Dzień minął mi więc na przygotowaniach, a o 19 wyszłam z domu. Przeszłam przez ulicę i zatrzymałam taksówkę, która dowiozła mnie do dużego sklepu monopolowego. Zakupiłam potrzebny zapas i wróciłam do samochodu. 40 minut później stałam już przed domem chłopaków, w którym impreza już się zaczęła. Weszłam bez pukania (część planu) i od razu udałam się do kuchni. Idealnie! Zayn stał przy blacie, odwrócony do mnie plecami. Podeszłam do niego powoli i cicho i uderzyłam go ręką w ramię.
- Ah, to ty! Tak myślałem, poznałem po krokach. - powiedział i już odwrócił się by wyjść, ale zatrzymałam go, ciągnąc delikatnie za koszulkę.
- Zaczekaj. - powiedziałam.
- Na co? - zapytał niechętnie się odwracając.
- Chciałam przeprosić... No wiesz, za to wczoraj. Zachowałam się okropnie! strasznie mi głupio... - wyszeptałam patrząc mu w oczy.
- Jasne... Nie ma sprawy - powiedział.
- Nie gniewasz się? Nie lubię jak jesteś na mnie zły...
- Holly - zaczął i złapał mnie za ramiona. - Nie mieszaj mi w głowie! - syknął, odwrócił się i wyszedł.
Stałam jak wryta. Jak może prosić mnie o to, skoro sam miesza w mojej głowie?! Muszę z nim jeszcze dzisiaj porozmawiać. Może poczekam aż trochę się spije, to wyciągnę z niego wszystko. Tak, wiem, to bardzo nieodpowiednie, ale skuteczne!
Odstawiłam alkohol do lodówki i ruszyłam za chłopakiem. Weszłam do salonu, w którym pełno było ludzi. Odszukałam wzrokiem Jerry'ego i podeszłam do niego.
- Co jest stara? - zapytał.
- Gadałam z Zayn'em, ale póki co, nic konkretnego...
- Daj mu chwilę - powiedział. - A tymczasem zostaw niepotrzebne rzeczy u mnie i chodź się napić!
Pokiwałam głową i ruszyłam na górę. Przeszłam do pokoju brata i rzuciłam na łóżko torbę i bluzę. Nie zastanawiając się długo, wróciłam na dół i zanim podeszłam do chłopaków, wstąpiłam do kuchni po szklankę i kieliszek. Lepiej być nie mogło! Tym razem w kuchni spotkałam Tracy!
- Hej - przywitałam się niepewnie.
Dziewczyna nawet nie spojrzała, odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
- Zaczekaj, Tracy! - krzyknęłam i dogoniłam dziewczynę.
- Czego chcesz? - zapytała oschle.
- Przeprosić - odpowiedziałam szybko. - Głupio mi z powodu tego, co stało się wczoraj. Zrozum, Zayn to mój przyjaciel i czy ci się to podoba, czy nie, tęsknię za nim. Wczorajsza akcja to taki akt desperacji. Przepraszam, nie powinnam było tego robić...
- Masz rację, nie powinnaś. - powiedziała i wyszła.
No to z głowy. Przeprosiłam ich, teraz czas na Jerry'ego. Wyszłam z kuchni i spojrzałam znacząco na brata z dumą w oczach. Ten nie czekając ani chwili podszedł do Tracy i nawiązał z nią rozmowę. Odwróciłam od nich wzrok, żeby nie wydało się to podejrzane i podeszłam do Niall'a i Harry'ego.
- I coś ty dziewczyno wymyśliła?! - zaczął Harry wyciągając w moją stronę ramiona, w które od razu się wtuliłam.
- Urządziłam selekcję - odpowiedziałam wyrywając się i przytulając blondyna.
- Niezbyt mądrze! Uraziłaś nas! - powiedział naburmuszony Niall.
- Chciałam zobaczyć, któremu bardziej zależy - uśmiechnęłam się przepraszająco do obu i wzięłam butelkę wódki do ręki. - Kto pije?
- JA! - krzyknęli obaj i wystawili ręce z kieliszkami w moją stronę.
Tak minęła mi większa część wieczoru. Wypiłam bardzo dużo, ale chyba nie tak dużo jak Zayn, który wchodził na jeden stopień schodów 10 minut. Chciałam podejść do niego i mu pomóc, ale drogę zagrodziła mi Tracy.
- Holly, możemy porozmawiać?
- Jasne... - powiedziałam i odeszłam z brunetką na bok.
- Nie uda ci się to - powiedziała zatrzymując się gwałtownie i stając przede mną.
- Ale co? - zapytałam lekko zbita z tropu.
- Jerry powiedział, że wciąż zależy ci na Zayn'ie.
- Ta, i co?
- Jest mój! - krzyknęła. - Nawet nie próbuj mi go odbić!
- Taa... Chwilowo wymknął mi się z rąk, ale to tylko kwestia czasu, kiedy znowu będzie mój. - powiedziałam mrużąc oczy ze zdenerwowania.
- Śnisz!
- Nie, to ty żyjesz w bajce... Tylko, że twoja bajka nie skończy się dobrze. Książe cię opuści! - powiedziałam z zawiścią.
- Nie byłabym tego taka pewna. Nie jesteś go warta. Takie nic! On jest gwiazdą, a ty robisz mu reklamy... Myślisz, że cię chce?! Zapomnij! Żebyś chociaż ładna była! Wracaj lepiej do swojego miasteczka, zanim całkiem się zbłaźnisz!
Nie wiedziałam co powiedzieć. Laska zmieszała mnie z błotem. Nie mówiąc nic odwróciłam się i odeszłam. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego domu. Poszłam w stronę schodów i zaczęłam się po nich wspinać. Na moje nieszczęście, albo też szczęście, potknęłam się ostatni stopień i wylądowałam na podłodze. Poczułam silny ból w kolanie. Do oczu napłynęły mi łzy, a za chwilę strumieniami lały się po policzkach i szyi. Uniosłam się lekko na łokciach i poczułam jak ktoś pomaga mi wstać. Próbowałam stanąć, ale zachwiałam się na nogach i poleciałam w dół. W ostatniej chwili ktoś mnie złapał i i wziął na ręce. Zamarłam.
Piękne, duże, kakaowe oczy utkwione w moich. Nos koło nosa. Ciepły oddech na policzku i miliony dreszczy przebiegających wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Nic ci nie jest? - zapytał zachrypniętym głosem.
- Nie wiem - odpowiedziałam szeptem.
- Nie możesz chodzić, to oczywiste, że coś ci jest - powiedział.
- Nieistotne...
Chłopak uśmiechnął się i ruszył w stronę swojego pokoju. Wszedł, ramieniem zapalił światło i usadził mnie na łóżku. Nie zważając na moje protesty, złapał moją nogę i obejrzał ją dokładnie.
- Musimy jechać do lekarza.
- Zawołaj El, ona miała dzisiaj nie pić, może mnie odwieźć.
- Ja pojadę...
- Jesteś pijany, widziałam jak wchodziłeś po schodach - zaprotestowałam.
- Przynajmniej nic sobie nie zrobiłem! - zaszydził. - I udawałem. Chciałem wcześniej iść spać.
- Czemu? - zapytałam.
- Żeby już cię dziś nie spotkać. - powiedział patrząc mi w oczy, na co się zarumieniłam i lekko zmieszałam. - No i mam dość Tracy i jej gadania...
- Czemu mnie unikasz? - zapytałam, na co chłopak odłożył delikatnie moją nogę, co i tak zabolało i podszedł do szafy.
- Bo nie ufam sobie, kiedy jesteś blisko - powiedział, zakładając bluzę i biorąc drugą do ręki.
- Co to znaczy? - zapytałam, z lekką irytacją i zaciekawieniem.
- Nie pytaj, ubieraj się - powiedział i rzucił we mnie bluzą.
Nie pytając - jak prosił - założyłam pachnącą nim bluzę i spróbowałam się podnieść, ale padłam na łóżko jęcząc z bólu. Zayn natychmiast podbiegł i chyba nie wiedział co zrobić, bo raz dotykał mojej nogi, a później policzka i rąk. Wziął mnie w końcu na ręce i wyniósł z pokoju. Zszedł po schodach i wszedł w istne piekło. Dziesiątki gapiów spoglądało na nas i rozmawiało po cichu między sobą, chichocząc cichutko co chwilę. Malik podszedł do Jerry'ego, powiedział, że wiezie mnie do szpitala i odszedł. Zatrzymał się jeszcze kiedy Tracy zagrodziła mu drogę i kazała mu odstawić mnie na podłogę, żebym radziła sobie sama. Nawet jej nie odpowiedział. Prychnął, ominął ją i wyszedł z domu.
Nie wiem jak, otworzył drzwi samochodu i wpakował mnie tam. Nie obeszło się oczywiście bez bólu i łez, ale udało się i chwilę później byliśmy już w drodze do szpitala. dotarliśmy na miejsce w niespełna 20 minut. Tam zostałam z rąk chłopaka przeniesiona na wózek, a na nim pojechałam prosto na oddział ratunkowy. Po prześwietleniu i podaniu mi leków przeciwbólowych, lekarz postawił diagnozę:
- Złamana...
***
W końcu jest! Wróciłam dziś do domu i od razu dokończyłam pisać rozdział! Ostatnio zawiesił mi się internet i ponad połowa tekstu się nie zapisała, przez co całkowicie odechciało mi się pisać. Dziś jednak zmobilizowałam się i oto on! Miłego czytania! ;*
świetny rozdział <3 tak jak i wszystkie na tym blogu <3 czekam na nn *.*
OdpowiedzUsuńNastępny już niedługo! Właśnie go piszę! :D
OdpowiedzUsuńAhh ten Zayn :D. Niech się zejdzie w końcu z Holly, a nie! Mam nadzieję, że teraz, kiedy dziewczyna będzie potrzebowała pomocy z nogą, on jakoś znowu wkroczy do akcji! :D
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam do siebie, ja dopiero zaczynam, daltego mi zależy na opinii kogoś kto siedzi w blogowaniu dłużej i jest lepszy. :)
http://smack-that-honey.blogspot.com/