sobota, 14 września 2013

Rozdział 17

          Obudziło mnie chrapanie. Potrzebowałam chwili, aby przypomnieć sobie, co zdarzyło się poprzedniej nocy. Na samą myśl na mojej twarzy zagościł uśmiech. Powiększył się, gdy zdałam sobie sprawę, że właśnie leżę w objęciach niewiarygodnie przystojnego mężczyzny, idola niezliczonej ilości dziewczyn z całego świata, który całkowicie zawrócił mi w głowie. W mojej wyobraźni zagościł nagle obraz tysięcy fanek trzęsących się z zazdrości. Zachichotałam.
          Wyczuwając ruch mojej klatki piersiowej na swoim lewym boku, Zayn odwrócił się do mnie przodem i zamknął w żelaznym uścisku. Chwilę później znów czułam jego miarowy oddech i ciepłe powietrze ogarniające moje czoło. Z rozkoszy zmrużyłam oczy i postanowiłam delektować się tą chwilą jak długo będę mogła. Wtuliłam się mocniej w rozgrzane ciało chłopaka i zaciągnęłam się jego zapachem. W tym momencie byłam najszczęśliwszym człowiekiem na całym świecie.
          Chwila ta została jednak brutalnie przerwana, gdy do pokoju wparował Jerry.
- Holly, wstawaj! Zgubiliśmy... - przerwał, gdy zobaczył mnie w ramionach śpiącego Zayn'a. Uniosłam delikatnie głowę i położyłam palec na usta, by dać znać bratu, aby zachowywał się ciszej.
- Co? - szepnęłam.
- Znalazłem - odpowiedział i wskazał palcem bruneta. Zaśmiałam się krótko, po czym wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Musimy jechać - powiedział Jerry i wycofał się z pokoju.
          Westchnęłam cicho. No tak! Trasa! Z niemałym trudem wyswobodziłam się z uścisku Zayn'a i delikatnie złożyłam pocałunek na jego prawym policzku. Zamruczał chrapliwie, niezbyt przejmując się pieszczotą. Pochyliłam się jeszcze raz całując powoli linię jego szczęki, kierując się w stronę ust. Przez chwilę wydawało mi się, że się poruszył. Przeniosłam się z pocałunkami na odsłoniętą szyję, a dłonią przejechałam po nagim brzuchu, kreśląc niewidzialną linią od piersi do pępka.
          Nagle poczułam silny uścisk na nadgarstkach i nie wiem nawet kiedy znalazłam się pod chłopakiem. Zmiana pozycji i gwałtowność ruchów bruneta wywołała u mnie dreszcze. Spojrzałam w kakaowe, błyszczące oczy, których nieziemsko przystojny właściciel zawisł nade mną i z rozbawieniem mi się przyglądał.
- Chcesz mnie zdenerwować? - zapytał lekko jeszcze zachrypniętym, zaspanym głosem.
- Nie... - szepnęłam przysuwając swą twarz do jego. - Budzę cię.
- Twoje sposoby bardzo mi się podobają - odpowiedział zacieśniając przestrzeń między nami i dociskając mnie do materaca.
          Swój wzrok skierował na moje nieco spierzchnięte usta, a później na szyję i dekolt. Złożył delikatny pocałunek w okolicy mojego obojczyka, by następnie szepnąć mi do ucha:
- Rozjuszyłaś mnie tą pobudką.
          Na moje policzki wystąpił róż. Poczułam suchość w ustach i głośno przełknęłam ślinę. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Musiał to wyczuć, bo szeroko się uśmiechnął i delikatnie pocałował mnie w policzek. Nie poprzestał jednak na tym. Puścił moje nadgarstki i przeniósł ręce na talię. Poczułam jak zaciska swoje palce na mojej nieco za dużej koszulce i powoli unosi ją do góry. Oprzytomniałam szybko.
- Musisz jechać... - powiedziałam.
          Westchnął. Wciąż klęcząc, usiadł na stopach i zwiesił głowę.
- Zayn... - usiadłam i uniosłam jego podbródek, by spojrzeć mu w oczy. - Nie musisz się martwić... Poczekam tu na ciebie, bez względu na to, ja długo ma to potrwać - powiedziałam łapiąc go za ręce.
- Dlaczego? - zapytał ze smutkiem w głosie - ja nie poczekałem, kiedy tego potrzebowałaś.
          Na twarzy chłopaka widać było malujące się wyrzuty sumienia. Zrobiło mi się go żal. położyłam się, ciągnąc go za ręce. Po chwili położył się z powrotem na mnie, a ja otoczyłam ramionami jego szyję i przytuliłam mocno.
- Nigdzie się nie wybieram - szepnęłam mu do ucha.
- Cieszę się, że cię poznałem, Holly - wymruczał i pocałował mnie w zagłębienie szyi.
- Ja też się cieszę... - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie.
          Leżeliśmy tak wtuleni przez chwilę, jednak czas naglił, a godzina wyjazdu zbliżała się niemiłosiernie szybko. W pewnym momencie Zayn wstał, uśmiechnął się smutno i wyszedł. Ja natomiast wstałam i spoglądając za okno w celu sprawdzenia pogody, postanowiłam się ubrać. Wybrałam ubranie [KLIK] i ociągając się, poszłam do łazienki. Ubrałam się więc, umyłam zęby i delikatnie pomalowałam oczy. Nie mam nastroju na strojenie się...
          Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Siedzieli tam już wszyscy, poza Zayn'em, rozentuzjazmowani jak jeszcze nigdy (jeśli to w ogóle możliwe). Niall marudził, że nie mogą jeszcze wyjechać, bo się nie najadł, za co oberwał od Styles'a kawałkiem żółtego sera, krzyczącego przy tym "to żryj szybciej, Irlandczyku jeden". Louis śmiał się na cały głos z żartu Jerry'ego, a Liam, jak to Liam, próbował ogarnąć całe towarzystwo i zmusić ich do dokończenia śniadania i wpakowania się do busa, którym mają jechać. Usiadłam na przeciwko brata, który posłał mi pełen zrozumienia, pocieszający uśmiech. Wiedział, że nie jest mi łatwo. Nie potrzebował do tego żadnych moich zwierzeń. Znał mnie na tyle dobrze, że w mgnieniu oka potrafił zorientować się, że coś jest nie tak, jak powinno.
          Przed nosem pojawił mi się talerz z jajecznicą, przyniesiony przez Liam'a. Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam jeść. W innym momencie pewnie bym się ucieszyła, że dostałam śniadanie, nawet o nie nie prosząc, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Zostanę tu sama. Zdana tylko na siebie. Jak dobrze, że istniał kiedyś ktoś, kto wymyślił internet. Kimkolwiek jest - chwała mu za to! Chociaż w ten sposób będę mogła kontaktować się z Zayn'em i resztą.
          Usłyszałam odsuwające się krzesło i ciepłą dłoń na moim udzie. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam ciemnobrązowe oczy. Nie patrzyły na mnie. Wiedziałam jednak, że ich właściciel nie myśli o niczym innym, tylko o mnie. Zdradził go rumieniec i delikatny uśmiech. Przelotne spojrzenie, które mi posłał mówiło więcej niż tysiąc słów. Jemu też nie jest łatwo. Oboje dobrze jednak wiemy, że w tej sytuacji nie ma mądrych. Nie wygramy. On musi jechać, ja nie mogę. Muszę zostać i po prostu tu na niego czekać.
          Spoglądałam co chwila jak je. Wyczułam jego zdenerwowanie. Złapałam go za dłoń i splotłam nasze palce. Spojrzał na mnie. Głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie i pocieszająco, by choć trochę dodać mu otuchy. Na jego twarzy pojawiła się ulga.
          W końcu wszyscy się najedli (tak - Niall również, choć jemu zajęło to znacznie więcej czasu) i nadeszła chwila pożegnania. Ustawili się w rządku drzwiami wejściowymi. Zayn ustawił się na samym końcu, niszcząc tym samym plan Jerry'ego, któremu najprawdopodobniej zajął ostatnie miejsce w kolejce. Podeszłam do pierwszego (Lou) i mocno przytuliłam, następnie pożegnałam w ten sam sposób kolejno Harry'ego, Niall'a i Liam'a. Podchodząc do brata poczułam silny ścisk w żołądku. Pierwszy raz będzie tak daleko. Zapiekły mnie oczy i wypłynęła z nich jedna, pojedyncza łza, szybo starta przez Jerry'ego. Porwał mnie w ramiona i mocno przytulił. Przez chwilę myślałam, że mnie udusi, ale w krytycznym momencie rozluźnił uścisk i wyszeptał mi do ucha:
- Będę go pilnował. Siebie też, ale może trochę mniej.
          Zaśmiałam się. Nic nie mówiąc podeszłam do Zayn'a. Uśmiechał się. Nie wiem czemu. Osobiście chciało mi się płakać, nic dziwnego więc, że dziwnym wydawał mi się wtedy jego szeroki uśmiech. Przytulił mnie mocno, ale krótko.
- Narazie nic nie mówmy. Zrobimy tym durniom niespodziankę przy najbliższym spotkaniu - szepnął.
- Niech będzie - powiedziałam. - To do zobaczenia, chłopaku...
- Do następnego, dziewczyno - odpowiedział i odsunęliśmy się od siebie.
          Cofnęłam się dwa kroki do tyłu i patrzyłam jak pakują się do busa. W momencie, w którym zatrzasnęły się drzwi pojazdu, po moich policzkach spłynęły łzy. Samochód ruszył i już po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na schodkach prowadzących do wnętrza budynku i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i przeczytałam wiadomość:
Zayn: Nie płacz, bo się wrócę!
Nie czekając odpisałam:
Ja: Nie prowokuj, bo jeszcze zrobię fosę wokół domu...
Zayn: Bądź silna!
Ja: Ty też. Trzymaj się i nie puszczaj...
Zayn: Obiecuję!
          Schowałam urządzenie do kieszeni, podniosłam się i weszłam do nienaturalnie cichego, opustoszałego domu.



***
W końcu! Coś w końcu udało mi się napisać. Przepraszam za tak długi czas i za ten mój brak weny i czasu, ale nic na to niestety nie poradzę. Na szczęście wzięło mnie dziś na dokończenie rozdziału i mam pomysł na kolejny, więc już zaczynam pisać. Kiedy się pojawi - nie wiem! Ale mam nadzieję, że nie za miesiąc, tylko zdecydowanie szybciej :)