Hej hej! Z racji tego, że blog z każdym dniem ma coraz więcej wyświetleń, chciałabym się dowiedzieć ile osób czyta moje opowiadanie. Proszę więc, aby każdy czytający napisał w komentarzu choćby zwykłe "ja". Z góry wielkie dzięki!
A teraz dla zainteresowanych!
Następny rozdział postaram się dodać jutro, ewentualnie pojutrze. Jeśli mi się nie uda, zrobię to dopiero w ostatnim tygodniu maja, ponieważ 17-go wyjeżdżam i nie będzie mnie co najmniej do 26-go!
To wszystko na dzisiaj! Słodkich snów ;*
środa, 15 maja 2013
Rozdział 9
Od mojego ostatniego spotkania z Zayn'em minął już tydzień. Przez ten czas chłopak nie miał czasu na spotkania ze mną. Pracują nad kolejną płytą i całe dnie spędzają na aranżacjach, nagrywaniu, itd. Nie mam mu tego za złe. To większa część jego życia i mimo wszystko praca. Owszem, chciałabym się z nim zobaczyć, ale jestem cierpliwa i mogę poczekać.
Siedziałam właśnie z kubkiem kawy w ręce i laptopem na kolanach, gdy dostałam sms'a. O patrzcie! Od Zayn'a.
Co tam? Masz chwilę?
A to ciekawe...
No jasne. O co chodzi? - odpisałam.
Za 10 minut wpadnę! - na widok wiadomości zadrżałam. W końcu się doczekałam. W głowie miałam już ułożony plan. Nie poddam mu się tak szybko jak ostatnio. Niech sobie nie myśli.
Czekam - odpisałam.
Odłożyłam laptopa, wstałam i poszłam do kuchni. Moje bose stopy wydawały cichy plask, gdy stąpały po zimnej podłodze. Matko, jaki tu syf - pomyślałam. Prawda jest taka, że jestem bałaganiarą. I to jaką! Umieściłam brudne naczynia w zmywarce, włożyłam tabletkę i wcisnęłam start. Chociaż tyle... Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Do moich nozdrzy napłynął zapach olejku do kominka. W pokoju pachniało zieloną herbatą z mandarynką. Wstałam i podeszłam do komody. Palące się świeczki mogą stać się kuszące i podejrzane. Nie ma co ryzykować. Mimo, że nadawały klimat, dmuchnęłam w nie i wesoło tańczący płomień zgasł.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przyszedł. Przeszłam przez korytarz i otworzyłam drzwi. Na jego widok na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Stęskniłam się za nim. Bardziej niż się spodziewałam. Na przywitanie pocałował mnie w policzek, po czym wszedł do środka.
- Jak tam? - zapytałam.
- Zmęczony... Ale szczęśliwy. Ładnie nam dzisiaj poszło. Zrobiliśmy aranżację do czwartej już piosenki. Jutro będziemy to ćwiczyć. Powoli zaczyna boleć mnie gardło...
- Chodź do kuchni. Zrobię coś ciepłego do picia, bo chyba zmarzłeś - uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam do pomieszczenia obok.
- Nie jest źle - powiedział i się zaśmiał.
- Jaja sobie robisz? Masz czerwone policzki i nos. Aż tak zimno jest?
- No dobra, wygrałaś. Jest okrutnie zimno! Myślałem, że zamarznę jak czekałem na taksę.
Zaśmiałam się. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam ją do ugotowania. Z lodówki wyciągnęłam ciasto z truskawkami i ukroiłam nam po kawałku. Chwilę później siedzieliśmy już w salonie i w ciszy zajadaliśmy się ciachem, popijając je parującą herbatą.
- Zapalimy? - zapytał z nadzieją w głosie Zayn.
- Jasne - odpowiedziałam i poszliśmy na taras.
- Co robiłaś cały dzień?
- Byłam w pracy, ale w sumie nic ciekawego się nie działo. Wróciłam do domu i się nudziłam. Dobrze, że przyszedłeś. Nie pamiętam już kiedy miałam okazję z kimś pogadać...
- Stęskniłem się - odpowiedział z uśmiechem.
- Ja też - odpowiedziałam i zaśmialiśmy się oboje.
Nic już nie mówiliśmy. W ciszy skończyliśmy palić i zmarznięci wróciliśmy do pokoju. Widząc, że się trzęsę Zayn podszedł do mnie i przytulił mocno. Staliśmy tak przez chwilę. Napięcie między nami z każdą minutą stawało się większe. Na szczęście Zayn zachował zimną krew, bo powiedział:
- Chyba już pójdę. Od rana mamy próby.
- Jasne... Ja idę do pracy - uśmiechnęłam się i oderwałam od chłopaka.
Poszliśmy w stronę drzwi. Gdy nadszedł czas pożegnania zaczęłam się bać. Co teraz się stanie? Zayn podszedł do mnie i jeszcze raz przytulił.
- Damy radę - szepnął. - Wytrzymamy...
- Wiem. Musimy - odpowiedziałam.
Chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostawił mnie z wielkim mindfackiem. Nie zostało mi nic jak położyć się spać. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym poszłam do łóżka i nakryłam się ciepłą kołdrą. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam. O czym? O wszystkim. I o niczym. Sama nie wiem. do głowy przychodziły mi same głupoty. W końcu zamknęłam oczy i udało mi się zasnąć.
Dni mijały niesamowicie wolno. Wpadłam w pewną rutynę. Rano wstawałam, szłam do pracy, wracałam do domu, jadłam obiad, siadałam przed komputerem, myłam się i szłam spać. Nudy! Dziś natomiast obudziłam się i nie musiałam wstawać do pracy. Soboty mam wolne. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Spędziłabym tak pewnie pół dnia, gdyby nie telefon, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Halo? - zapytałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Siostra! - krzyknął Jerry. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Tak dawno już z nim nie rozmawiałam!
- Jerry? Co jest? Coś się stało?
- Nie, no co ty! A w sumie trochę tak. - powiedział tajemniczo.
- Nie strasz, mów co się dzieje!
- No dobra. Za kilka dni przyjeżdżam do Londynu. Mam nadzieję na jakieś spotkanie, mała...
- Serio?! To fantastycznie! Kupiłam nową poduszkę, więc będziesz miał na czym spać! - zaśmiałam się.
- Nie nie... Nie będę mieszkał u ciebie. Pamiętasz jak mówiłem ci o możliwości grania z chłopakami? Wczoraj zadzwonił ich menadżer. Zamieszkam z nimi. Na początku chciałem z tobą, ale łatwiej będzie mi tam ze względu na próby, itd. Poza tym chyba powinienem ich trochę lepiej poznać..
- Zwolnij gościu! Czyli wolisz piątkę nieznajomych facetów niż kochaną siostrzyczkę? - zapiszczałam do słuchawki z udawanym żalem.
- No weeeeź nie wjeżdżaj mi na sumienie... Dobrze wiesz, że tak będzie lepiej. No i zostanę na długo, więc zdążysz się mną znudzić. - zaśmiał się.
- Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz! Ja tobą? Chyba cię pojebało!
- Dobra, dobra! Meggie mówi, że masz o niej nie zapominać. Chce małego Big Bena.
- To niech sobie kupi! - zakpiłam, ale wiedziałam, że i tak jej go kupię.
- No to mała do zobaczenia!
- Daj znać kiedy dokładnie będziesz, to przyjadę na lotnisko i pojadę z tobą do chłopaków.
- Ok! Trzymaj się, pa!
- No pa...
Telefon Jerry'ego wprawił mnie w bardzo pozytywny nastrój. Wstałam, umyłam się i ubrałam [KLIK]. Lodówa świeciła pustkami. Chyba koniecznie muszę iść na zakupy. Przedtem jednak kawa i papieros. Nie zdążyłam dojść z sypialni do kuchni, gdy mój telefon znów zadzwonił. Odebrałam, a z głośnika popłynął dźwięk głosu Zayn'a.
- Co robisz myszko?
Jakie to słodkie... Bleh!
- Nic takiego... Idę robić kawę i muszę pojechać na zakupy.
- Uuu... Mogę jechać z tobą?
- A nie macie dzisiaj próby?
- Nie. Weekend mamy wolny! - zawołał zacieszony chłopak.
- No to w takim razie nie mam nic przeciwko.
- Jestem w pobliżu, zaraz przyjadę. W sumie też bym się napił kawy, jeśli można oczywiście - powiedział.
- Jasne. Czekam!
Rozłączył się, a ja wyciągnęłam z szafki dwa kubki, nasypałam brunatnego proszku i zalałam wcześniej ugotowaną wodą. Nie minęło kilka minut, a chłopak zapukał do drzwi i wszedł bez czekania aż otworzę. Wiedział, że może. W sumie tylko on tutaj przychodził, czasem wpadł jeszcze Nate, albo Eleanor. Chłopa podszedł do mnie, dał buziaka w policzek i pomógł zanieść kawę na taras. Tam odpaliliśmy papierosy stojąc tak po prostu rozmawialiśmy. Pasował mi taki układ. Zayn przychodził tak często jak mógł, ja zawsze czekałam. Postanowiliśmy nie sypiać już ze sobą. Dość szybko doszliśmy do porozumienia w sprawie naszego "związku". Ustaliliśmy, że najlepszą podstawą będzie przyjaźń, więc od niej właśnie zaczynamy. Czasem tylko, gdy jest mu gorąco i zdejmuje koszulę w podbrzuszu łapie mnie przyjemny skurcz, a na poliki występują rumieńce.
- To co robimy?- moje rozmyślenia zostały przerwane. Chłopak stał i wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź.
- Nie wiem. Muszę uzupełnić zapasy w lodówce... No i chyba jestem trochę głodna...
- No dobra. To jedziemy. Zbieraj się - powiedział, wziął ode mnie pusty już kubek i ruszył w stronę kuchni.
Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie Zayn'a i jechaliśmy do jakiegoś centrum handlowego. 20 minut później zatrzymaliśmy się obok wysokiego budynku z reklamami poszczególnych sklepów.
- Czekaj chwilę - mruknął Zayn, gdy miałam nacisnąć już klamkę i wysiąść. Założył czapkę z daszkiem i czarne okulary.
- No błagam!
Chłopak zaśmiał się i wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do budynku. Mijaliśmy sklepy z ubraniami, butami i innymi dziwactwami. Najpierw jednak śniadanie. Weszliśmy do jakiejś małej restauracji i schowaliśmy się za półścianką. Wtedy Zayn zdjął maskujące rzeczy i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Nic takiego. Módl się, żeby obsłużył nas facet - powiedział na co wybuchnęłam gromkim śmiechem.
- Bujasz. Nie jesteście aż tak znani...
Niestety niespełna 5 minut później odwołałam to, co powiedziałam. Do naszego stolika podeszła młoda kelnerka i podała menu. Na widok mojego towarzysza zaczerwieniła się i poprosiła o autograf. A że nie miał gdzie się podpisać zaoferowała mu kark. Widząc to inne dziewczyny również zaczęły podchodzić. To jest jakaś paranoja! Idę z gościem na jedzenie, bo z głody wykręca mi brzuch, a tu otaczają nas puste lalunie i wystawiają najróżniejsze części ciała do podpisu. Siedziałam grzecznie. Serio! Byłam cierpliwa. Wszystko do czasu, gdy pewna klientka nie usiadła mu na kolanach i niby przypadkiem położyła dłoń na jego kroczu. Chłopaka zatkało. Podskoczył lekko i zrobił się cały czerwony. Chciało mi się śmiać, ale czarnuszek zrobił minę pod tytułem "ratuj, bo nie wyrobię", więc postanowiłam wkroczyć do akcji.
Wstałam, obeszłam stolik i spojrzałam z góry na dziewczynę.
- Wstań - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Co proszę? - zapytała udając niewiniątko.
- Wstań mówię, bo cię podniosę - odpowiedziałam.
Dziewczyna wstała i stanęła wyprostowana. Była wysoka. Bardzo. Tym bardziej przy mnie.
- Zjeżdżaj mała - powiedziała z grozą wymalowaną na twarzy.
- Mała powiadasz? - zaciekawiłam się. - Może wyjdziemy się przewietrzyć?
- Grozisz mi?
- O nie... Obiecuję... - powiedziałam i wskazałam ręką wyjście.
- Chyba śnisz...
- Zayn, wyjdź, bo nie chcesz przy tym być - zwróciłam się do chłopaka i podwinęłam rękawy.
- Holly, spokojnie - uspokajał mnie.
- Co to to nie... Lubię mieć na pewne rzeczy wyłączność - powiedziałam i złapałam dziewczyną za bluzę, po czym skierowałam swe kroki ku wyjściu z restauracji.
- Zostaw mnie! - krzyczała, na co reagowałam milczeniem.
- Taka odważna jesteś?! Uważaj na siebie, bo jak dalej będziesz dotykała w miejsca intymne nie swoich facetów, to może ci się coś stać.
- Zayn ma nową laskę? - zapytała, po czym wyjęła telefon. Wiedziałam co chce zrobić. Nie bawiąc się w "niby przypadkiem" wytrąciłam jej urządzenie z ręki, które roztrzaskało się na podłodze.
- Zapłacisz za to - powiedziała i złapała mnie ręką za włosy. SERIO?!
- Hahahaha! - roześmiałam się.
- Z czego się śmiejesz głupia szmato?! - wrzasnęła.
Wokół nas zebrał się już spory tłumek. W oddali zobaczyłam śmiejącego się Zayn'a w czapce i okularach.
- Będziesz mnie ciągnąć za włosy? - zapytałam z udawanym przejęciem. - Na twoje nieszczęście mam brata. Całe dzieciństwo bawiłam się z im w przepychanki. Co powiesz na zapasy w centrum handlowym?
W tym momencie odepchnęłam ją mocno. Wrzasnęła z przerażenia, zachwiała się i upadła. Nie czekając ani chwili dłużej pobiegłam w stronę Zayn'a, złapałam go za rękaw i pociągnęłam w stronę parkingu.
- Znasz jakieś inne centrum handlowe? - zapytałam w biegu, na co w odpowiedzi dostałam głośny wybuch śmiechu.
Zatrzymaliśmy się dopiero przed samochodem. Wsiedliśmy i zaczęliśmy pokładać się ze śmiechu i nawzajem przekrzykiwać. Gdy względnie się uspokoiliśmy, Zayn odpalił auto i ruszył z miejsca. Postanowiliśmy pojechać prosto do domu chłopaków, gdzie lodówa była pełna, a że zbliżała się już godzina 13 Harry z pewnością już coś gotował. Niestety nie zdążyliśmy nic zjeść, więc w drodze powrotnej burczało nam w brzuchach.
Pół godziny później weszliśmy do domu i ruszyliśmy do salonu. Moim oczom ukazał się widok, którego nie chciałam widzieć. Na kanapie siedział Louis, a na nim okrakiem Eleanor.
- O fuuuuj! - krzyknął Zayn i niczym nie speszony podszedł do nich rzucając wcześniej El sukienkę leżącą na podłodze.
Dziewczyna ubrała się i rzuciła chłopakowi spojrzenie pełne politowania. Potem wstała i podeszła do mnie. Dała mi buziaka w policzek i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Myśleliśmy, że nikogo nie ma - powiedziała i mrugnęła do mnie okiem. - Co u ciebie dziewczyno? Dawno się nie widziałyśmy.
- Taa... Chyba mam ci duuużo do opowiedzenia - powiedziałam i poszłam za dziewczyną do kuchni.
Wyciągnęłyśmy z lodówki ser, ogórki i szynkę. Zrobiłyśmy sobie kanapki i usiadłyśmy przy stole.
- To co chcesz mi powiedzieć? - zapytała.
- O nie nie nie! Za dużo uszu w tym domu się kręci - powiedziałam. W tym samym momencie do kuchni wpadł potargany Lou i Zayn. - Sama widzisz...
Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęłyśmy się pod nosami.
- Gadacie o nas? - zapytał szatyn i usiadł koło brunetki.
- Chciałbyś - odpowiedziała i dała mu gryza kanapki.
- To czemu tak szybko umilkłyście? - zapytał Zayn opierając się o blat.
- Bo macie duże uszy - powiedziałam, na co El głośno się zaśmiała.
- Nasze uszy są spoko! - oburzył się Louis i teatralnie dumnie wypiął pierś.
- Spoko, ale duże.
- Pff!
- Dobra dobra! - zakończyła sprzeczkę Eleanor i łapiąc chłopaka za uszy pociągnęła go do wyjścia z kuchni.
- Świetne są! - dodała na odchodnym.
Dzień mijał spokojnie. Obejrzeliśmy z Zayn'em mecz, pogadaliśmy, poobgadywaliśmy laskę z centrum i takie tam inne. Z czasem dołączali się do nas pozostali wracający z zakupów, porannego joggingu (Harry stwierdził, że musi w końcu zacząć dbać o kondycję), tudzież innych wątpliwych atrakcji. Dowiedziałam się przy okazji, że Jerry przyjeżdża już w poniedziałek i ustaliliśmy, że to ja razem z Louisem odbiorę go z lotniska.
Cieszyłam się z przyjazdu brata. Bardzo za nim tęskniłam. Mam mu dużo do powiedzenia. Chcę, by wiedział o wszystkim. Wiem, że nie będzie zadowolony, ale może doradzi mi co powinnam zrobić. Albo po prostu pieprznie mnie w ten głupi łeb i powie, że muszę w końcu dorosnąć. Taak... Chyba tego mi najbardziej brakuje...
Wieczór zapowiadał się niezwykle nudno. Liam pojechał spotkać się z Danielle, Louis wrócił z Eleanor do pokoju, Harry z Zayn'em dyskutowali o wyniku meczu, a Niall marudził, że musi poszukać jakiejś normalnej dziewczyny. Typowe... Biedni faceci... Lecą na nich miliony lasek, mogliby mieć każdą, nawet jeśli nie byłaby ich fanką, bo najnormalniej w świecie są atrakcyjni, ale nie... Ciągle z tymi dziewczynami coś nie tak...
Nadeszła godzina 18. Pożegnałam się z chłopakami i weszłam do taksówki. Zayn chciał mnie odwieźć, ale Harry kazał mu zostać i dokończyć porcję spaghetti. Tak więc skończył się ten niesamowity dzień z 1D. No może nie był taki niesamowity. Ale ciekawy na pewno.
Po powrocie do domu umyłam się i czyściutka położyłam się do łóżka. Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam przeglądać najróżniejsze strony. Moim oczom ukazał się dzisiejszy artykuł na jednej ze stron plotkarskich. No to będę sławna...
***
Pojawiły się pierwsze komentarze. Dziękuję! :*
Siedziałam właśnie z kubkiem kawy w ręce i laptopem na kolanach, gdy dostałam sms'a. O patrzcie! Od Zayn'a.
Co tam? Masz chwilę?
A to ciekawe...
No jasne. O co chodzi? - odpisałam.
Za 10 minut wpadnę! - na widok wiadomości zadrżałam. W końcu się doczekałam. W głowie miałam już ułożony plan. Nie poddam mu się tak szybko jak ostatnio. Niech sobie nie myśli.
Czekam - odpisałam.
Odłożyłam laptopa, wstałam i poszłam do kuchni. Moje bose stopy wydawały cichy plask, gdy stąpały po zimnej podłodze. Matko, jaki tu syf - pomyślałam. Prawda jest taka, że jestem bałaganiarą. I to jaką! Umieściłam brudne naczynia w zmywarce, włożyłam tabletkę i wcisnęłam start. Chociaż tyle... Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Do moich nozdrzy napłynął zapach olejku do kominka. W pokoju pachniało zieloną herbatą z mandarynką. Wstałam i podeszłam do komody. Palące się świeczki mogą stać się kuszące i podejrzane. Nie ma co ryzykować. Mimo, że nadawały klimat, dmuchnęłam w nie i wesoło tańczący płomień zgasł.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przyszedł. Przeszłam przez korytarz i otworzyłam drzwi. Na jego widok na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Stęskniłam się za nim. Bardziej niż się spodziewałam. Na przywitanie pocałował mnie w policzek, po czym wszedł do środka.
- Jak tam? - zapytałam.
- Zmęczony... Ale szczęśliwy. Ładnie nam dzisiaj poszło. Zrobiliśmy aranżację do czwartej już piosenki. Jutro będziemy to ćwiczyć. Powoli zaczyna boleć mnie gardło...
- Chodź do kuchni. Zrobię coś ciepłego do picia, bo chyba zmarzłeś - uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam do pomieszczenia obok.
- Nie jest źle - powiedział i się zaśmiał.
- Jaja sobie robisz? Masz czerwone policzki i nos. Aż tak zimno jest?
- No dobra, wygrałaś. Jest okrutnie zimno! Myślałem, że zamarznę jak czekałem na taksę.
Zaśmiałam się. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam ją do ugotowania. Z lodówki wyciągnęłam ciasto z truskawkami i ukroiłam nam po kawałku. Chwilę później siedzieliśmy już w salonie i w ciszy zajadaliśmy się ciachem, popijając je parującą herbatą.
- Zapalimy? - zapytał z nadzieją w głosie Zayn.
- Jasne - odpowiedziałam i poszliśmy na taras.
- Co robiłaś cały dzień?
- Byłam w pracy, ale w sumie nic ciekawego się nie działo. Wróciłam do domu i się nudziłam. Dobrze, że przyszedłeś. Nie pamiętam już kiedy miałam okazję z kimś pogadać...
- Stęskniłem się - odpowiedział z uśmiechem.
- Ja też - odpowiedziałam i zaśmialiśmy się oboje.
Nic już nie mówiliśmy. W ciszy skończyliśmy palić i zmarznięci wróciliśmy do pokoju. Widząc, że się trzęsę Zayn podszedł do mnie i przytulił mocno. Staliśmy tak przez chwilę. Napięcie między nami z każdą minutą stawało się większe. Na szczęście Zayn zachował zimną krew, bo powiedział:
- Chyba już pójdę. Od rana mamy próby.
- Jasne... Ja idę do pracy - uśmiechnęłam się i oderwałam od chłopaka.
Poszliśmy w stronę drzwi. Gdy nadszedł czas pożegnania zaczęłam się bać. Co teraz się stanie? Zayn podszedł do mnie i jeszcze raz przytulił.
- Damy radę - szepnął. - Wytrzymamy...
- Wiem. Musimy - odpowiedziałam.
Chłopak pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostawił mnie z wielkim mindfackiem. Nie zostało mi nic jak położyć się spać. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym poszłam do łóżka i nakryłam się ciepłą kołdrą. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam. O czym? O wszystkim. I o niczym. Sama nie wiem. do głowy przychodziły mi same głupoty. W końcu zamknęłam oczy i udało mi się zasnąć.
Dni mijały niesamowicie wolno. Wpadłam w pewną rutynę. Rano wstawałam, szłam do pracy, wracałam do domu, jadłam obiad, siadałam przed komputerem, myłam się i szłam spać. Nudy! Dziś natomiast obudziłam się i nie musiałam wstawać do pracy. Soboty mam wolne. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Spędziłabym tak pewnie pół dnia, gdyby nie telefon, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Halo? - zapytałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Siostra! - krzyknął Jerry. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Tak dawno już z nim nie rozmawiałam!
- Jerry? Co jest? Coś się stało?
- Nie, no co ty! A w sumie trochę tak. - powiedział tajemniczo.
- Nie strasz, mów co się dzieje!
- No dobra. Za kilka dni przyjeżdżam do Londynu. Mam nadzieję na jakieś spotkanie, mała...
- Serio?! To fantastycznie! Kupiłam nową poduszkę, więc będziesz miał na czym spać! - zaśmiałam się.
- Nie nie... Nie będę mieszkał u ciebie. Pamiętasz jak mówiłem ci o możliwości grania z chłopakami? Wczoraj zadzwonił ich menadżer. Zamieszkam z nimi. Na początku chciałem z tobą, ale łatwiej będzie mi tam ze względu na próby, itd. Poza tym chyba powinienem ich trochę lepiej poznać..
- Zwolnij gościu! Czyli wolisz piątkę nieznajomych facetów niż kochaną siostrzyczkę? - zapiszczałam do słuchawki z udawanym żalem.
- No weeeeź nie wjeżdżaj mi na sumienie... Dobrze wiesz, że tak będzie lepiej. No i zostanę na długo, więc zdążysz się mną znudzić. - zaśmiał się.
- Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz! Ja tobą? Chyba cię pojebało!
- Dobra, dobra! Meggie mówi, że masz o niej nie zapominać. Chce małego Big Bena.
- To niech sobie kupi! - zakpiłam, ale wiedziałam, że i tak jej go kupię.
- No to mała do zobaczenia!
- Daj znać kiedy dokładnie będziesz, to przyjadę na lotnisko i pojadę z tobą do chłopaków.
- Ok! Trzymaj się, pa!
- No pa...
Telefon Jerry'ego wprawił mnie w bardzo pozytywny nastrój. Wstałam, umyłam się i ubrałam [KLIK]. Lodówa świeciła pustkami. Chyba koniecznie muszę iść na zakupy. Przedtem jednak kawa i papieros. Nie zdążyłam dojść z sypialni do kuchni, gdy mój telefon znów zadzwonił. Odebrałam, a z głośnika popłynął dźwięk głosu Zayn'a.
- Co robisz myszko?
Jakie to słodkie... Bleh!
- Nic takiego... Idę robić kawę i muszę pojechać na zakupy.
- Uuu... Mogę jechać z tobą?
- A nie macie dzisiaj próby?
- Nie. Weekend mamy wolny! - zawołał zacieszony chłopak.
- No to w takim razie nie mam nic przeciwko.
- Jestem w pobliżu, zaraz przyjadę. W sumie też bym się napił kawy, jeśli można oczywiście - powiedział.
- Jasne. Czekam!
Rozłączył się, a ja wyciągnęłam z szafki dwa kubki, nasypałam brunatnego proszku i zalałam wcześniej ugotowaną wodą. Nie minęło kilka minut, a chłopak zapukał do drzwi i wszedł bez czekania aż otworzę. Wiedział, że może. W sumie tylko on tutaj przychodził, czasem wpadł jeszcze Nate, albo Eleanor. Chłopa podszedł do mnie, dał buziaka w policzek i pomógł zanieść kawę na taras. Tam odpaliliśmy papierosy stojąc tak po prostu rozmawialiśmy. Pasował mi taki układ. Zayn przychodził tak często jak mógł, ja zawsze czekałam. Postanowiliśmy nie sypiać już ze sobą. Dość szybko doszliśmy do porozumienia w sprawie naszego "związku". Ustaliliśmy, że najlepszą podstawą będzie przyjaźń, więc od niej właśnie zaczynamy. Czasem tylko, gdy jest mu gorąco i zdejmuje koszulę w podbrzuszu łapie mnie przyjemny skurcz, a na poliki występują rumieńce.
- To co robimy?- moje rozmyślenia zostały przerwane. Chłopak stał i wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź.
- Nie wiem. Muszę uzupełnić zapasy w lodówce... No i chyba jestem trochę głodna...
- No dobra. To jedziemy. Zbieraj się - powiedział, wziął ode mnie pusty już kubek i ruszył w stronę kuchni.
Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie Zayn'a i jechaliśmy do jakiegoś centrum handlowego. 20 minut później zatrzymaliśmy się obok wysokiego budynku z reklamami poszczególnych sklepów.
- Czekaj chwilę - mruknął Zayn, gdy miałam nacisnąć już klamkę i wysiąść. Założył czapkę z daszkiem i czarne okulary.
- No błagam!
Chłopak zaśmiał się i wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do budynku. Mijaliśmy sklepy z ubraniami, butami i innymi dziwactwami. Najpierw jednak śniadanie. Weszliśmy do jakiejś małej restauracji i schowaliśmy się za półścianką. Wtedy Zayn zdjął maskujące rzeczy i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- No co? - zapytałam.
- Nic takiego. Módl się, żeby obsłużył nas facet - powiedział na co wybuchnęłam gromkim śmiechem.
- Bujasz. Nie jesteście aż tak znani...
Niestety niespełna 5 minut później odwołałam to, co powiedziałam. Do naszego stolika podeszła młoda kelnerka i podała menu. Na widok mojego towarzysza zaczerwieniła się i poprosiła o autograf. A że nie miał gdzie się podpisać zaoferowała mu kark. Widząc to inne dziewczyny również zaczęły podchodzić. To jest jakaś paranoja! Idę z gościem na jedzenie, bo z głody wykręca mi brzuch, a tu otaczają nas puste lalunie i wystawiają najróżniejsze części ciała do podpisu. Siedziałam grzecznie. Serio! Byłam cierpliwa. Wszystko do czasu, gdy pewna klientka nie usiadła mu na kolanach i niby przypadkiem położyła dłoń na jego kroczu. Chłopaka zatkało. Podskoczył lekko i zrobił się cały czerwony. Chciało mi się śmiać, ale czarnuszek zrobił minę pod tytułem "ratuj, bo nie wyrobię", więc postanowiłam wkroczyć do akcji.
Wstałam, obeszłam stolik i spojrzałam z góry na dziewczynę.
- Wstań - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Co proszę? - zapytała udając niewiniątko.
- Wstań mówię, bo cię podniosę - odpowiedziałam.
Dziewczyna wstała i stanęła wyprostowana. Była wysoka. Bardzo. Tym bardziej przy mnie.
- Zjeżdżaj mała - powiedziała z grozą wymalowaną na twarzy.
- Mała powiadasz? - zaciekawiłam się. - Może wyjdziemy się przewietrzyć?
- Grozisz mi?
- O nie... Obiecuję... - powiedziałam i wskazałam ręką wyjście.
- Chyba śnisz...
- Zayn, wyjdź, bo nie chcesz przy tym być - zwróciłam się do chłopaka i podwinęłam rękawy.
- Holly, spokojnie - uspokajał mnie.
- Co to to nie... Lubię mieć na pewne rzeczy wyłączność - powiedziałam i złapałam dziewczyną za bluzę, po czym skierowałam swe kroki ku wyjściu z restauracji.
- Zostaw mnie! - krzyczała, na co reagowałam milczeniem.
- Taka odważna jesteś?! Uważaj na siebie, bo jak dalej będziesz dotykała w miejsca intymne nie swoich facetów, to może ci się coś stać.
- Zayn ma nową laskę? - zapytała, po czym wyjęła telefon. Wiedziałam co chce zrobić. Nie bawiąc się w "niby przypadkiem" wytrąciłam jej urządzenie z ręki, które roztrzaskało się na podłodze.
- Zapłacisz za to - powiedziała i złapała mnie ręką za włosy. SERIO?!
- Hahahaha! - roześmiałam się.
- Z czego się śmiejesz głupia szmato?! - wrzasnęła.
Wokół nas zebrał się już spory tłumek. W oddali zobaczyłam śmiejącego się Zayn'a w czapce i okularach.
- Będziesz mnie ciągnąć za włosy? - zapytałam z udawanym przejęciem. - Na twoje nieszczęście mam brata. Całe dzieciństwo bawiłam się z im w przepychanki. Co powiesz na zapasy w centrum handlowym?
W tym momencie odepchnęłam ją mocno. Wrzasnęła z przerażenia, zachwiała się i upadła. Nie czekając ani chwili dłużej pobiegłam w stronę Zayn'a, złapałam go za rękaw i pociągnęłam w stronę parkingu.
- Znasz jakieś inne centrum handlowe? - zapytałam w biegu, na co w odpowiedzi dostałam głośny wybuch śmiechu.
Zatrzymaliśmy się dopiero przed samochodem. Wsiedliśmy i zaczęliśmy pokładać się ze śmiechu i nawzajem przekrzykiwać. Gdy względnie się uspokoiliśmy, Zayn odpalił auto i ruszył z miejsca. Postanowiliśmy pojechać prosto do domu chłopaków, gdzie lodówa była pełna, a że zbliżała się już godzina 13 Harry z pewnością już coś gotował. Niestety nie zdążyliśmy nic zjeść, więc w drodze powrotnej burczało nam w brzuchach.
Pół godziny później weszliśmy do domu i ruszyliśmy do salonu. Moim oczom ukazał się widok, którego nie chciałam widzieć. Na kanapie siedział Louis, a na nim okrakiem Eleanor.
- O fuuuuj! - krzyknął Zayn i niczym nie speszony podszedł do nich rzucając wcześniej El sukienkę leżącą na podłodze.
Dziewczyna ubrała się i rzuciła chłopakowi spojrzenie pełne politowania. Potem wstała i podeszła do mnie. Dała mi buziaka w policzek i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Myśleliśmy, że nikogo nie ma - powiedziała i mrugnęła do mnie okiem. - Co u ciebie dziewczyno? Dawno się nie widziałyśmy.
- Taa... Chyba mam ci duuużo do opowiedzenia - powiedziałam i poszłam za dziewczyną do kuchni.
Wyciągnęłyśmy z lodówki ser, ogórki i szynkę. Zrobiłyśmy sobie kanapki i usiadłyśmy przy stole.
- To co chcesz mi powiedzieć? - zapytała.
- O nie nie nie! Za dużo uszu w tym domu się kręci - powiedziałam. W tym samym momencie do kuchni wpadł potargany Lou i Zayn. - Sama widzisz...
Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęłyśmy się pod nosami.
- Gadacie o nas? - zapytał szatyn i usiadł koło brunetki.
- Chciałbyś - odpowiedziała i dała mu gryza kanapki.
- To czemu tak szybko umilkłyście? - zapytał Zayn opierając się o blat.
- Bo macie duże uszy - powiedziałam, na co El głośno się zaśmiała.
- Nasze uszy są spoko! - oburzył się Louis i teatralnie dumnie wypiął pierś.
- Spoko, ale duże.
- Pff!
- Dobra dobra! - zakończyła sprzeczkę Eleanor i łapiąc chłopaka za uszy pociągnęła go do wyjścia z kuchni.
- Świetne są! - dodała na odchodnym.
Dzień mijał spokojnie. Obejrzeliśmy z Zayn'em mecz, pogadaliśmy, poobgadywaliśmy laskę z centrum i takie tam inne. Z czasem dołączali się do nas pozostali wracający z zakupów, porannego joggingu (Harry stwierdził, że musi w końcu zacząć dbać o kondycję), tudzież innych wątpliwych atrakcji. Dowiedziałam się przy okazji, że Jerry przyjeżdża już w poniedziałek i ustaliliśmy, że to ja razem z Louisem odbiorę go z lotniska.
Cieszyłam się z przyjazdu brata. Bardzo za nim tęskniłam. Mam mu dużo do powiedzenia. Chcę, by wiedział o wszystkim. Wiem, że nie będzie zadowolony, ale może doradzi mi co powinnam zrobić. Albo po prostu pieprznie mnie w ten głupi łeb i powie, że muszę w końcu dorosnąć. Taak... Chyba tego mi najbardziej brakuje...
Wieczór zapowiadał się niezwykle nudno. Liam pojechał spotkać się z Danielle, Louis wrócił z Eleanor do pokoju, Harry z Zayn'em dyskutowali o wyniku meczu, a Niall marudził, że musi poszukać jakiejś normalnej dziewczyny. Typowe... Biedni faceci... Lecą na nich miliony lasek, mogliby mieć każdą, nawet jeśli nie byłaby ich fanką, bo najnormalniej w świecie są atrakcyjni, ale nie... Ciągle z tymi dziewczynami coś nie tak...
Nadeszła godzina 18. Pożegnałam się z chłopakami i weszłam do taksówki. Zayn chciał mnie odwieźć, ale Harry kazał mu zostać i dokończyć porcję spaghetti. Tak więc skończył się ten niesamowity dzień z 1D. No może nie był taki niesamowity. Ale ciekawy na pewno.
Po powrocie do domu umyłam się i czyściutka położyłam się do łóżka. Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam przeglądać najróżniejsze strony. Moim oczom ukazał się dzisiejszy artykuł na jednej ze stron plotkarskich. No to będę sławna...
***
Pojawiły się pierwsze komentarze. Dziękuję! :*
piątek, 10 maja 2013
Rozdział 8
Obudziłam się. Nie chciałam otwierać oczu. Bałam się. Czułam na sobie ciepło bijące od ciała Zayn'a. Co ja najlepszego zrobiłam? Ale tak, podobało mi się. Rozchyliłam delikatnie powieki, później szerzej i szerzej. Nie spał. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Cześć, słońce - powiedział i musnął wargami czubek mojego nosa. Mimo woli uśmiechnęłam się.
- Cześć - wymruczałam cicho.
- Jak się spało?
- Całkiem, całkiem - skłamałam. Nie musi wiedzieć, że w jego ramionach odpłynęłam jak małe dziecko.
- Tylko? Ja spałem znakomicie - powiedział z lekko zawiedzioną miną.
- Zayn?
- Hmm?
- Idź już. - nie chciałam, żeby dłużej tutaj był. Czułam się okropnie. Jakbym go wykorzystywała. Mimo, że wcale tego nie robiłam.
- Nie mogę - odpowiedział stanowczo.
- Musisz...
- Nie chcę...
- Powinieneś.
- Wiem. - westchnął i położył się na plecach.
Między nami zapadła cisza. Była tak głęboka, że słyszałam plusk wody u sąsiadów.
- Więc jak to teraz będzie wyglądać? - zapytał. - Będziemy się unikać i udawać, że nic się nie stało?
Spodziewałam się tego pytania. Układałam na nie odpowiedź milion razy. I wciąż nie wiem co powiedzieć.
- Nie wiem, Zayn. To, co się wydarzyło nigdy nie powinno się wydarzyć.
Paliły mnie oczy. Z nerwów zaczęłam bawić się skrawkiem kołdry. Zauważył to, bo złapał mnie za rękę i unieruchomił ją.
- Żałujesz, że to się stało? - zapytał i spojrzał mi w oczy.
Tego pytania się nie spodziewałam!
- Zayn... proszę...
- Odpowiedz.
- Nie - odparłam bez namysłu. - Nie wiem. Może trochę.
- A dokładniej?
- Żałuję tylko tego, że stało się to tak szybko. Nigdy nie nawiązywałam znajomości w ten sposób, ale jestem pewna, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Mam przeczucie, że zniszczyliśmy przyjaźń, która nie zdążyła się jeszcze dobrze wykluć. Więc nie wiem jak powinniśmy się teraz zachowywać. Nie jesteśmy ani przyjaciółmi, ani parą. W tym momencie nie umiem nawet określić kim dla mnie jesteś, a co dopiero, czy chcę się z tobą związać. - powiedziałam szybko, a do oczu napłynęły mi łzy.
Cisza. Nie odpowiedział nic. Chciałabym, żeby pokazał choć odrobinę emocji. Nie wierzę, że to, co powiedziałam na niego nie wpłynęło. Ja bym się wściekła. Ale to jest facet. A faceci są dziwni. Inni. Czego więc mogę się spodziewać? Nie wiem. Nie wiem nic. Czułam strach i niepokój, a jednocześnie ulgę. Gdyby się obraził, problem sam by się rozwiązał. No, po części. Odwróciłam twarz w jego stronę. Wpatrywał się tępo w sufit. Co jakiś czas mrugał tylko oczami.
- Zayn, powiedz coś - wyszeptałam.
- Nie wiem co... - powiedział równie cicho.
- Chcę cię poznać. - nie powiedziałam tego tylko po to, żeby przerwać niezręczną sytuację. Bardzo chciałam wiedzieć o nim więcej.
- Bardzo bym chciał, żebyś lepiej mnie poznała - spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło. - Ale na moich zasadach.
Zbił mnie z tropu. Co mu chodzi po tej czarnej głowie?
- Co to znaczy?
- Nie będziemy ani przyjaciółmi ani parą. Będziemy tym kim jesteśmy dla siebie teraz. Uznajmy to za kompromis. Poznajemy się nawzajem, a w tym czasie wpadnę do ciebie czasem po buziaka. - powiedział. Minę miał poważną, więc chyba nie żartował.
- Czyli... Chcesz, żebyśmy byli dla siebie nikim, ale z bonusami typu całowanie? - zapytałam niepewnie.
- No... Tak jakby. Chociaż czymś więcej niż buziakiem bym nie pogardził - uśmiechnął się znacząco, na co ja zrobiłam się cała czerwona.
- Co sugerujesz?
- No nic nic! Zapomnij. Buziak wystarczy! Tak na początek - zaśmiał się i przybliżył swoją twarz.
- Teraz?!
- A czemu nie?
- Bo idź już! - powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- No ej! - zaprotestował.
- Muszę to przemyśleć.
- Tu nie ma nad czym myśleć! Tu trzeba działać!
- Zayn!
- Co?
- To głupie!
- Wiem!
- Z tego nic nie będzie!
- Będzie!
Krzyczeliśmy na siebie jak pojebani. Na dodatek patrzył na mnie tymi swoimi nieziemsko pięknymi oczkami bez litości posyłając na dno pozbawione balastu wiedzy małe łódeczki rozumu. A ja głupia nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najgorsze było to, że naprawdę zaczęłam brać propozycję Zayn'a na poważnie. W życiu nie powiedziałabym, że przyjdzie mi rozmyślać nad czymś tak oczywistym. Oczywistym, bo powinnam kategorycznie odmówić. Ale było mi tak dobrze... Dziwne, bo dawno nie podobał mi się już mężczyzna. Ostatnio z racji tego, iż jestem biseksualna wolałam dziewczyny. A tu nagle taki Zayn i piorun by to wszystko strzelił! Byłam zła na samą siebie za to, że tak szybko dałam się podejść. Nie oszukujmy się. Dopiero dwa dni temu udało mi się zapamiętać jego imię. A teraz leżę naga w łóżku i zastanawiam się nad zostaniem jego "przeleciółką". To głupie.
- Zayn - odezwałam się po chwili milczenia.
- No?
- Nie. - odpowiedziałam i już chciałam wstać z łóżka, gdy przypomniałam sobie, że jestem goła. Goła i niewesoła.
- Nie? - zapytał z niedowierzaniem.
- Nie.
- Wiesz ile dziewczyn dałoby się zabić, żebym im to zaproponował?
- A wiesz gdzie mam te wszystkie dziewczyny? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Oburzyłam się. No gościu mnie wkurzył.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli... - zaczął się tłumaczyć.
- Nie wiem, co miałeś na myśli, ale nie interesuje mnie to w tym momencie. Nie znamy się i nie będziemy ze sobą sypiać. Wbij to sobie do głowy. Zaliczyłeś mnie i koniec. Po wszystkim.
- Za takiego mnie masz? - zapytał, a jego oczy jakby straciły blask.
- Za jakiego? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Myślisz, że przespałem się z tobą tylko po to, żeby cię zaliczyć? - podniósł się i schował twarz w dłoniach.
- Zayn... - nie wiedziałam co powiedzieć. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Nie ważne - powiedział po chwili. - To normalne. Wszystkie dziewczyny tak o mnie myślą. Nie wiem czemu miałbym się przejmować twoim zdaniem. Pójdę już. - powiedział i wstał z łóżka. Założył spodnie, chwycił koszulkę i wyszedł.
Chciałam pójść za nim. Bardzo chciałam. Ale nie mogłam. Zatkało mnie. Nie chciałam go obrazić. Zapomniałam nawet co mówiłam i dlaczego się zdenerwował. Ale tu nie ma co chcieć. Usłyszałam trzask i wiedziałam, że Zayn wyszedł. Wstałam i poszłam do łazienki. W takich sytuacjach najlepiej działa zimny prysznic.
Musiałam się spieszyć. Zayn'em zajmę się później. W tym momencie została mi godzina do wyjścia do pracy. Nie mogę się spóźnić, choć wiem, że Nate nie gniewałby się długo. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby. Założyłam [KLIK], spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam. Po drodze kupiłam kawę i ruszyłam w stronę przystanku. Chyba powinnam zainwestować w samochód, bo pomimo korków zawsze jest to bardziej komfortowy rodzaj transportu niż zatłoczony autobus.
Do pracy dotarłam na czas. Pierwsze co zrobiłam to przywitałam się z Nate'm. Robię to zawsze. Dziś moja praca polegała na projektowaniu reklamy H&M. Poszło sprawnie, więc mogłam wrócić do domu trochę wcześniej. Teraz mogłam zająć się Zayn'em. Napisałam sms'a do Eleanor.
Potrzebuję adres chłopaków. Muszę coś naprawić...
Po chwili dostałam odpowiedź, w której był adres. Zaszłam jeszcze do sklepu. Kupiłam popcorn, żelki, gazowany napój, którego jeszcze nigdy nie piłam i chrupki orzechowe. Zamówiłam taksówkę i po chwili stałam przed dużym, białym budynkiem. Przeszłam przez furtkę i zadzwoniłam do drzwi. Kilka minut później stanął przede mną Louis.
- Hej - przywitał się. - Eleanor wspomniała mi, że przyjdziesz. Wszystko ok?
- Hej. Nie do końca. Nabroiłam, muszę po sobie posprzątać - odpowiedziałam. - Jest Zayn?
- Jest. Ale nie wiem, czy żyje, bo nie wychodził jeszcze dzisiaj z pokoju.
- Przekupię go niezdrowym jedzeniem? - zapytałam i wskazałam na torbę w moim ręku.
- Jak masz żelki to raczej tak - uśmiechnął się i przepuścił mnie w drzwiach.
Louis zaprowadził mnie najpierw do salonu, gdzie siedzieli pozostali. Przywitałam się z nimi, po czym udałam się za chłopakiem schodami na górę. Wskazał mi drugie drzwi po prawej stronie, a później wycofał się życząc mi powodzenia. Podeszłam do wskazanych drzwi i cicho zapukałam.
- Nie! - usłyszałam.
Zapukałam jeszcze raz. Niech stracę.
- Kimkolwiek jesteś, odejdź!
I jeszcze raz.
- No co jest, kurna?
Nie minęło 5 sekund, a drzwi przede mną otworzyły się i stanął w nich półnagi Zayn.
- Co ty tu...? - zaczął, ale nie skończył, bo machnęłam mu przed oczami torbą ze słodyczami.
- Przyszłam cię przekupić i powiedzieć jak bardzo mi przykro.
- Tracisz czas. Nie chcę tego słuchać. - powiedział i ruszył w stronę okna.
- Wiem, że nie chcesz. Ale czasu nie tracę. - powiedziałam, rzuciłam torbę na łóżko i podeszłam do chłopaka.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy. Nie zaprzeczaj.
Milczał. Jak zmusić faceta do rozmowy? To proste. Nie mówić nic! Więc ja też milczałam. Staliśmy i patrzyliśmy przez okno. Ramię w ramię. No może nie do końca, bo jestem kurdupel, więc powiedzmy ramię w głowę.
- Nie chcę, żebyś postrzegała mnie w takich kategoriach. - powiedział po chwili i spojrzał na mnie.
- Nie postrzegam. Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale źle mnie zrozumiałeś. Nie chciałam, żebyś odebrał to w ten sposób. No w ten, ale odwrotnie. To znaczy... - plątałam się. Nie jestem najlepsza w przepraszaniu.
- To znaczy co? - zapytał zniecierpliwiony.
- To znaczy, że chciałam, żebyś ty tak pomyślał. No wiesz... Żebyś pomyślał, że mnie zaliczyłeś i to koniec. Wtedy byłoby łatwiej. Po sprawie, rozumiesz...
- To najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszałem! - powiedział i odwrócił mnie w swoją stronę. - Oszalałaś chyba! Nigdy bym tak o tobie nie pomyślał.
- Ale to by wiele ułatwiło...
- No i co z tego? Nie będziemy niczego ułatwiać. Nie zgodziłaś się na moją propozycję, ale ja nie zgadzam się na twoją. Nie przestanę się starać! Potrzebuję cię! - powiedział i mnie przytulił.
- Zayn, co ty pieprzysz?! - krzyknęłam i odsunęłam się od niego. - W ogóle mnie nie znasz! Jak możesz mówić, że jestem ci potrzebna? Zastanów się chwilę. Jesteśmy zupełnie różni. Jedyne co nas łączy to papierosy i moje łóżko. Na tym opiera się nasza znajomość, a to nie wróży nic dobrego!
- Przestań panikować. - powiedział i doskoczył do mnie tak szybko, że nim się zorientowałam byłam już w jego objęciach.
- Zayn. Puść mnie. - powiedziałam najspokojniej jak tylko mogłam.
- Nie - odpowiedział zadziornie.
- Puść.
- Nie.
- Widzisz?
- Co?
- Nie zgadzamy się nawet co do takich drobnostek, a co dopiero gdybyśmy mieli zacząć jakiś związek. Zastanów się, czego ty chcesz i czy ma to jakikolwiek sens. - powiedziałam, a on puścił mnie i odsunął się o krok.
- Bo jesteś uparta! - krzyknął i przytupnął nogą.
- Bo jestem! - odpowiedziałam i również tupnęłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Znowu było ok. Mission complete! Zjedliśmy żelki, pogadaliśmy chwilę o pierdołach i Zayn odwiózł mnie do domu. Na pożegnanie dostałam buziaka w policzek, co chłopak skomentował "to na początek". Jedyne co przyszło mi wtedy do głowy to to, że na początek dostałam znacznie więcej. Wróciłam do domu i niezwłocznie, jako że dochodziła już północ (o matko!), położyłam się spać. I tak dobiegła końca kolejna środa.
- Cześć, słońce - powiedział i musnął wargami czubek mojego nosa. Mimo woli uśmiechnęłam się.
- Cześć - wymruczałam cicho.
- Jak się spało?
- Całkiem, całkiem - skłamałam. Nie musi wiedzieć, że w jego ramionach odpłynęłam jak małe dziecko.
- Tylko? Ja spałem znakomicie - powiedział z lekko zawiedzioną miną.
- Zayn?
- Hmm?
- Idź już. - nie chciałam, żeby dłużej tutaj był. Czułam się okropnie. Jakbym go wykorzystywała. Mimo, że wcale tego nie robiłam.
- Nie mogę - odpowiedział stanowczo.
- Musisz...
- Nie chcę...
- Powinieneś.
- Wiem. - westchnął i położył się na plecach.
Między nami zapadła cisza. Była tak głęboka, że słyszałam plusk wody u sąsiadów.
- Więc jak to teraz będzie wyglądać? - zapytał. - Będziemy się unikać i udawać, że nic się nie stało?
Spodziewałam się tego pytania. Układałam na nie odpowiedź milion razy. I wciąż nie wiem co powiedzieć.
- Nie wiem, Zayn. To, co się wydarzyło nigdy nie powinno się wydarzyć.
Paliły mnie oczy. Z nerwów zaczęłam bawić się skrawkiem kołdry. Zauważył to, bo złapał mnie za rękę i unieruchomił ją.
- Żałujesz, że to się stało? - zapytał i spojrzał mi w oczy.
Tego pytania się nie spodziewałam!
- Zayn... proszę...
- Odpowiedz.
- Nie - odparłam bez namysłu. - Nie wiem. Może trochę.
- A dokładniej?
- Żałuję tylko tego, że stało się to tak szybko. Nigdy nie nawiązywałam znajomości w ten sposób, ale jestem pewna, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Mam przeczucie, że zniszczyliśmy przyjaźń, która nie zdążyła się jeszcze dobrze wykluć. Więc nie wiem jak powinniśmy się teraz zachowywać. Nie jesteśmy ani przyjaciółmi, ani parą. W tym momencie nie umiem nawet określić kim dla mnie jesteś, a co dopiero, czy chcę się z tobą związać. - powiedziałam szybko, a do oczu napłynęły mi łzy.
Cisza. Nie odpowiedział nic. Chciałabym, żeby pokazał choć odrobinę emocji. Nie wierzę, że to, co powiedziałam na niego nie wpłynęło. Ja bym się wściekła. Ale to jest facet. A faceci są dziwni. Inni. Czego więc mogę się spodziewać? Nie wiem. Nie wiem nic. Czułam strach i niepokój, a jednocześnie ulgę. Gdyby się obraził, problem sam by się rozwiązał. No, po części. Odwróciłam twarz w jego stronę. Wpatrywał się tępo w sufit. Co jakiś czas mrugał tylko oczami.
- Zayn, powiedz coś - wyszeptałam.
- Nie wiem co... - powiedział równie cicho.
- Chcę cię poznać. - nie powiedziałam tego tylko po to, żeby przerwać niezręczną sytuację. Bardzo chciałam wiedzieć o nim więcej.
- Bardzo bym chciał, żebyś lepiej mnie poznała - spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło. - Ale na moich zasadach.
Zbił mnie z tropu. Co mu chodzi po tej czarnej głowie?
- Co to znaczy?
- Nie będziemy ani przyjaciółmi ani parą. Będziemy tym kim jesteśmy dla siebie teraz. Uznajmy to za kompromis. Poznajemy się nawzajem, a w tym czasie wpadnę do ciebie czasem po buziaka. - powiedział. Minę miał poważną, więc chyba nie żartował.
- Czyli... Chcesz, żebyśmy byli dla siebie nikim, ale z bonusami typu całowanie? - zapytałam niepewnie.
- No... Tak jakby. Chociaż czymś więcej niż buziakiem bym nie pogardził - uśmiechnął się znacząco, na co ja zrobiłam się cała czerwona.
- Co sugerujesz?
- No nic nic! Zapomnij. Buziak wystarczy! Tak na początek - zaśmiał się i przybliżył swoją twarz.
- Teraz?!
- A czemu nie?
- Bo idź już! - powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- No ej! - zaprotestował.
- Muszę to przemyśleć.
- Tu nie ma nad czym myśleć! Tu trzeba działać!
- Zayn!
- Co?
- To głupie!
- Wiem!
- Z tego nic nie będzie!
- Będzie!
Krzyczeliśmy na siebie jak pojebani. Na dodatek patrzył na mnie tymi swoimi nieziemsko pięknymi oczkami bez litości posyłając na dno pozbawione balastu wiedzy małe łódeczki rozumu. A ja głupia nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najgorsze było to, że naprawdę zaczęłam brać propozycję Zayn'a na poważnie. W życiu nie powiedziałabym, że przyjdzie mi rozmyślać nad czymś tak oczywistym. Oczywistym, bo powinnam kategorycznie odmówić. Ale było mi tak dobrze... Dziwne, bo dawno nie podobał mi się już mężczyzna. Ostatnio z racji tego, iż jestem biseksualna wolałam dziewczyny. A tu nagle taki Zayn i piorun by to wszystko strzelił! Byłam zła na samą siebie za to, że tak szybko dałam się podejść. Nie oszukujmy się. Dopiero dwa dni temu udało mi się zapamiętać jego imię. A teraz leżę naga w łóżku i zastanawiam się nad zostaniem jego "przeleciółką". To głupie.
- Zayn - odezwałam się po chwili milczenia.
- No?
- Nie. - odpowiedziałam i już chciałam wstać z łóżka, gdy przypomniałam sobie, że jestem goła. Goła i niewesoła.
- Nie? - zapytał z niedowierzaniem.
- Nie.
- Wiesz ile dziewczyn dałoby się zabić, żebym im to zaproponował?
- A wiesz gdzie mam te wszystkie dziewczyny? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Oburzyłam się. No gościu mnie wkurzył.
- Wiesz, że nie to miałem na myśli... - zaczął się tłumaczyć.
- Nie wiem, co miałeś na myśli, ale nie interesuje mnie to w tym momencie. Nie znamy się i nie będziemy ze sobą sypiać. Wbij to sobie do głowy. Zaliczyłeś mnie i koniec. Po wszystkim.
- Za takiego mnie masz? - zapytał, a jego oczy jakby straciły blask.
- Za jakiego? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Myślisz, że przespałem się z tobą tylko po to, żeby cię zaliczyć? - podniósł się i schował twarz w dłoniach.
- Zayn... - nie wiedziałam co powiedzieć. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Nie ważne - powiedział po chwili. - To normalne. Wszystkie dziewczyny tak o mnie myślą. Nie wiem czemu miałbym się przejmować twoim zdaniem. Pójdę już. - powiedział i wstał z łóżka. Założył spodnie, chwycił koszulkę i wyszedł.
Chciałam pójść za nim. Bardzo chciałam. Ale nie mogłam. Zatkało mnie. Nie chciałam go obrazić. Zapomniałam nawet co mówiłam i dlaczego się zdenerwował. Ale tu nie ma co chcieć. Usłyszałam trzask i wiedziałam, że Zayn wyszedł. Wstałam i poszłam do łazienki. W takich sytuacjach najlepiej działa zimny prysznic.
Musiałam się spieszyć. Zayn'em zajmę się później. W tym momencie została mi godzina do wyjścia do pracy. Nie mogę się spóźnić, choć wiem, że Nate nie gniewałby się długo. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby. Założyłam [KLIK], spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i wyszłam. Po drodze kupiłam kawę i ruszyłam w stronę przystanku. Chyba powinnam zainwestować w samochód, bo pomimo korków zawsze jest to bardziej komfortowy rodzaj transportu niż zatłoczony autobus.
Do pracy dotarłam na czas. Pierwsze co zrobiłam to przywitałam się z Nate'm. Robię to zawsze. Dziś moja praca polegała na projektowaniu reklamy H&M. Poszło sprawnie, więc mogłam wrócić do domu trochę wcześniej. Teraz mogłam zająć się Zayn'em. Napisałam sms'a do Eleanor.
Potrzebuję adres chłopaków. Muszę coś naprawić...
Po chwili dostałam odpowiedź, w której był adres. Zaszłam jeszcze do sklepu. Kupiłam popcorn, żelki, gazowany napój, którego jeszcze nigdy nie piłam i chrupki orzechowe. Zamówiłam taksówkę i po chwili stałam przed dużym, białym budynkiem. Przeszłam przez furtkę i zadzwoniłam do drzwi. Kilka minut później stanął przede mną Louis.
- Hej - przywitał się. - Eleanor wspomniała mi, że przyjdziesz. Wszystko ok?
- Hej. Nie do końca. Nabroiłam, muszę po sobie posprzątać - odpowiedziałam. - Jest Zayn?
- Jest. Ale nie wiem, czy żyje, bo nie wychodził jeszcze dzisiaj z pokoju.
- Przekupię go niezdrowym jedzeniem? - zapytałam i wskazałam na torbę w moim ręku.
- Jak masz żelki to raczej tak - uśmiechnął się i przepuścił mnie w drzwiach.
Louis zaprowadził mnie najpierw do salonu, gdzie siedzieli pozostali. Przywitałam się z nimi, po czym udałam się za chłopakiem schodami na górę. Wskazał mi drugie drzwi po prawej stronie, a później wycofał się życząc mi powodzenia. Podeszłam do wskazanych drzwi i cicho zapukałam.
- Nie! - usłyszałam.
Zapukałam jeszcze raz. Niech stracę.
- Kimkolwiek jesteś, odejdź!
I jeszcze raz.
- No co jest, kurna?
Nie minęło 5 sekund, a drzwi przede mną otworzyły się i stanął w nich półnagi Zayn.
- Co ty tu...? - zaczął, ale nie skończył, bo machnęłam mu przed oczami torbą ze słodyczami.
- Przyszłam cię przekupić i powiedzieć jak bardzo mi przykro.
- Tracisz czas. Nie chcę tego słuchać. - powiedział i ruszył w stronę okna.
- Wiem, że nie chcesz. Ale czasu nie tracę. - powiedziałam, rzuciłam torbę na łóżko i podeszłam do chłopaka.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Mamy. Nie zaprzeczaj.
Milczał. Jak zmusić faceta do rozmowy? To proste. Nie mówić nic! Więc ja też milczałam. Staliśmy i patrzyliśmy przez okno. Ramię w ramię. No może nie do końca, bo jestem kurdupel, więc powiedzmy ramię w głowę.
- Nie chcę, żebyś postrzegała mnie w takich kategoriach. - powiedział po chwili i spojrzał na mnie.
- Nie postrzegam. Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale źle mnie zrozumiałeś. Nie chciałam, żebyś odebrał to w ten sposób. No w ten, ale odwrotnie. To znaczy... - plątałam się. Nie jestem najlepsza w przepraszaniu.
- To znaczy co? - zapytał zniecierpliwiony.
- To znaczy, że chciałam, żebyś ty tak pomyślał. No wiesz... Żebyś pomyślał, że mnie zaliczyłeś i to koniec. Wtedy byłoby łatwiej. Po sprawie, rozumiesz...
- To najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszałem! - powiedział i odwrócił mnie w swoją stronę. - Oszalałaś chyba! Nigdy bym tak o tobie nie pomyślał.
- Ale to by wiele ułatwiło...
- No i co z tego? Nie będziemy niczego ułatwiać. Nie zgodziłaś się na moją propozycję, ale ja nie zgadzam się na twoją. Nie przestanę się starać! Potrzebuję cię! - powiedział i mnie przytulił.
- Zayn, co ty pieprzysz?! - krzyknęłam i odsunęłam się od niego. - W ogóle mnie nie znasz! Jak możesz mówić, że jestem ci potrzebna? Zastanów się chwilę. Jesteśmy zupełnie różni. Jedyne co nas łączy to papierosy i moje łóżko. Na tym opiera się nasza znajomość, a to nie wróży nic dobrego!
- Przestań panikować. - powiedział i doskoczył do mnie tak szybko, że nim się zorientowałam byłam już w jego objęciach.
- Zayn. Puść mnie. - powiedziałam najspokojniej jak tylko mogłam.
- Nie - odpowiedział zadziornie.
- Puść.
- Nie.
- Widzisz?
- Co?
- Nie zgadzamy się nawet co do takich drobnostek, a co dopiero gdybyśmy mieli zacząć jakiś związek. Zastanów się, czego ty chcesz i czy ma to jakikolwiek sens. - powiedziałam, a on puścił mnie i odsunął się o krok.
- Bo jesteś uparta! - krzyknął i przytupnął nogą.
- Bo jestem! - odpowiedziałam i również tupnęłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Znowu było ok. Mission complete! Zjedliśmy żelki, pogadaliśmy chwilę o pierdołach i Zayn odwiózł mnie do domu. Na pożegnanie dostałam buziaka w policzek, co chłopak skomentował "to na początek". Jedyne co przyszło mi wtedy do głowy to to, że na początek dostałam znacznie więcej. Wróciłam do domu i niezwłocznie, jako że dochodziła już północ (o matko!), położyłam się spać. I tak dobiegła końca kolejna środa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)