki, itp. Raz nawet przyniósł trochę wódki i wypiliśmy po dwa kieliszki alkoholu. Kiedy dowiedział się o tym lekarz, brat dostał zakaz wchodzenia na teren szpitala. Jak więc się tu dzisiaj znalazł nie wiem, ale szczerze - boję się pytać!
- Chcę już stąd wyjść! - powiedziałam odwracając głowę w stronę okna i z tęsknotą patrząc na błękitne niebo.
- Już niedługo - pocieszył mnie Jerry, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Oby... - westchnęłam i zamknęłam oczy.
Siedzieliśmy tak w milczeniu przez jakiś czas. Niestety zrobiło się późno i czas odwiedzin dobiegał końca, więc Jerry pożegnał się i wyszedł dokładnie się rozglądając, czy na korytarzu nie ma owego lekarza. Nie pytajcie!
Niedługo po tym udało mi się zasnąć. Następnego dnia obudziłam się pełna energii. Usiadłam na łóżku i otwartą dłonią przejechałam po twarzy. Przebrałam się w czysty dres i czekałam na śniadanie. Posiłek przyniosła siwiejąca pielęgniarka. Wyglądałam na ok. 50 lat.
- Dziś o 14. dostanie pani wypis i wróci do domu. - oznajmiła, co przyjęłam z ogromnym entuzjazmem.
Nie czekając ani chwili zadzwoniłam do Jerry'ego, by mu o tym powiedzieć. Ucieszył się równie mocno, co ja.
Obiadu nie zjadłam. Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż brat po mnie przyjedzie. Pojawił się ok. 13., pomógł mi spakować wszystkie rzeczy i przetransportował na wózku do samochodu pożyczonego od Harry'ego. Zamiast jednak skierować się w stronę mojego mieszkania, na skrzyżowaniu skręcił w prawo.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Myślisz, że pozwolę ci teraz mieszkać samej? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Zamieszkasz jakiś czas z nami, aż zdejmą ci gips i będziesz mogła normalnie funkcjonować.
- Jerry! Chcę wrócić do domu! Natychmiast! - wrzasnęłam i uderzyłam go w ramię.
- Nie ma mowy! Wszystko już załatwione. Nawet nie próbuj się kłócić! A uderz jeszcze raz, to ci oddam! - dodał widząc, że otwieram już usta, żeby coś powiedzieć i biorę zamach, by go walnąć drugi raz.
Porzuciłam więc plany awantury. Dotarliśmy do domu chłopaków w niespełna 20 minut. Brat wniósł mnie do salonu i posadził na kanapie. Podał pilota do TV, którego od razu odrzuciłam na drugi koniec siedzenia, i poszedł do samochodu po moje rzeczy. Chwilę później wrócił i zaniósł torbę na górę.
W międzyczasie w salonie pojawił się Harry. Ale nie był to byle jaki Harry - to był całkiem nagi Harry!
- AAAAAAA!!!!!!!!! - pisnął.
Przez chwilę próbowałam się powstrzymać, ale po chwili parsknęłam śmiechem.
- Jak baba - skwitowałam ostentacyjnie patrząc najpierw na jego przyrodzenie, a później prosto w oczy. - Przynajmniej jeździsz nie byle czym.
- Co się tutaj dzieje? - usłyszeliśmy pytanie, które zadał Zayn zatrzymując się w połowie schodów i patrząc z niedowierzaniem na nagiego Styles'a.
- Interesuje cię to? - zapytałam prosto z mostu. Przez chwilę na twarzy chłopaka można było dostrzec grymas, który oznaczał, że toczy jakąś wewnętrzną walkę.
- Nie - odpowiedział w końcu i nie patrząc już na nas poszedł do kuchni.
- O co tak właściwie wam poszło? - zapytał Styles i jakby nigdy nic usiadł obok mnie na kanapie.
- Harry! Wciąż jesteś goły! Ubierz się, albo chociaż zakryj, a nie świecisz mi tu golizną! - powiedziałam, na co chłopak sięgnął po poduszkę i zasłonił nią swojego przyjaciela.
- Sory, zapominam się. Nie sądziłem, że przyjedziecie tak szybko... - szepnął i spuścił wzrok.
- Zauważyłam - odpowiedziałam i roześmiałam się.
- Więc? Co z wami? - zapytał znowu.
- Harry, to nie jest dobre miejsce i czas...
- Nigdy nie jest - powiedział zawiedziony.
- Powiem ci, ale nie teraz...
- A kiedy?! Pojutrze wyjeżdżamy do USA! Koncerty same się nie zagrają!
- A co z Jerry'm? - zapytałam martwiąc się o swoje najbliższe miesiące.
- Jedzie z nami. Nie pojedziemy bez basisty! - odpowiedział. - A co?
- Co ze mną? Miałam z wami mieszkać dopóki nie zdejmą mi gipsu.
- Nie do mnie to pytanie, mała...
Bezsilna opadłam na oparcie. Zostanę sama! Wrócę do domu i nie będzie nikogo... Tylko po co ta cała szopka z mieszkaniem u nich? Jedno jest pewne - Jerry ma przegwizdane! Zabiję go choćby gipsem na mojej nodze!
- O czym myślisz? - z transu wyrwał mnie głos wciąż nagiego Loczka.
- O tym, że UBIERZ SIĘ W KOŃCU!!! - krzyknęłam.
- Jenyy... No dobra... - mruknął i z niechęcią wstał, zostawiając poduszkę i jakby nic się nie stało, poszedł na górę.
- Co się drzesz? - z kuchni wyszedł Zayn i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie twój biznes - odpowiedziałam i odwróciłam głowę w inną stronę. - Zajmij się lepiej swoją Tracy... - dodałam ciszej, mając nadzieję, że tego nie usłyszał.
- Ale... - zawahał się. - Ja nie jestem już z Tracy...
Moje serce zabiło mocniej. Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że żartuje, ale wtedy podszedł i usiadł w miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował Styles.
- Chciałem ci dzisiaj o tym powiedzieć... To znaczy... Miałem zamiar odebrać cię dziś ze szpitala, ale Jerry mnie ubiegł i...
- Dlaczego się tłumaczysz? - zapytałam cicho, przerywając mu.
- Chcę, żebyś wiedziała. - odpowiedział patrząc na mój profil. - Wiem, że to może głupie i absurdalne, bo narobiłem wiele złego, ale... - przerwała na chwilę - wciąż mi zależy...
- Masz rację, to głupie - powiedziałam spoglądając mu prosto w oczy.
- Przepraszam, Holly... Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... - szepnął i wstał. Nie czekając na odpowiedź wyszedł z pokoju, zostawiając mnie całkiem samą.
cudowny rozdział <3 czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń